Idealna niedoskonałość

Idealna niedoskonałość

sobota, 8 października 2016

XXXVI. Zostaniesz ojcem. Epilog.

Niecały rok później...

Przygotowania do ślubu szły pełną parą. Uroczystość miała odbyć się w Bielsku. Nie widzieli innej możliwości. Marzyli o skromnym ślubie w bielskiej katedrze, przyjęciu w gronie najbliższych, wspaniałej podróży poślubnej. Marzyli o sobie. Całe życie czekali na to, by siebie spotkać i powiedzieć sobie, że w końcu trafili na odpowiednią osobę... Został zaledwie tydzień. Wszystko było już dopięte na ostatni guzik. Suknia wisiała w domu rodzinnym Gabrieli, obrączki schowane były głęboko w szufladzie starej komody państwa Włodarczyków. Ślub zaplanowany był na ostatnią sobotę sierpnia.
W środowy wieczór widzieli się po raz ostatni... Dali sobie wyzwanie - do tego wielkiego dnia musiały wystarczyć im tylko telefony. Stali na podjeździe przed domem rodziców Gabrieli. Wojciech trzymał delikatnie policzki dziewczyny i złożył na jej czole delikatny pocałunek.
-Za cztery dni i jakieś dwadzieścia godzin będziesz już tylko moja... - szepnął.
-Jestem tylko twoja od ponad trzech lat, panie Włodarczyk.
-Dobrze, pani Włodarczyk. - uśmiechnął się ciepło. - Przećwiczymy?
Gabriela mruknęła przed nosem, a chwilę później z telefonu siatkarza popłynęło ich ulubione Karmelove i przytuleni stawiali małe kroki w rytm muzyki. Na zewnątrz się szarzało. Z kuchennego okna, wybiegającego przed dom, przyszłym małżonkom przyglądali się rodzice Gabrieli. Na koniec tańca Wojciech złożył na ustach szatynki namiętny pocałunek i skierował się do furtki, za którą stał jego samochód.
-Do soboty, przyszła żono!

Po godzinie był w domu. Na tarasie zastał rodziców pijących herbatę. To był ich rytuał. Nie było wieczoru bez wypicia jej w swoim towarzystwie. W duchu pragnął, by jego małżeństwo z Gabrielą było takie, jak jego rodziców. Idealne. Zgodne. Trwałe. Podziwiał ich. Byli jego wzorem.
Leniwie oparł się o uchylone tarasowe drzwi i patrzył, jak ojciec czule całuje w skroń jego mamę.
-Kocham was. - powiedział cicho.
Rodzice odwrócili się w jego stronę, a na ich usta wpłynął delikatny uśmiech.
-Jesteś głodny? - zapytała pani Dorota, kiedy Wojtek usiadł na dużym wiklinowym fotelu. - Kolacja jest w kuchni...
-Dziękuję, jadłem z rodzicami Gab. Czy to normalne, że niesamowicie się boję?
Pan Henryk zaśmiał się tylko głośno.
-To nic dziwnego, synu... Pierwszy raz się żenisz...
-Pierwszy i ostatni, tato. Pierwszy i ostatni.

-O której wyjeżdżasz w piątek do Andrychowa? - zapytała Antonina, siadając obok Kamila.
-Około szesnastej, może siedemnastej... - odpowiedział, zerkając na blondynkę znad swojego telefonu. Stała przed nim w koszulce z osiemnastką. Wyglądała w niej pociągająco. Mimo że między nimi było dobrze już od prawie roku, dopiero teraz Kwasowski zrozumiał, że wszystko zaczyna się układać. Chciał tak jak Wojtek - stanąć kiedyś z Iwanowną przed ołtarzem i wypowiedzieć słowa przysięgi małżeńskiej patrząc prosto w jej oczy.
-Podrzucisz mnie do Gab? Nie opłaca mi się brać swojego samochodu...
-Tak, jasne...
-Kocham cię.
I wiedział, że było to w stu procentach szczere.

Suknia od kilku dni wisiała już na klamce szafy, buty stały tuż pod nią. Gabriela siedziała na dużym łóżku w swoim dawnym pokoju i zaczarowana wpatrywała się w śnieżnobiały materiał nie mogąc uwierzyć, że następnego dnia wychodzi za mąż. Wojtek był spełnieniem jej najskrytszych marzeń i do teraz nie mogła zrozumieć jak kiedyś mogła posunąć się do tego, by aż tak go zranić...
Wzięła z szafki nocnej czarną ramkę w której znajdowało się ich wspólne zdjęcie. To, które zrobił Kamil, podczas gdy Włodarczyk oświadczał się jej klęcząc w morzu. Wspomnienia wróciły. Była najszczęśliwszą kobietą na świecie. A następnego dnia, miała być jeszcze szczęśliwsza.
Stanęła przed wąskim lustrem i dotknęła podbrzusza...
-Masz wspaniałego tatusia...
W tym samym momencie usłyszała dzwonek do drzwi, a po chwili rozmowę jej mamy z Antoniną. Wyszła z sypialni i natknęła się na przyjaciółkę obładowaną małą walizką, pokrowcem z sukienką i przewieszoną przez ramię sportową torbą z logo BBTS-u.
-A ciebie kto napadł? - zaśmiała się Husko widząc stan fizyczny Tośki.
-Ty i Wojciech. Jakieś trzy miesiące temu. Wręczając zaproszenie na ślub. Boże...
-Co się stało? - zapytała szatynka i zamknęła drzwi.
-Za każdym razem, gdy ją widzę... - wskazała na suknię ślubną. - mam ochotę się poryczeć. Tak się cieszę twoim szczęściem, Gab!
-Ty mi lepiej mów, jak z Kamilem.
-Jest dobrze. Naprawdę jest dobrze. Cieszę się, że wszystko jest w porządku. Matka się nie odzywa, skończyła, chyba odpuściła. Nie wiem, co u Borysa. Nie obchodzi mnie to. Mam nadzieję, że będzie siedział w tym więzieniu do końca swoich dni. Ostatnio tata przyleciał z Petersburga. W końcu poznał Kamila. Jest idealnie.

Kamil zatrzymał się na podjeździe domu rodzinnego Wojtka. Przyjaciel od razu zszedł ku Bielszczaninowi i pomógł zabrać bagaże. Przy furtce zastał uśmiechniętego od ucha do ucha Kwasowskiego. Wiedział, że za tym uśmiechem nie stoi tylko jego ślub z Gabrielą, ale także dobre relacje z Antoniną. Cieszył się szczęściem przyjaciela i miał cichą nadzieję, że niedługo i on się oświadczy.
-Jak samopoczucie przed stratą wolności? - zapytał przyjmujący BBTS-u.
-Szczerze? Nie mogę się już doczekać... Chodź.

Przyjaciel poprawił kołnierzyk jego koszuli. Śnieżnobiała mucha, spoczywająca na śnieżnobiałej koszuli, dodawała mu uroku. Czuł się wyjątkowo. To był jego dzień. Jego i Gabrieli. Głęboko westchnął patrząc na Kamila i ruszył w kierunku ołtarza. Po chwili w drzwiach katedry pojawiła się Ona. Wyglądała zjawiskowo... Prowadził ją tata. Już za kilka chwil miał oddać ją w jego ręce. I mieli stać się małżeństwem. Nieprawdopodobne.
-Wojtku... Dbaj o nią. - usłyszał po chwili.
-Będę jak najlepiej tylko potrafię.

-I ślubuję ci miłość, wierność i  uczciwość małżeńską...
-Oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci...

Zastała go przed budynkiem. Siedział na małych schodkach, białą koszulę miał podwiniętą do łokci, widocznie się nad czymś mocno zastanawiał. Jego wzrok był taki... nieobecny. Przysiadła obok niego i spojrzała na niewyraźną twarz.
-Kwasu... Co jest?
-Hm? Nie... Nic. Myślę po prostu.
-Widzę, że coś cię gryzie.
-Tak się zastanawiam, ile musiało się stać, żebyśmy wszyscy byli teraz w tym miejscu... Gab, przepraszam cię.
Husko, a raczej już Włodarczyk, przymknęła oczy i oparła głowę o ramię przyjaciela.
-Wiesz... Może gdyby nie to, nie siedzielibyśmy tu teraz? Pomyśl na to od innej strony, tej lepszej...
-Kocham ją. Jest dla mnie najważniejsza i chciałbym, żeby nasz związek przeszedł na wyższy etap.
-To na co czekasz?
W tym momencie Kwasowski wyjął z kieszeni spodni czerwone pudełeczko i otworzył je przed Gabrielą. Oczy szatynki powiększyły się.
-Pędź do niej! - zganiła go.
Przyjmujący tylko szeroko się uśmiechnął i poderwał się biegnąc w kierunku sali.

Wszyscy zaproszeni goście skupili się na stojącym na środku Kamilu. Antonina stała w rogu i wysyłała nieme pytające sygnały. Kwasowski poprawił włosy, a w tym czasie Wojtek podszedł do Gabrieli i zapytał, co jest grane.
-Zaraz zobaczysz.
-Proszę wszystkich o uwagę... Proszę mi wybaczyć to, co właśnie robię, ale jeśli tego nie zrobię, będę miał do siebie żal do końca życia. Włodiego poznałem jakieś dziesięć lat temu... i szczerze? Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem, pomyślałem, że jest niezłym debilem. Sorry, Włodi. - dodał, widząc minę przyjaciela. - Ale proszę mi uwierzyć, wystarczyła chwila, żebym wiedział, że to przyjaciel na śmierć i życie. Gab poznałem za dzieciaka. Była zdecydowanie damską wersją mnie, rozumieliśmy się bez słów. Wystarczyło jedno spojrzenie i wybuchaliśmy śmiechem myśląc o tym samym. Z resztą... do dziś tak jest. Różnie między naszą trójką bywało, działy się różne rzeczy, o których najlepiej zapomnieć, ale nie wmówicie mi, że nie maczałem paluchów w tym, że teraz jesteście tu razem... jako małżeństwo. - uśmiechnął się szeroko do młodej pary. - I pozwólcie mi, że i ja wykonam dziś ruch w stronę lepszego jutra. Bo to dzięki wam poznałem kogoś, kto zmienił moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Ktoś, kogo kocham nad życie i ktoś, bez kogo nie wyobrażam go sobie dalej. Tosiu... - podszedł do Iwanownej i chwytając jej delikatną dłoń wprowadził na środek sali, a po chwili uklęknął przed nią trzymając w dłoni otwarte pudełeczko. - Wyjdziesz za mnie?
Kazanka zakryła usta dłońmi. Nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Tyle osób na nią patrzyło! W jej sercu wybuchło tysiące fajerwerków.
-Pozwól mi stać się najszczęśliwszym facetem na całym świecie...
-Oczywiście, że tak!

Widok szczęśliwej Tośki i szczęśliwego Kamila był dla świeżo upieczonych małżonków uroczy. Cieszyli się ich szczęściem, byli przecież ich przyjaciółmi.
-Pierwsza cudowna wiadomość: pobraliśmy się. - zaczął wyliczać siatkarz. - Druga: Tośka i Kwasu w końcu są na dobrej drodze... Chyba nie może być lepiej...
-Jest jeszcze trzecia wiadomość...
Włodarczyk zrobił zdezorientowaną miną, a Gabriela ułożywszy dłonie na jego barkach, stanęła na palcach i wyszeptała mu do ucha:
-Rodzina Włodarczyków właśnie się powiększa...
Stał sparaliżowany. Nie mógł powiedzieć ani jednego słowa. Stał tylko i patrzył na Gabrielę z poważną miną. Zaraz później porwał ją w swoje ramiona i mocno przytulił do siebie.
-Ale... jak? Kiedy? Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?
-Dziewiąty tydzień.
-Boże, Gab.... Kocham was!

Odszukał wzrokiem Kwasowskiego. Tańczył z Olą, całkowicie wyłączony z otaczającego świata, o czymś zawzięcie rozmawiali, co chwilę się śmiejąc. Podszedł do przyjaciół i przepraszając dziewczyną Karola, odciągnął przyjmującego na bok.
-Em... Włodi, co jest?
Nie wiedział jak mu powiedzieć...
-Kamil... Zostaniesz ojcem...
Kwasowski zbladł. Nieobecnym wzrokiem wgapiał się w tłum tańczących gości.
-Tosia... - szepnął i pobiegł w kierunku Iwanownej.
-Kawsu! ... chrzestnym!

***

To już koniec. Szkoda, niesamowicie mi szkoda, bo bardzo związałam się z tą historią.
Dziękuję Wam wszystkim, za komentarze, za obecność, za kilkunastokrotne Kiedy nowy?, za bycie po prostu...
I jest też Osoba, której pragnę podziękować nad wyraz.
Win, wiesz, że to do Ciebie.
Bo bez Ciebie Idealni by nie powstali.
Nie powstaliby bez Winiarskiej.
Nie powstaliby bez spisania się.
I mimo że nasze drogi rozeszły się w pewnym momencie Idealnych uważam za NASZE WSPÓLNE dzieło :)

Was, drodzy Czytelnicy, przepraszam za przerwy. Nie będę się tłumaczyć, to bez sensu. I dziękuję Wam za wyrozumiałość :)

Co do spraw technicznych, dokończenie Hipotermii będzie moim definitywnym blogowym końcem.

Wasza Em.