-Nie wierzę, że ludzie dali się nabrać. - zaśmiał się, podając Gabrieli kubek herbaty, a następnie okrywając jej długie nogi ciepłym kocem. Był letni wieczór. Temperatura na dworze była dosyć wysoka, ale lekki podmuch wiatru powodował u dziewczyny dreszcze. - Popatrz, wystarczyło jedno zdjęcie, żeby ludzie pomyśleli, że się zaręczyliśmy.
-Może najwyższy czas... - pan Henryk odkaszlnął znad gazety, przypominając Wojtkowi ich ostatnią rozmowę. Przyjmujący spojrzał na niego tylko wymownie dając do zrozumienia, że doskonale pamięta.
Siatkarz ulokował się obok szatynki i opierając głowę na jej ramieniu spojrzał na okładkę książki, którą dziewczyna trzymała w dłoniach. Zawiał chłodny wiatr. Na rękach Gabrieli pojawiła się gęsia skórka, ale brązowooki zaraz potarł przedramiona Husko swoimi rękami.
-Chłodno ci? - zapytał.
-Nie jest źle.
-Tak w ogóle... Kamil się nie odzywa... Śmiesznie tak.
-To znaczy? Co masz na myśli?
-Zawsze utrzymywaliśmy w miarę regularny kontakt... A teraz? Nie odzywa się już przeszło tydzień. Ostatni raz z nim gadałem jak byliśmy we Wrocławiu.
-To może czas najwyższy samemu do niego zadzwonić?
Wojtek spojrzał z wątpliwościami gdzieś w dal. Po chwili poderwał się i chwytając za telefon wybrał numer Kwasowskiego.
-No ja dziękuję, stary, za takie coś. - rzucił z wyrzutem przyjmujący bielskiego BBTSu.
-Ale co ja ci, chłopie, zrobiłem?
-Nie powiedziałeś mi, że masz plan oświadczyć się Gabryśce!
-Ty też? - Włodarczyk wybuchł niepohamowanym śmiechem. - Oj, Kwasu, Kwasu... Ty też dałeś nabrać...
-Co? Ale jak to?
-Oświadczyłem się jej na niby, plastikowym pierścionkiem z automatu. Joke, panie Kwasowski!
Nadszedł sierpień. Dzień wyprowadzki do Bełchatowa zbliżał się nieuchronnie. Lubińskie mieszkanie wcale nie przypominało tego z okresu sezonu. Wszędzie leżały kartony, pudła, worki, walizki, torby, a na domiar złego, Gabriela nigdzie nie mogła znaleźć srebrnego pierścionka, który dzień wcześniej kładła na komodzie.
-Znajdzie się. - zapewniał przyjmujący.
-Położyłam go wczoraj wieczorem tu - wskazała na jasny mebel. - a teraz go nie ma. Raczej nie rozpłynął się w powietrzu.
Włodarczyk dyskretnie zajrzał do swojego portfela, by upewnić się, że biżuteria jest dobrze ukryta. Chciał jej kupić nowy.. zaręczynowy. Tylko, że teraz już taki prawdziwy, a jako facet, skąd miał wiedzieć jaki rozmiar palca ma jego dziewczyna?
Każdy ma jakiś swój drugi dom. Dla niego tym domem był Bełchatów. Mimo że w Lubinie czuł się świetnie, podniósł swoje umiejętności, niemal cały czas grał w pierwszym składzie, pragnął wrócić do województwa łódzkiego. Szeroko uśmiechnął się, gdy wszedł do nowego-starego mieszkania niedaleko hali Energia. Rozglądnął się po salonie, który przeżył niejedną imprezę. Zajrzał do sypialni, która pamiętała pewnie niejedną noc. Poczuł się jak w domu. W końcu.
-Przez ten sezon nikt tu nie mieszkał. - poinformował go prezes Piechocki. - Więc... tak jakbyś wrócił na stare śmieci.
-Cieszę się. Naprawdę dziękuję za zaufanie. Obiecuję, że pana nie zawiodę.
-Zawsze w ciebie wierzyłem. Teraz jest twój czas, pokaż, ile potrafisz.
Gabriela siedziała na kanapie i w międzyczasie przyglądając się Wojtkowi, przeglądała miejscową gazetę.
-Co robisz? - zapytał wkładając teczki z dokumentami do szuflady.
-Szukam pracy. Nie chcę być na twoim utrzymaniu.
Zawahał się. Powiedzieć jej teraz czy czekać na rusz ze strony Piechockiego. Zdecydował.
-Wiesz... Rozmawiałem z prezesem... Zapytał się czy nie byłabyś zainteresowana pracą w marketingu...? Paulinie przydałby się ktoś do pomocy.
-Śmiejesz się teraz czy mówisz poważnie?
-Jak najbardziej poważnie. Zadzwoń do niego.
