Idealna niedoskonałość

Idealna niedoskonałość

niedziela, 29 listopada 2015

XVI. Tylko na boisku moge z nim wygrac.

Gabriela powoli odłożyła torby z zakupami na kuchenny blat. Właśnie wróciła z przedświątecznych zakupów. Wigilię i Boże Narodzenie planowała spędzić razem z Włodarczykiem i jego rodziną w Andrychowie, jednak teraz nie wiedziała jak to będzie. Rozpoczął się grudzień. W Bielsku pogoda była taka jaka miała być w święta - delikatnie prószył śnieg. Dziewczyna zajęła się rozpakowywaniem toreb, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Była niemalże pewna, że to Kwasowski albo któryś z zawodników BBTSu, z którymi bardzo się zżyła. Zostawiła siatki i udała się do przedpokoju. Jakie było jej zdziwienie, kiedy na korytarzu ujrzała opierającego się o ścianę swojego chłopaka.
-Wojtek? - zapytała przestraszona. - Co ty tu robisz...? - obawiała się najgorszego. Obawiała się, że to właśnie tego dnia przyjmujący z nią zerwie.
-Cześć, kochanie. Jak to co? - przytulił ją do siebie. - Przyjechałem cię odwiedzić. Nie mów, że się nie cieszysz..
-Znaczy... Pewnie, że się cieszę. Wchodź.

Ledwo Husko zdążyła zamknąć drzwi za siatkarzem, a ten już buszował w reklamówkach pozostawionych na ladzie. Dziewczyna, gdy to zauważyła, szybko podbiegła do chłopaka i delikatnie uderzyła go po dłoniach.
-Ej! Bo nie będzie niespodzianki!
-Niespodzianki?
-A jak myślisz? Co w tych siatkach jest innego jak prezenty na święta? - spojrzała na chłopaka siadającego na krześle. - Tak w ogóle... To co ty tu robisz? Dlaczego nie zdzwoniłeś? Stało się coś?
-Nie.. W sumie nie.. Chociaż - Gabriela mocno zacisnęła powieki, czekając aż Włodarczyk zacznie oskarżać ją o zdradę. - tak, stało się. - pierwsza łza wypłynęła na blady policzek dziewczyny. - Co się stało z Tośką i Kamilem?
-A co się miało stać...? - udała, że o niczym nie wie.
-Nie słyszałaś? Kamil ci nie mówił? Rozeszli się...
Husko spojrzała na Włodarczyka udając, że o niczym nie wie. Gra aktorska wychodziła jej niemalże idealnie. Pytała o przyczyny, próbowała z chłopaka wyciągnąć jak najwięcej informacji, żeby tylko nie zrzucać podejrzeń na swoją osobę. Kiedy przygotowywała kawę po raz kolejny zadzwonił dzwonek do drzwi. Bez najmniejszych chęci udała się do przedpokoju i zajrzała kto tak się dobijał do jej mieszkania. Po kilku sekundach próg domu przekroczył Kwasowski. Chciał na powitanie pocałować szatynkę, ale ta odsunęła się od niego, patrząc wymownie na siatkarza i wskazując ruchem głowy na stojące koło szafki sportowe buty Wojtka.
-Włodi? - zdziwił się bielszczanin. Dziewczyna tylko przytaknęła i przyłożyła wskazujący palec do ust na znak, żeby przyjmujący przypadkiem się nie wygadał.
-Chyba o niczym nie wie... Także bądź cicho.

Kwasowski spokojnie wszedł do małej kuchni. Zachowywał się jakby nigdy się nic nie stało. Przywitał się z przyjacielem, zapytał, co u niego słychać, pogratulował ostatniej wygranej. Nie poruszał tematu Iwanownej. I tak już stąpał po cienkim lodzie, nie chciał pogorszyć swojej i Gabrieli sytuacji. Z opresji wybawiła go Husko pytając Włodarczyka o święta.
-No i właśnie moja mama zapraszała też ciebie - spojrzał na Kamila. - z Tośką.. Ale w tej sytuacji nie wiem jak to będzie.
Przyjmujący bielskiej drużyny głęboko westchnął, głowę oparł o zimne kafelki na ścianie, a oczy przymknął.
-Wojtek...
-Kamil, ja nie chcę naciskać, ale ona jest w tragicznym stanie. Całymi dniami przesiaduje w mieszkaniu, nic nie je. Nie chodzi na wykłady... Co się między wami stało?
-Nic się nie stało.
-Kamil, kurwa!
W tym momencie dziewczyna ledwo powstrzymując łzy wyszła z pomieszczenia. Nie miała siły okłamywać swojego chłopaka. Chłopaka, którego nadal kochała. Usiadła na parapecie wpatrując się w panoramę Bielska. Postanowiła poczekać, aż mężczyźni porozmawiają.
-Wojtek, ja nie miałem siły walczyć z wiatrakami. To serio nie miało sensu.
-Nie miało sensu?! Chłopie, czy ty siebie słyszysz?! Skoro nie miało sensu, Tośka nie siedziałaby teraz we Wrocławiu w takim stanie!
-Co z nią jest?
-Jak to się na depresji nie skończy... będzie dobrze.

Trzy godziny później Kwasowski opuścił mieszkanie szatynki. Zbliżała się osiemnasta. Gabriela wzięła się za przygotowywanie kolacji, kiedy do małej kuchni wszedł Wojtek. Przytulił się do dziewczyny i ułożył głowę na jej ramieniu. Tęsknił za nią. Szczerze za nią tęsknił. Chciał ją mieć przy sobie. Każdego ranka budzić się obok niej i obok niej zasypiać. Wiedział jednak, że w obecnym trybie to niemożliwe. Sam miał ważny kontrakt z Cuprum, zaś Gab miała stałą pracę w Bielsku.
-Wojtek.. nie. - westchnęła, kiedy usta chłopaka znalazły swoje miejsce na jej szyi, a prawa ręka błądziła pod jasną koszulką.
-Co się dzieje?
-Nie czuję się ostatnio najlepiej.
Czuła do siebie odrazę, obrzydzenie spowodowane tym, że najpierw sypia ze swoim facetem, a potem idzie do łóżka z jego najlepszym kumplem. Noc z Kamilem spędzała jej sen z powiek. Nie spała, piła jedną kawę za drugą, nie czuła się najlepiej: i fizycznie, i psychicznie. Usłyszała ciche westchnięcie szatyna. Przymknęła oczy, by kolejna tego dnia łza nie ujrzała światła dziennego. Po chwili Wojtek opuścił kuchnię i zabrawszy z salonu swoje rzeczy, udał się do przedpokoju. Gabriela oparła się o futrynę drzwi. Ze smutkiem patrzyła na ubierającego się Włodarczyka. Siatkarz szybko poprawił kaptur i rzucając dziewczynie beznamiętne spojrzenie, powiedział krótkie Odezwij się jak ci przejdzie, a następnie wyszedł z mieszkania. Szatynka podeszła do drzwi i przesuwając dłonią do ciemnym drewnie zacisnęła rękę w pięść. Nie tak to miało wyglądać, Gabrielo...

***

Para unosiła się znad kubka z czarną jak smoła cieczą. W mieszkaniu panowała głucha cisza. Biała koszulka bielskiego klubu z nazwiskiem Kwasowski wisiała na Antoninie jak na wieszaku. Od tego pamiętnego incydentu Kazanka niknęła w oczach. Nieprzespane noce, ciągły płacz, kawa za kawą nie pomagały jej w zwalczeniu uporczywych myśli.
Siedząc już kolejną godzinę na parapecie okna i przyglądając się mostowi Tumskiemu usłyszała szczęk kluczy w zamku. Leniwie odwróciła głowę w stronę drzwi wejściowych i ujrzała zatroskaną minę Wojtka. Dochodziła dwudziesta druga.
-Miałeś być w Bielsku... - zauważyła.
-Byłem. - podszedł do blondynki i przytulił ją do siebie. - Jak się czujesz?
-Tak jak dwa dni temu. Tak jak wczoraj i tak jak dzisiaj rano. Nic się nie zmieniło.
-Tośka. Może mi w końcu powiesz, co się stało?
-Kamilowi się po prostu znudziło.
-Kurwa, to jest niemożliwe! Znam go tyle lat! On by czegoś takiego nie zrobił. A po drugie jemu cholernie na tobie zależało.
-Zależało. Czas przeszły, Wojciechu.
Zeskoczyła z parapetu i złapawszy kubek udała się do kuchni. Włodarczyk pomaszerował za nią.
-Tośka, nie wierzę ci. Coś się musiało stać.
-Wojtek... - westchnęła. - Daj żyć. Błagam. Coś się kończy, coś się zaczyna. Bywa. Tak musiało być. Ja jeszcze trochę się pomęczę i też mi przejdzie... A teraz, wybacz, idę spać. Najlepiej byłoby jakbyś też pojechał. Rano masz trening.

Włodarczyk obrał kierunek Lubin. Tak bardzo pragnął znaleźć się już w swoim mieszkaniu, wziąć prysznic i zakopać się w ciepłej pościeli. Chciał zapomnieć o wszystkim. Marzył o chwili spokoju. Bał się o związek Kamila i Antoniny. Choć tak naprawdę już chyba nie mógł nazywać tego związkiem. Na dwadzieścia minut przed północą zapalił światło w lubińskim mieszkaniu. Kilka minut zajęła mu wieczorna toaleta, kolację sobie odpuścił i udał się do sypialni. Położył się na łóżku, a jego wzrok utkwił w białym suficie. Bolała go cała ta sytuacja. Wiercił się z boku na bok aż w końcu jego wzrok przykuła leżąca na stoliku przy łóżku bransoletka. Należała do Gab. Sięgnął po nią i obracał w palcach. Zapomniała jej ostatnim razem zabrać. Po chwili wyciągnął rękę po telefon i wybrał skrzynkę wiadomości. Odnalazł smsy z Husko i wystukał parę literek.
Przepraszam za moje zachowanie. Ta cała sytuacja już mnie przerasta. Nie może być tak jak dawniej? Przepraszam jeszcze raz za dziś. Kocham Cię. W.

-Kamil, musimy coś zrobić. Chyba nie chcesz, żeby Wojtek się dowiedział. - Gab nie wytrzymała i już następnego dnia rano poprosiła Kwasowskiego, by ją odwiedził.
-Nie było by tak lepiej? Kochanie, ja naprawdę mam dość humorków Tośki. Może lepiej by było, że Włodi się dowiedział? I my mieliśmy spokój, i on nie traciłby niepotrzebnie czasu.
-Nie traciłby niepotrzebnie czasu?! - wybuchnęła. - Kamil, ja go kocham!
-A co czujesz do mnie? - zapytał patrząc prosto w oczy szatynki, w których powoli gromadziły się łzy.
I była rozdarta. Stanęła między młotem a kowadłem. Bo z jednej strony cholernie kochała Wojtka i to z nim chciała założyć w przyszłości rodzinę, za to z drugiej darzyła uczuciem bielskiego przyjmującego.
-Ja... Ja nie mogę mu tego zrobić.
Przyjmujący spojrzał na dziewczynę z żalem. Sięgnął po leżącą obok bluzę. Zarzucił ją szybko na siebie i zbierając swoje rzeczy udał się do wyjścia.
-Kamil! Nie zrozum mnie źle. Po prostu on zawsze będzie tym pierwszym.
Chłopak wrócił się. Stanął przed Gabrielą i założywszy zbłąkany kosmyk włosów za jej lewe ucho szepnął:
-Nie wiem co w nim takiego jest... Wiem, że tylko na boisku mogę z nim wygrać... Ale wiedz, że nie odpuszczę. Jedyne, co mogę dla ciebie teraz zrobić to wybrać się do Wrocławia i pogadać z nią, żeby mu nic nie powiedziała. Choć i na to może być już za późno.

***
PRZECZYTAJ NOTKĘ DO KOŃCA.

Żyję.
 Choć i z tym ostatnio bywało słabo. 
Niezmiernie cieszę się, że w końcu udało mi się ten rozdział napisać.. i nawet jak dla mnie nie jest najgorszy. Victoria!
I przepraszam. Miałam mega dużo na głowie i tak, jak pisałam w komentarzu pod ostatnim rozdziałem, pisanie to, niestety, ostatnia rzecz, o której myślę.
 Przepraszam za błędy. Nie czytałam drugi raz, żeby poprawić. 

Ale!
Żeby wynagrodzić Wam to czekanie  27 dni! ;oo   w następnym rozdziale niespodzianka!
Nie zgadniecie jaka. Huhuhu :D

A tak serio - kto zgadnie, jest moim mistrzem.
Win, nie waż się brać udziału w konkursie!

Mały apel to Was: wiem, że niektóre pewnie chciałyby, żeby nowy rozdział pojawiał się codziennie. Wiem, że z niecierpliwością czekacie na dalsze części tej historii. Ale proszę Was, nie naciskajcie, bo to nie na tym polega.
Napisanie rozdziału, kiedy nie ma się za grosz weny naprawdę nie jest łatwe, a komentarze "kiedy nowy?" wcale nie pomagają. Stwarzają tylko coraz większą presję. A pisanie ma być przyjemnością, czyż nie? Dajcie mi czas na ogarnięcie prywatnych spraw, które ostatnio nieco się posypały...
Dziękuję :)

Pozdrawiam cieplutkoo!
Em. 




poniedziałek, 2 listopada 2015

XV. Skad wiesz, gdzie trzymam gumki?!

Minęły dwa tygodnie od poważnej rozmowy Gabrieli i Kamila pod katowickim Spodkiem. Relacje Kwasowskiego i Iwanownej wcale się nie poprawiły. Nadal były neutralne. Przełom nastąpił natomiast w związku Husko i Włodarczyka. Przyjmujący lubińskiego zespołu z dnia na dzień przestał się odzywać. Nie odbierał połączeń, niektóre nawet odrzucał. Nie odpisywał na wiadomości. Niekiedy tylko wymienił parę słów ze swoim przyjacielem. Gabriela w ogóle nie miała pojęcia, co się dzieje. Jej zły stan emocjonalny wyczuł Kwasowski. Zaraz po zakończeniu czwartkowego treningu, pojawił się w gabinecie szatynki. Kątem oka spojrzał na siedzącego po drugiej stronie pomieszczenia Maćka, który wypełniał dokumentację. Dyrektor marketingu nawet nie zarejestrował obecności przyjmującego w pokoju.
-Zbieraj się. - rzucił szybko w stronę dziewczyny.
-Kamil... Jestem w pracy.
-Oj, no chodź. Ta sprawa jest naprawdę ważna.
-Idź. - odezwał się Maciek, nawet nie podnosząc głowy znad stosu papierów. - Wystarczająco długo tu siedzisz. - Gabriela nie była przekonana co do pomysłu Kwasowskiego. Kolejny raz zrywała się z pracy, przez co na następny dzień miała jeszcze więcej rzeczy do wykonania. - Jutro i tak jest dzień wolny... Powiedz mi, kiedy ostatnio miałaś wolny piątek, co?
Szatynka głośno westchnęła. Wyłączyła komputer, zebrała swoje rzeczy i zarzuciwszy na siebie płaszcz, pożegnała się ze współpracownikiem, a następnie w towarzystwie siatkarza opuściła gabinet. Powoli szła korytarzem hali pod Dębowcem, ciągle mając w głowie zachowanie Wojtka. Fakt, ostatnio między nimi nie było najlepiej, ale żeby chłopak przystał się odzywać? Z głową w chmurach pokonywała trasę do samochodu Kwasowskiego. W ogóle nie słuchała swojego towarzysza. Tylko co jakiś czas zarejestrowała pojedyncze słowa. Humor przyjmującego także pozostawiał wiele do życzenia. Po półgodzinnym staniu w korku na ulicy Żywieckiej, dotarli do osiedla Kamila. Na zegarku widniała już osiemnasta czterdzieści dwie. Oboje leniwie weszli na piąte piętro budynku i już po chwili znajdowali się w mieszkaniu Kwasowskiego.
Kiedy po szybkiej kolacji Gabriela udała się do łazienki, Kamil sprzątał po posiłku, a z leżącego na parapecie laptopa wydobywały się dźwięki piosenek Rasmentalism. Po kilku minutach w wejściu do pomieszczenia pojawiła się dziewczyna. Siatkarz jej nie zauważył. Stał oparty o jasny blat mebli, a głowę miał spuszczoną.
-Skarbonka na czarną godzinę? - zaczęła nucić zaraz po Sitarzu. - Może otworzysz ją dziś i niech patrzę na ciebie jak Mój Boże! To ty!
-Taa... To ja, to my. Jutra nie ma, bracie, wczoraj też nie znaczy nic...
-Co jest grane?
Kamil odwrócił się w jej stronę. Leniwie oparł się o ladę i zmierzył Gabrielę z góry na dół. Stała oparta o zimną ścianę, a na sobie miała tylko czarną meczową koszulkę Cuprum z nazwiskiem Włodarczyk na plecach. T-shirt sięgał jej zaledwie do połowy ud, przez to eksponowała swoje długie i zgrabne nogi. Wreszcie zatrzymał wzrok na jej oczach. Wiedział, że się martwi.
-Gab.. Co ja mam ci powiedzieć? Że znów rozmawiałem z Tośką? Że powiedziałem jej, o co mi chodzi? Że ona głośno westchnęła i rzuciła tylko Kamil, zrozum mnie. Nie licz, że szybko ci to powiem. Może będzie lepiej, jeśli zrobimy sobie przerwę...?
-Co powiesz na zero siedem?

Dziesięć minut później oboje siedzieli na jasnej kanapie w salonie. Na szklanym stoiku stała butelka czterdziestoprocentowego alkoholu i dwa kieliszki. Zapowiadała się długa noc. Gabriela spojrzała na Kwasowskiego i machnęła ręką, żeby ten polewał. Nie minął moment, a szkło znajdowało się w ręce dziewczyny. Raz, dwa, trzy i wódka wypalała gardła przyjaciół.
-Wiesz.. - powiedział po piątej kolejce. - Kiedyś żałowałem, że poznałem cię z Włodim.
-Kiedyś? Czyli teraz już nie żałujesz...
-Nie, wróć. Nadal żałuję.
-Nie wiem, co się dzieje z Wojtkiem. Wydaje mi się, że po prostu dobrze się bawi z Tośką... - powiedziała nerwowo. - Kurwa, czuję, że jestem o nią zazdrosna.
-A wiesz kiedy ja jestem zazdrosny? Kiedy widzę, gdy on cię przytula, całuje... Kiedy się do niego śmiejesz, odwzajemniasz uśmiech... Kiedy tak o, przechodząc obok niego, zmierzwisz mu włosy. Nawet kiedy na niego spojrzysz.... Pamiętasz, jak na zakończenie sezonu zadałem ci jedno, ale jakże nurtujące mnie pytanie? - dał jej chwilę na zastanowienie. - ... czy z nim sypiasz. Już wtedy coś do ciebie czułem. Tylko, że nie do końca wiedziałem co. Potem pojawiła się Tośka. Zburzyła cały mój światopogląd. Powoli odzwyczajała mnie od ciebie. Tyle, że po dziś dzień, kiedy widzę was razem, kiedy łapie cię za rękę, skręca mnie od środka. Nie potrafię wytrzymać. Tak cholernie mnie to boli.
Takiego wyznania ze strony Kamila się nie spodziewała. Nie ukrywała, że lekko zbił ją tym z tropu. Nagle wierzchem dłoni dotknął jej ciepłego policzka. Wzdrygnęła się. Przymknęła powieki, by nie poddać się zupełnie i nie zaczął płakać.
-Kocham Wojtka. - powtarzała cicho, ale pewnie.
-Co on ma w sobie takiego, czego ja nie mam? Gabi, ja widzę, że ty coś do mnie czujesz.
I tu miał rację. Tę cholerną rację. Od jakiegoś czasu łapała się na tym, że przy Kamilu szybciej bije jej serce. Że częściej się do niego śmieje. Że robi się jej cieplej na sercu, kiedy siatkarz powie jej chociażby miłego dnia. Zbliżył się na niebezpieczną odległość. Zgarnął palcami niesforny kosmyk włosów i założył go za ucho szatynki. I stało się. Delikatnie, jakby się bał, złożył na ustach Gabrieli lekki pocałunek. Siedziała sparaliżowana. Wypity alkohol buzował w głowie, a ona sama traciła resztki racjonalnego myślenia. Po chwili jednak odwzajemniła pocałunek siatkarza. Przyczepiła się do jego ciała i zaczęła rozpinać guziki koszuli. Wszystko działo się jak w transie. Po chwili już znajdowali się w samej bieliźnie w sypialni chłopaka. Czuła, jak Kwasowski składa na jej ciele miliony pocałunków. Doskonale wiedziała, jak to wszystko się skończy. Sięgnęła w kierunku szafki nocnej, z której wyciągnęła paczkę prezerwatyw. Nie patrząc nawet na Kamila wcisnęła mu opakowanie do ręki.
-Skąd wiesz, gdzie trzymam gumki?! - zainterweniował.
-A jak myślisz? Kto cię w nie zaopatruje?
Po chwili oboje już byli nadzy. Kamilowy świat jakby się zatrzymał. Wreszcie miał to, czego tak bardzo i od tak dawna pragnął. Była idealna. Nie, była idealnie niedoskonała. Jedyną niedoskonałością, było to, że nadal należała do Wojtka. Wreszcie połączyli się w jedno ciało... i w tym momencie Gab przypomniała sobie wszystkie noce z Wojtkiem. Te, kiedy był najbardziej delikatny jak tylko umiał i te, kiedy ukazywał w sobie samca walczącego o dominację. Seks z Kamilem był zupełnie inny. Nie był zły, jednak Gabrieli brakowało tego czegoś, co ukazywało się, gdy kochała się z Wojtkiem. Zaczęły ją dręczyć wyrzuty sumienia. Alkohol wyparował. Próbowała sobie wmówić, że Kwasowski miał rację. Że tak naprawdę Antonia jest przyczyną jej kryzysu z Włodarczykiem. Sama myśl, że jej chłopak spędza właśnie świetnie czas z jej przyjaciółką, utwierdzała ją tylko w przekonaniu, że zdrada nie jest w tym wypadku nienaturalna. Nie wiedziała czy może jeszcze na coś liczyć ze strony siatkarza Cuprum. Obawiała się, że może to być koniec ich związku. Bo jeśli ich wspólne życie miałoby tak wyglądać, to co by było za trzy miesiące? Pół roku? Dwa lata? Gabriela jakby zupełnie wyłączyła się. Jej wzrok tkwił w suficie i nie za bardzo przejmowała się tym, co się właśnie dzieje. Nagle Kamil przestał. Husko spojrzała w jego oczy i ujrzała w nich smutek.
-Nie. To nie ma najmniejszego sensu. - chłopak usiadł na skraju łóżka i schował twarz w dłonie.
-Kamil... Przepraszam. Ja... Ja nie kontroluję tego, co się dzieje... Po prostu on wiele dla mnie znaczy. Kocham go. - przyznała delikatnie dotykając jego nagich pleców, ale przyjmujący nadal milczał. - Kamil...
Przemogła się. Pociągnęła go w swoją stronę i złożyła czuły pocałunek na jego ustach. Usiadła obok, a po chwili wtuliła się w jego ciało. 
-Kamil, to ciężkie. Z jednej strony kocham Wojtka, który całkowicie mnie lekceważy, a z drugiej czuję coś do ciebie...
-Bądźmy obok siebie. Po prostu. Po jakimś czasie stwierdzimy, czy chcemy ze sobą być..
-A Tośka?
-Nasz związek przestał istnieć w chwili jej wyjazdu. Tośki już nie ma w moim życiu. 

*

Pociąg zatrzymał się na dworcu PKP Bielsko Biała Główna dokładnie o dwudziestej pięćdziesiąt jeden. Iwanowna przy pomocy starszego mężczyzny zdjęła z półki swoją walizkę i dziękując udała się do wyjścia. Miasto już dawno pogrążone było we mroku. Stanęła na płycie peronu i mocno zaciągnęła się zimnym powietrzem. Tęskniła za stolicą Podbeskidzia. Dzięki Kamilowi pokochała to miasto i za każdym razem, gdy je odwiedzała, niezmiernie się cieszyła.
Wyszła przed dworzec i otwarła drzwi pierwszej lepszej taksówki.
-Dobry wieczór! Można? - zapytała.
-Oczywiście.
-Poproszę na Złote Łany.
Po dziesięciu minutach Kazanka zatrzymała się na osiedlu Kwasowskiego. W sypialni świeciła się mała lampa, więc dziewczyna miała pewność, że bielski przyjmujący jest w mieszkaniu. Szybko znalazła się na odpowiednim piętrze, a po krótkiej chwili przekręciła klucz w zamku i szybko znalazła się w przedpokoju. W kuchni paliły się żarówki pod wiszącymi szafkami, a na środku salonu leżała kamilowa koszula. Gabriela rozejrzała się niepewnie po mieszkaniu. Dalej, na stoliku stały dwa kieliszki i w połowie opróżniona butelka czystej. Spojrzała w stronę drzwi do sypialni. Były zamknięte. Wolnym krokiem podeszła do nich. Delikatnie złapała za metalową klamkę i nacisnęła ją. Widoku, który zastała nie spodziewałaby się nigdy. Lodowaty nóż wbił się w sam środek jej serca. Ten, którego kochała, był właśnie po upojnej nocy z jej najlepszą przyjaciółką.
-Kamil....? - jej głos ugrzązł w gardle.
-Tośka, to nie tak! - krzyknął za Iwanowną przyjmujący. Szybko poderwał się z łóżka i zakładając jedynie bokserki, pobiegł za dziewczyną. - Tośka, kurwa, zaczekaj!
Złapał ją przy drzwiach. Antonina gwałtownie odwróciła się w stronę siatkarza i obdarzając go obojętnym spojrzeniem, zapytała wprost.
-Kamil, co ty sobie wyobrażasz? Najpierw obrażasz się, że nie chcę ci powiedzieć tych dwóch pieprzonych słów, a teraz, kiedy do ciebie przyjeżdżam nakrywam cię z Gabryśką w łóżku?! Jaka ja byłam głupi, że ci zaufałam... I ona.. Najlepsza przyjaciółka... Ciekawe co teraz z nią i z Wojtkiem. Bo jak on się dowie to łatwo jej tego nie wybaczy. To koniec, Kamil.
Złapała za rączkę walizki i pociągnęła ją za sobą. Otwarła drzwi, jednak zatrzymał ją głos Kwasowskiego:
-Wiesz dlaczego? - poczekał. Antonia nieznacznie spojrzała na niego. - Dawałaś mi zbyt dużo znaków, że z nim bawisz się lepiej...

Gabriela podciągnęła nogi pod brodę i szczelnie okryła się białą kołdrą. Po jej policzkach spływały strugi łez. Dopiero teraz zrozumiała czego tak naprawdę się dopuściła. Przecież seks z Kamilem nie był tylko aktem zdrady wobec Włodarczyka, ale także Antoniny. Mimo wszystko kochała Wojtka i żałowała tego, co zrobiła. Była pod wpływem, fakt. Kamil także. Jednak nie mogła winy zrzucić na alkohol. Czuła, że właśnie zakończył się jej związek z przyjmującym lubińskiego zespołu. Była pewna, że Iwanowna od razu powie prawdę chłopakowi.
-Ej.. Damy radę. - Kwasowski usiadł przed Gabrielą i podniósł palcem jej podbródek.
-Nie wiesz, co mówisz. Nie dość, że straciłam w tym momencie przyjaciółkę, jutro pewnie stracę chłopaka.
-I wtedy wszystko już będzie proste.
-Ty się tym w ogóle nie przejmujesz, nie? - zaśmiała się ironicznie. - Kamil, do kurwy, przed chwilą zerwała z tobą dziewczyna, ze mną jutro zerwie chłopak, i ty się cieszysz?
-Gab. Zrozum. Wtedy już nam nic nie będzie stać na przeszkodzie...

Antonina bez celu włóczyła się po centrum Bielska. Pociąg powrotny do Wrocławia miała dopiero za dwie godziny. Zaraz po przyjeździe na dworzec kupiła bilet i usiadła w poczekalni. Po jej policzkach ciągnęły się czarne smugi po tuszu, oczy miała przekrwione. Z boku wyglądała jak siedem nieszczęść. Zatopiona w myślach, usłyszała komunikat.
-Pociąg do stacji Kraków Główny wjeżdża na peron trzeci tor drugi.
Przez głowę przemknęła jej myśl. Gdyby szybko zamienić bilet do Wrocławia na bilet do Krakowa, a w stolicy Małopolski wsiąść w samolot i lecieć do ojca? Przez kilka sekund rozważała opcję wylotu do Rosji. Jej decyzję przeważył jednak jeden, ale jakże silny argument - Wojtek by jej tego nie wybaczył. Myślami była przy Włodarczyku. On był niczego nieświadomy. Postanowiła jednak mu nie mówić. Bolało ją to, ale nie chciała obarczać go. Kiedyś w końcu by się dowiedział, a ona sama nie chciała go o tym informować. Obawiała się, że mogłaby tego nie wytrzymać.

Nad ranem Iwanowna znajdowała się już w swoim mieszkaniu. Pociąg miał ogromne opóźnienia, przez co w Bielsku zamiast na siedem minut przed północą, pojawił się o wpół do trzeciej. Pierwsze co zrobiła po powrocie to zaparzyła sobie mocną kawę. Wiedziała, że już nie zaśnie. Z dużą szklanką z napojem usiadła na parapecie i przyglądała się budzącemu się do życia miastu. Już po kilku minutach ujrzała śpieszących się do pracy, szkoły, czy na uczelnię ludzi. Pogrążona we własnych myślach nawet nie spostrzegła, że na zegarku widniała już dziewiąta rano. Kawa w naczyniu wystygła, a oczy nadal wpatrywały się w jeden punkt. Tym punktem był Most Tumski, a na nim wiszące kłódki. Przypomniała sobie chwilę, kiedy razem z Kwasowskim zawiesili na nim swoją, a klucz wrzucili do Odry. Po chwili rozdzwonił się jej telefon. Bała się, że to Kamil albo Gab. Niepewnie spojrzała na wyświetlacz, ale odetchnęła z ulgą, kiedy ujrzała napis Wojtek. Przeciągnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.
-No dzień dobry! - usłyszała wesoły głos Włodarczyka. Mimo że próbowała, nie potrafiła podzielić jego entuzjazmu. - I jak tam?
-Z czym? - zapytała obojętnie.
-Jak to z czym? Z Kamilem. Rozmawialiście? Jak zareagował, kiedy przyjechałaś?
-Ucieszył się. Nawet bardzo. - powiedziała sarkastycznie.
-Tośka? Co jest?
-Nic nie jest.. On i ja to przeszłość..

Kilka minut po trzynastej w mieszkaniu Iwanownej rozbrzmiał dzwonek. Niechętnie wyrwała się z drzemki i poszła otworzyć. Na korytarzu stał zdezorientowany Włodarczyk.
-Co się, kurwa, dzieje? Możesz mi wytłumaczyć, a nie owijać w bawełnę?
-Wojtek, mówiłam ci. Ja i Kamil to koniec.
Nawet nie czekała, aż przyjmujący wejdzie do środka. Głośno westchnęła i udała się do salonu. Usiadła na kanapie i po raz kolejny tego dnia przykryła się kocem po czubki uszu.
-Jak to koniec? Opowiedz mi wszystko od początku.
I co? Miała mu powiedzieć Siema, Włodi. Dziewczyna cię wczoraj zdradziła z moim facetem.? To nie brzmiało dobrze. Poprzedniego dnia postanowiła nie informować go i udawać, że Gabriela nie ma nic z tym wspólnego.
-Pokłóciliśmy się. Powiedzieliśmy sobie kilka słów za dużo i o.. koniec. Wojtek, nie truj. Skończyło się. Nie ma co się tym przejmować. Teraz się muszę skupić na studiach...

***

Przepraszam. Przepraszam, że tak to wszystko, czytaj relacje, spieprzyłam.
Ale uwierzcie, tak miało być od samego początku :)
Możecie nie wierzyć, ale cały blog już powstał, wiem wszystko, co się będzie działo i jak się skończy. Teraz wystarczy myśli przelać na... papier. Jakkolwiek w tym przypadku to brzmi.

Jeśli ktoś byłby zainteresowany - fragment piosenki Rasmentalism pochodzi z kawałka
Sny made in Polska Em rekomenduje!
Pozdrawiam!
Em.




Chciałam zdążyć na urodziny Wojtka, no ale miałybyście się za dobrze.