*
Stanął przed halą pod Dębowcem. Teraz musiało być tylko lepiej. Był tego pewny. Poprawił torbę z logiem BBTS na prawym ramieniu i ruszył w kierunku budynku. Czekał go pierwszy trening przed sezonem. Napawał go optymizm wiedząc, że w mieszkaniu czeka na niego Antonina. Blondynka, kiedy poroniła, rzuciła studia. Po dłuższym okresie czasu, podjęła się pracy. Nic ją już z Wrocławiem nie wiązało. Nic, poza wiszącą na Moście Tumskim kłódką i bolącymi po dziś dzień wspomnieniami. Końcem lipca jej nowym domem stały się bielskie Złote Łany. Trzymała Kamila nieco na dystans, ale pozwalała mu zbliżyć się do siebie. Kochała go. Naprawdę go kochała. W końcu pokochała go miłością bezwarunkową. Taką, która przetrwa wiecznie. Bo jakby nie było, zdała sobie sprawę, że to ona go raniła. Kamil zrozumiał swój błąd, a ta wybaczyła mu, mimo że wbijała kolejne ostrza w jego serce.
-Najlepsza ósemka. To cel na ten sezon. Panowie, dajemy z siebie maksa!
I poszło.
Pochłonęły ją dokumenty z biura, w którym pracowała. Nawet nie zauważyła, kiedy w mieszkaniu pojawił się Kwasowski. Nagle poczuła na swoim karku jego chłodne usta i to wystarczyło, by w jej brzuchu porozlatywało się stado motyli. Uwielbiała, kiedy wcześniej kończył trening i zaskakiwał ją szybkim powrotem. Tym razem postawił przed nią butelkę jej ulubionego czerwonego wina.
-Przecież wiesz, że jutro muszę wcześnie być w pracy... - jęknęła.
-Usiądziemy na balkonie, wypijemy po lampce, a później pójdziemy grzecznie spać. Obiecuję.
Napój powoli znikał z butelki, a słońce zachodziło ponad szczytami Beskidów. Antonina, wtulona w ciało siatkarza, wspominała ostatni rok. Wiele się zmieniło. Wiele wycierpiała. Ale zdała sobie sprawę, że musiała przejść ciężkie chwile, by w końcu być szczęśliwa. Po chwili oboje usłyszeli dzwonek do drzwi. Kamil leniwie wstał z ławki i ruszył do przedpokoju. Twarz kobiety za drzwiami wydawała mu się znajoma, jednak nie potrafił przyporządkować jej do żadnej konkretnej osoby. Kobieta miała na oko pięćdziesiąt lat. Była zadbana, modnie ubrana, a makijaż dodawał jej uroku. Długie blond włosy opadały lekko na ramiona i dopiero kiedy delikatnie odrzuciła je na bok, przypomniał sobie.
-Dzień dobry. Czy zastałam może Antoninę? - zapytała cicho.
-Kamil...? Kto przy... - Tosia lekko wychyliła się z balkonu, ale kiedy ujrzała kobietę, zamarła. - Co ty tu robisz?
-Musisz mi pomóc.
-Ja nic nie muszę. Wyjdź stąd! W ogóle, skąd wiesz, gdzie mieszkam?!
-Potrzebuję twojej pomocy... Potrzebuję pieniędzy.
-Pieniędzy? Na ciuchy, dragi? Może na nowych kochanków?! Borys siedzi w więzieniu, więc nie masz na co liczyć z jego strony, co?!
-Jak to Borys jest w więzieniu?
-Tak to!
-Tosia... Musisz mi pomóc!
***
Przerwa była dość długa... Najpierw wyjazd nad morze, potem koniec roku szkolnego, teraz tygodniowy obóz... Nadrabiam zaległości.
W tym momencie chciałabym polecić Wam świetny projekt ;)
Wbijajcie na:
BLOGA - Bliżej Siatkówki
TWITTERA - Bliżej Siatkówki
FACEBOOKA - Bliżej Siatkówki
Zachęcam do lajkowania, obserwowania, komentowania i tak dalej ;)
Pozdrawiam!
Em.
oh, doczekałam się!<3 mam nadzieję, że będzie jakieś małe bum z rozdziałami bo nie mogłam wytrzymać przez ten dłuuuuugi czas!:))
OdpowiedzUsuńTyp żartownisia z Wojtusia. Oj Ci mężczyźni ''Skąd miał wiedzieć jaki rozmiar palca ma jego dziewczyna?'' Ale powiem, że genialny pomysł ze znalezieniem odpowiedniego pierścionka. U Kamila i Tośki też interesująco się robi. Tylko nie rób im więcej nic złego, proszę.
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje blogi.
https://nadzieja-w-moim-sercu.blogspot.com/
http://chce-jak-ksiezniczka-z-ksieciem.blogspot.com/
http://czas-wrocic-do-gry.blogspot.com/
Życzę weny i czasu. Też mam nadzieję, że będzie małe bum z rozdziałami.
Pozdrawiam ;*
Cudny rozdział. Twoje pomysły są najlepsze i czekam tylko na moment oświadczyn. Pewnie wymyślisz coś bardzo ciekawego. Czekam na więcej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, tylko ta końcówka wywołała takie zaskoczenie. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń