Idealna niedoskonałość

Idealna niedoskonałość

wtorek, 29 grudnia 2015

XVIII. Z kazda taka sytuacja zastanawiam sie czy to naprawde milosc.

Deszcz głośno stukał o ciemny parapet mieszkania Kamila Kwasowskiego. Sam właściciel od samego rana pił kawę za kawą, jakby tylko ona miała pomóc w całej sprawie. Niewiele spał. Od momentu kiedy wstał, przyglądał się pogrążonej we śnie Gabrieli. Dziewczyna siedziała skulona na samym krańcu kanapy, byle jak przykryta puchowym kocem, a spod jej przymkniętych powiek toczyły się ciemne strużki po rozmytym makijażu. Już nawet Kamila wykańczała ta cała sytuacja. Pragnął mieć Gabrielę tylko na wyłączność i mimo tego, że Wojciech był jego przyjacielem, miał cichą nadzieję, że wybór Husko padnie w końcu na niego.
-Dzwonił ktoś? - do uszu przyjmującego dobiegł cichy głos dziewczyny.
-Kto?
-Ktokolwiek... Tośka.. Wojtek..?
-Nie.
Gabriela delikatnie odłożyła koc na bok i zarzucając na siebie czarną bluzę bełchatowskiego klubu, która od dawna należała już do niej, udała się w stronę drzwi wyjściowych.
-Gab, gdzie ty idziesz? - zapytał, podążając za dziewczyną.
-Idę do siebie. Muszę ogarnąć parę spraw.
I już kiedy prawie zamykała drzwi, Kwasowski zatrzymał ją. Pociągnął brutalnie za rękę, że aż na niego wpadła. Jej czarne o ciągłego płaczu oczy wpatrywały się w beznamiętną twarz siatkarza. Pierwszy raz był w stosunku do niej tak chłodny. To uczucie było dla niej aż dziwne.
-Kamil...
-Gab, kurwa, jeśli ty myślisz, że ja odpuszczę to jesteś w dużym błędzie. Będę to powtarzał jak mantrę: tak miało być. Gab - chwycił jej twarz w swoje ogromne dłonie tak silnie, że przez ciało szatynki przeszedł ból - przecież ty mnie, kurwa, kochasz.
-Właśnie, kurwa - zaakcentowała - z każdą taką sytuacją zastanawiam się czy to naprawdę miłość.

Wyszła z klatki i w tym samym momencie naciągnęła na głowę kaptur zimowej kurtki. Sznurówki niedbale wcisnęła w buty, a następnie schowała ręce do kieszeni. Musiała wyglądać okropnie. Tak z resztą było. Jej twarz, schowana pod kosmykami ciemnych włosów, nie wyrażała żadnych emocji. Pragnęła w tej chwili położyć się do łóżka i zasnąć. Zapomnieć o problemach, które już dawno ją przerosły. Pochłonięta wspominaniem najlepszych chwil jej związku z Wojciechem nawet nie poczuła jak ktoś, kto ją mijał, trącił ją w ramię.
-Gab? - usłyszała, jednak nie odwróciła się. - Gab! Co jest? Gab, słyszysz mnie?
-Mat, daj mi spokój. - powiedziała spokojnie w kierunku kroczącego obok niej Sacharewicza. - Nie mam siły na pogadankę.
Środkowy zatrzymał się i tępo wpatrywał na oddalającą się postać dziewczyny. Takiej reakcji ze strony pracownicy działu marketingu, a prywatnie swojej dobrej koleżanki nie spodziewał się nigdy.

Piętnaście minut później Husko siedziała na parapecie w oknie czwartego piętra. Na kolanach trzymała arkusz opalonej beżowej kartki. Takiej, na której zawsze pisała listy z życzeniami świątecznymi. W prawej dłoni dzierżyła pióro i jakby bała się postawić choćby jedną literę, że ta może spowodować oszpecenie całego papieru. Antonino... napisała drżącą ręką. Po raz pierwszy pisała list do swojej przyjaciółki.. ha! wiedziała, była świadoma, że nie może już tak nazywać Iwanownej. Bo kiedyś obiecały sobie coś. Przyrzekły sobie, że nigdy, ale to przenigdy ich przyjaźni nie zagrozi żaden mężczyzna. A teraz? Na ich drodze stanęło ich aż dwóch.

Kiedy Wojciech skrupulatnie odrzucał połączenia od Kwasowskiego, Kamil walczył ze sobą. Wielokrotnie wybrał numer Kazanki i od razu rozłączał się karcąc się w myślach. Sam tak naprawdę już nie wiedział czego chce. Z Gabrielą oddalali się od siebie. Czuł to. Powoli dochodził do wniosku, że zauroczenie, które poczuł do Gabrieli, a pochopnie nazywał miłością, było spowodowane zazdrością. Tak bardzo zazdrościł Wojtkowi. Przecież Włodarczyk osiągnął niemal wszystko o czym on marzył - złoty medal Mistrzostw Polski, gra w Lidze Mistrzów, powołanie do reprezentacji, srebro na Uniwersjadzie w Kazaniu i w końcu to, co dla Kwasowskiego było najwyższym celem - miłość. 
Uwiedzenie Gabrieli było zemstą. I może Bielszczanin poczuł coś do niej, z czasem przyzwyczaił się do jej nad wyraz częstej obecności, śmielszych gestów, ale najbardziej chciał zemścić się na przyjacielu...

*

Czerwony koc, na którym leżała usłyszał już chyba historię całego jej życia. Trzeci dzień po pamiętnej wizycie Bielszczan, a Iwanowna nadal nie opuszczała swoich czterech ścian. Nie wiedziała, którą godzinę już spędzała w sypialni. Może pierwszą, czwartą, dziesiątą? Nie liczyła czasu. Nie było jej go szkoda. Ból wziął górę. Ból duszy, ale też ciała. Od kilku dni nie czuła się najlepiej i nie wiedziała czym było to spowodowane.
-Straciłam już wszystko.. - westchnęła sama do siebie. - Nawet Wojtka.
To paradoksalne. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie było spotkania, na którym by sobie z przyjmującym Cuprum Lubin nie dogryzała, a teraz? Teraz byli najlepszymi przyjaciółmi... do czasu ostatniej rozmowy. Kazanka wielokrotnie próbowała nawiązać jakikolwiek kontakt z Włodarczykiem, jednak każda próba spalała na panewce. Z czasem uświadamiała sobie, że wszystko było jej winą. Gdyby nie pojawiła się na imprezie kończącej ostatni sezon PlusLigi, nie poznałaby Kamila, nie zwróciłaby na siebie jego uwagi, nie doszłoby do pocałunku z Wojtkiem i co najważniejsze - te pół roku wyglądałoby zupełnie inaczej.
Zarzuciła na siebie puchowy koc i wyszła na balkon. Ściemniało się. W oddali ujrzała oświetloną Halę Stulecia. Przypomniała sobie jak na początku mieszkania we Wrocławiu udała się tam na spacer z Kwasowskim. Z kieszeni czarnych dżinsów wyciągnęła komórkę. Podjęła decyzję. Szybko znalazła numer Wojtka i nacisnęła zieloną słuchawkę. Od razu połączenie zostało odrzucone. Powtórzyła próbę dwukrotnie. Za każdym razem Włodarczyk robił to samo. Kiedy Kazanka nie poddawała się, przyjmujący odebrał.
-Wojtek, musimy porozmawiać.
-Nie mam już o czym z tobą rozmawiać, nie możesz tego pojąć?
-Przyznaję, to wszystko moja wina, ale daj mi to wytłumaczyć...
-Iwa, miałaś swoją szansę. Zmarnowałaś ją. Teraz daj mi żyć dalej.
Pik... Pik... Pik...

Już siódmy raz, kiedy żółto niebieska Mikasa lądowała poza granicami boiska lubińskiej hali. Niepokoiło to trenera Cretu, który już kilka dni wcześniej zauważył inne zachowanie Wojtka. Po zakończonym treningu Włodarczyk leżał na parkiecie i wpatrywał się w ciemny sufit.
-Kurwa!
Pragnął w tej chwili tylko jednego: pojechać do rodziców i zaszyć się w swoim pokoju na poddaszu. Chciał znów poczuć się małym chłopcem. Znów siedzieć pod ciepłym wełnianym kocem, którym okrywał go dziadek Julian w zimowe wieczory. Chciał znów powoli pić gorące kakao i pragnął znów zwierzyć się mamie, bo tylko ona potrafiła pomóc w takich sytuacjach. Tak bardzo już chciał świąt... Wiedział jednak, że przed nim dwa tygodnie ciężkiej pracy.
-Włodi. - usłyszał.
-Daj mi spokój.
-Co jest? - Łomacz wszedł na płytę boiska i kucnął przy przyjmującym.
-Nie chce mi się żyć.
-Co ty pierdolisz?!
-Gregor... Mam trochę na głowie.. Idź do domu, ja też zaraz spadam.

W mieszkaniu pojawił się na dwadzieścia minut przed godziną dwudziestą pierwszą. Pierwsze co zrobił to spojrzał na telefon, którego zapomniał zabrać ze sobą. Zaniepokoiło go dziesięć nieodebranych połączeń od Antoniny. Przecież dzień wcześniej rozmawiał z nią i jasno powiedział, że Kazanka zmarnowała swoją szansę. Nie przejął się tym jednak za bardzo, bo odłożył telefon, nie odpowiadając na próbę kontaktu dziewczyny. Dosłownie kilkanaście sekund później komórka znów dała o sobie znać.
-Tośka, mówiłem ci, że nie mamy o czym rozmawiać.
-Wojtek... mam problem.
-Ale mnie twoje problemy nie obcho... - Kazanka nie dała siatkarzowi dokończyć zdania, przerwała mu w pół słowa.
-Jestem w ciąży.

***

Wynagradzam Wam tak długie czekania na poprzedni rozdział.
Tak, zamiast się uczyć geografii (niestety rozszerzonej) piszę Idealnych :3

I jak teraz?
Pozdrawiam
Em!

Szczęśliwego Nowego Roku!





niedziela, 27 grudnia 2015

XVII. Masz sie o wiele lepiej niz ten dupek mowil...

Wydarzenia ostatnich dni nie wpłynęły dobrze na Gabrielę i Kamila. Dwójka non stop się kłóciła. Husko próbowała nie dopuszczać do siebie siatkarza, ale w chwili zwątpienia pozwalała na małe gesty ze strony Kwasowskiego. Zadawała sobie jedno pytanie: dlaczego do tego wszystkiego dopuściła. Przecież miała niemal idealne życie. Wymarzoną pracę, kochającego chłopaka. Wszystko zaprzepaściła. Czuła po kościach, że jej plany na przyszłość z Wojtkiem są już stracone. Na samą myśl o reakcji Włodarczyka dostawała drgawek. Wiedziała, że zawiodła wszystkich - Tośkę, Karola i Olę, z którymi nadal utrzymywała kontakt, Wojciecha, jego rodziców, z którymi się tak zżyła i siebie samą. Jedyną osobą, która wydawać się mogło, że cieszyła się z obrotu sytuacji był Kamil. Jego nie ruszało sumienie. Nie robił sobie wyrzutów. Nawet świadomość, że traci przyjaciela nie była tak straszna w świetle tego, że zyskuje Gabrielę.

-To i tak nie ma najmniejszego sensu. - usłyszała, a po chwili jedynym sygnałem w telefonie był sygnał przerwanego połączenia.
Gabriela wiedziała, że rani Kamila. Wiedziała też, że swoim zachowaniem rani niczego nieświadomego Wojtka. Nienawidziła lecenia na dwa fronty wśród kobiet. Gardziła takimi.. A teraz? Sama tak robiła. Nienawidziła się za to. Czuła odrazę do samej siebie. Niejedną noc z tego powodu przepłakała. Niejeden raz Kwasowski przyłapał ją na chwili zwątpienia. Mimo to nie potrafiła wybrać. Stała między młotem a kowadłem.
Biała koszulka poleciała w stronę małej sportowej torby. Usiadła zrezygnowana na łóżku i schowała twarz w dłoniach. Z każdą minutą pomysł wyjazdu do Wrocławia wydawał się jej coraz bardziej idiotyczny. Podjęła jednak decyzję i nie mogła się z niej ot tak wycofać.  Następnego dnia na kwadrans przed godziną szóstą rano dziewczyna wsiadła do samochodu przyjmującego BBTSu. W powietrzu unosiła się gęsta atmosfera. Dzień szósty grudnia nie napawał optymizmem.

Gabriela przymknęła powieki, kiedy opuszczali Bielsko. Po chwili po policzku dziewczyny spłynęła łza. Tak cholernie bała się tego wszystkiego. A najbardziej chyba tego, że może być już za późno. Cisza ze strony Włodarczyka była naprawdę niepokojąca i tylko pogarszała sprawę. Myśli zaprzątające głowę były coraz bardziej uciążliwe, ale z każdą z nich szatynka uzmysławiała sobie jak wielki błąd popełniła. Przecież Kamil.. Kamil był jej przyjacielem, a to, co zrobiła było najgorszym świństwem jakie świat mógł zobaczyć... To Włodarczyk był jej celem. Celem jej marnego istnienia.
Jednak tego, co ujrzała po wejściu do mieszkania Iwanownej spodziewać się nie mogła nigdy.

*

Antonina szczelnie zakryła się puchowym zielonym szalikiem. Długie blond włosy wystawały spod czarnego kaptura opadając na ciemną zimową kurtkę dziewczyny. Stojąc na moście Tumskim przyglądała się zawieszonym na nim kłódkom. Bez problemu odnalazła tą, którą kilka tygodni wcześniej zawiesiła razem z przyjmującym bielskiego klubu. Zdrada Kamila bolała ją, lecz nie tak mocno jak zdrada Gabrieli, która była dla niej jak siostra. Próbując w jakiś tylko jej znany sposób pozbyć się kłódki z turkusowej obręczy mostu, usłyszała przy swoim uchu zachrypnięty głos siatkarza.

- Skąd ja wiedziałem, że tutaj będziesz? - Antonina spojrzała na Wojtka lekko się uśmiechając. Nie wiedziała dlaczego i czym zasłużyła sobie na takie zainteresowanie ze strony chłopaka. - Zbieraj się, dzisiejszego wieczoru nie pozwolę ci znowu spędzić samotnie.
Włodarczyk siedział na przeciwko Kazanki opierając się o ziemną ścianę. Co jakiś czas popijał w ślad za dziewczyną czerwone wino prosto z butelki. Zastanawiał się jak rozpocząć z nią po raz kolejny rozmowę na temat jej i Kamila. Nie potrafił zrozumieć zachowania swojego przyjaciela, wiedział, że Antonina nie była dla Kwasowskiego jednorazową przygodą na jedną noc. - Dzwonił? - zapytał, upijając po chwili dość duży łyk czerwonej cieczy. - Kwasu? - spytała. Wojtek przytaknął twierdząco głową. Antonina nabrała głęboko powietrza, gwałtownie podniosła się do góry i podeszła do okna, opierając się dłońmi o ciemny parapet. - Nie, nie dzwonił. Nie odebrałabym od niego telefonu, doskonale o tym wie. Chociaż w tej kwestii nigdy mnie nie zawiódł. - W jakiej? - Czasami wydaje mi się, że zna mnie lepiej niż Ryśka.
Dochodziła dwudziesta trzecia. Antonina siedziała na zimnych panelach w salonie opierając się głową o klatkę piersiową przyjmującego. Z laptopa leżącego w drugim końcu pokoju, wydobywała się muzyka. Kazanka cicho pod nosem nuciła kolejne strofy piosenki.
Nie wiem, sam już nie wiem, czy to warto kochać Ciebie? Bez pamięci, tak jak kiedyś, kochać tak, jak Ty mnie, gdy Twój dzień był mym dniem.
- Tośka.. - Jest dobrze. Naprawdę. - Dlaczego Ci nie wierzę? - Bo jesteś przewrażliwiony.
Wygrywa tam kareta znów się obędę smakiem.
- Od Niemena po rap? Kto ci to zrobił? - Ty z Kwasem. - odpowiedziała i pierwszy raz od dłuższego czasu szczerze uśmiechnęła się do chłopaka. - Nie mogę pojąć jego decyzji. Naprawdę byłem przekonany, że mu zależy. Z resztą byłby skończonym idiotą, gdyby mu nie zależało. - Włodarczyk spojrzał w błękitne oczy dziewczyny. Prawą dłoń skierował na brodę dziewczyny. - Jak mógł sobie ciebie odpuścić? Usta Włodarczyka zbliżyły się do ust Iwanownej. Dziewczyna nie protestowała. Odwzajemniała pocałunki chłopaka, pomagając mu zdjąć w tym samym czasie poszczególne części garderoby. Świat wirował w okół, wypite wino buzowało w żyłach tej dwójki. Kiedy Włodarczyk popchnął Antoninę na wielkie łóżko, dziewczyna oprzytomniała. - Nie, Wojtek! - krzyknęła i szybko pozbierała porozrzucane ubrania na po pokoju. - Nie możemy. Masz Gabi. Przyjmujący leżał na łóżku, dłońmi przykrył twarz. - Przepraszam. Po prostu.. - Brakuje ci Gabrieli. - dokończyła za chłopaka.
Nad ranem Antonina przebrana w koszulkę przyjmującego z Lubina, krzątała się po mieszkaniu. Włodarczyk, został poprzedniej nocy w mieszkaniu dziewczyny. Razem z nią spędził noc na rozmowie. Dopiero nad ranem zasnął. Iwanowną targały wyrzuty sumienia. Nie miała odwagi powiedzieć mu, co tak naprawdę wydarzyło się kilka tygodni wcześniej w mieszkaniu przyjmującego z bielska. Z głębokich zamyśleń wyrwał ją szczęk przekręcanego klucza w drzwiach. Trzymamy kubek z kawą wypadł Kazance z ręki na widok gości. Kwasowski stał obok Gabrieli. Widok koszulki, którą miała na sobie Antonina sprawił, że krew w jego żyła się zagotowała. - Wojtek? - powiedziała Gabriela spoglądając na wiszącą na wieszaku kurtkę chłopaka. Po chwili wleciała do sypialni dziewczyny. - Gabryśka! To nie tak! - krzyknął za brunetką chłopak. Chciał za nią pobiec, lecz natrafił po drodze na ciężką pięść Kwasowskiego. - Stary, kurwa! Włodarczyk szybko pozbierał się i poleciał za Gabrielą. Kwasowski stał na przeciwko Tośki i ze wściekłością w oczach przyglądał się dziewczynie. - Zadowolony jesteś z siebie? Po co tutaj przyjechałeś? - Chciałem zobaczyć jak się masz, ale jak widać - wskazał na dziewczynę - masz się o wiele lepiej niż ten dupek mówił. - Przyjechałeś tylko po to bym was nie wydała. Więc jeśli się pośpieszysz, możliwe, że Gabryśka nie zdąży mu powiedzieć jakże radosnej nowiny. - dziewczyna udała się do kuchni. Oparła się o ciemne kuchenne meble, a łzy powoli spływały z jej oczu. Po chwili usłyszała zachrypiały głos Kamila. Nie sądziła, że dalej jest w jej mieszkaniu. - W czym jest lepszy? - Wolał mnie, a nie ją. - odpowiedziała patrząc mu w oczy.
Kazanka leżała na łóżku, stróżki łez torowały sobie drogę po bladych policzkach dziewczyny. Pusty wzrok wbijała w jasny sufit. Myśli kłębiły się w jej głowie, a muzyka lecąca z laptopa nie napawała jej dobrym nastrojem. Emocje brały nad nią górą po raz kolejny, a ona sama nie miała siły z nimi walczyć. Leżąc tak, zastanawiała się czy nie wyjechać do Petersburga, gdzie aktualnie przebywał jej ojciec. -Przecież tam wszystko musiałoby być prostsze. Z dala od ciebie - powiedziała sama do siebie przyglądając się zdjęciu na którym widniał uśmiechnięty przyjmujący bielskiego klubu. Już miała podejść do leżącego na podłodze laptopa, gdy do jej uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Niepewnie podeszła do mahoniowych drzwi i przekręciła metalowy zamek. Gdy otworzyła drzwi, jej oczom ukazał się Wojtek opierający się o zimną ścianę klatki. Po chwili podszedł do Kazanki i bez cienia zawahania wpił się w jej czerwone usta. Antonina odepchnęła go od siebie patrząc na niego ze zdziwieniem. Na twarzy przyjmującego pojawił się pełen kpiny uśmiech. - Przynajmniej teraz miał za co mi przywalić. - odparł, po czym znów zatopił się w ustach dziewczyny. Jego gesty były silne i brutalne. Nie zważał na protesty dziewczyny. Dopiero siarczysty policzek wymierzony w jego stronę rozjaśnił jego umysł. Masując obolałą część ciała, spoglądał na dziewczynę. Była w szoku. Nie wiedziała co mam powiedzieć, co zrobić i jak się zachować. Nigdy wcześniej nie widziała takiego Wojtka. Aroganckiego dupka. - Wiedziałaś? - zapytał, lecz gdy zamiast odpowiedzi zobaczył Iwanowną ze spuszczonym wzrokiem, lekko zaśmiał się pod nosem. - Jasne, że wiedziałaś. To dlatego to wszystko. - Co ja ci miałam powiedzieć? Cześć Włodi, wiesz Kwasu i ja to przeszłość, bo nakryłam go w łóżku z inną. Ah i ta inna to twoja dziewczyna? Tego byś chciał? - To twoja wina. Gdyby nie ty, nie straciłbym najlepszego kumpla i kobiety swojego życia. Gdybyś nie pojawiła się i nie zaczęła mącić między nami wszystkimi nic by się nie wydarzyło. - Wojtek! Oni tego do cholery chcieli! Zrozum, że nie miałam z tym nic wspólnego. - To ty ich popchnęłaś ku sobie. Przez ciebie olałem Gab, to ty miałaś gdzieś uczucia Kamila. To twoja wina. - powiedział przez zaciśnięte zęby. - Zniknij w końcu z mojego życia. Po tych słowach Włodarczyk odwrócił się i nie zważając na słowa dziewczyny zbiegł po ciemnych schodach by w końcu z hukiem zatrzasnąć za sobą drzwi do klatki schodowej.


***

Bry!
Spóźnione wesołych świąt i wczesne szczęśliwego Nowego Roku! :)
Życzę Wam abyście mieli przyjemność oglądania zdobycia przez naszych siatkarzy awansu olimpijskiego. Bo to chyba najpiękniejszy prezent, jacy my, kibice, możemy sobie wymarzyć :)

Pamiętacie jak rozdział temu mówiłam Wam, że czeka na Was mała niespodzianka?
Teraz coś Wam pewnie w treści nie pasuje... a raczej w stylu pisania...
BINGO!
Drugą, znacznie dłuższą od mojej, część napisała Win.
Dziękujcie jej :)

Nie, to nie powrót. To jednorazowa przygoda.
Mam nadzieję, że następny będzie już o wiele szybciej...

A teraz...
Jestem taaaaaka pełna, ale sałatki nie odmówię :3
Do następnego!
Pozdrawiam
Em.
nie mam pojęcia dlaczego ten tekst jest taki rozciągnięty -.-

niedziela, 29 listopada 2015

XVI. Tylko na boisku moge z nim wygrac.

Gabriela powoli odłożyła torby z zakupami na kuchenny blat. Właśnie wróciła z przedświątecznych zakupów. Wigilię i Boże Narodzenie planowała spędzić razem z Włodarczykiem i jego rodziną w Andrychowie, jednak teraz nie wiedziała jak to będzie. Rozpoczął się grudzień. W Bielsku pogoda była taka jaka miała być w święta - delikatnie prószył śnieg. Dziewczyna zajęła się rozpakowywaniem toreb, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Była niemalże pewna, że to Kwasowski albo któryś z zawodników BBTSu, z którymi bardzo się zżyła. Zostawiła siatki i udała się do przedpokoju. Jakie było jej zdziwienie, kiedy na korytarzu ujrzała opierającego się o ścianę swojego chłopaka.
-Wojtek? - zapytała przestraszona. - Co ty tu robisz...? - obawiała się najgorszego. Obawiała się, że to właśnie tego dnia przyjmujący z nią zerwie.
-Cześć, kochanie. Jak to co? - przytulił ją do siebie. - Przyjechałem cię odwiedzić. Nie mów, że się nie cieszysz..
-Znaczy... Pewnie, że się cieszę. Wchodź.

Ledwo Husko zdążyła zamknąć drzwi za siatkarzem, a ten już buszował w reklamówkach pozostawionych na ladzie. Dziewczyna, gdy to zauważyła, szybko podbiegła do chłopaka i delikatnie uderzyła go po dłoniach.
-Ej! Bo nie będzie niespodzianki!
-Niespodzianki?
-A jak myślisz? Co w tych siatkach jest innego jak prezenty na święta? - spojrzała na chłopaka siadającego na krześle. - Tak w ogóle... To co ty tu robisz? Dlaczego nie zdzwoniłeś? Stało się coś?
-Nie.. W sumie nie.. Chociaż - Gabriela mocno zacisnęła powieki, czekając aż Włodarczyk zacznie oskarżać ją o zdradę. - tak, stało się. - pierwsza łza wypłynęła na blady policzek dziewczyny. - Co się stało z Tośką i Kamilem?
-A co się miało stać...? - udała, że o niczym nie wie.
-Nie słyszałaś? Kamil ci nie mówił? Rozeszli się...
Husko spojrzała na Włodarczyka udając, że o niczym nie wie. Gra aktorska wychodziła jej niemalże idealnie. Pytała o przyczyny, próbowała z chłopaka wyciągnąć jak najwięcej informacji, żeby tylko nie zrzucać podejrzeń na swoją osobę. Kiedy przygotowywała kawę po raz kolejny zadzwonił dzwonek do drzwi. Bez najmniejszych chęci udała się do przedpokoju i zajrzała kto tak się dobijał do jej mieszkania. Po kilku sekundach próg domu przekroczył Kwasowski. Chciał na powitanie pocałować szatynkę, ale ta odsunęła się od niego, patrząc wymownie na siatkarza i wskazując ruchem głowy na stojące koło szafki sportowe buty Wojtka.
-Włodi? - zdziwił się bielszczanin. Dziewczyna tylko przytaknęła i przyłożyła wskazujący palec do ust na znak, żeby przyjmujący przypadkiem się nie wygadał.
-Chyba o niczym nie wie... Także bądź cicho.

Kwasowski spokojnie wszedł do małej kuchni. Zachowywał się jakby nigdy się nic nie stało. Przywitał się z przyjacielem, zapytał, co u niego słychać, pogratulował ostatniej wygranej. Nie poruszał tematu Iwanownej. I tak już stąpał po cienkim lodzie, nie chciał pogorszyć swojej i Gabrieli sytuacji. Z opresji wybawiła go Husko pytając Włodarczyka o święta.
-No i właśnie moja mama zapraszała też ciebie - spojrzał na Kamila. - z Tośką.. Ale w tej sytuacji nie wiem jak to będzie.
Przyjmujący bielskiej drużyny głęboko westchnął, głowę oparł o zimne kafelki na ścianie, a oczy przymknął.
-Wojtek...
-Kamil, ja nie chcę naciskać, ale ona jest w tragicznym stanie. Całymi dniami przesiaduje w mieszkaniu, nic nie je. Nie chodzi na wykłady... Co się między wami stało?
-Nic się nie stało.
-Kamil, kurwa!
W tym momencie dziewczyna ledwo powstrzymując łzy wyszła z pomieszczenia. Nie miała siły okłamywać swojego chłopaka. Chłopaka, którego nadal kochała. Usiadła na parapecie wpatrując się w panoramę Bielska. Postanowiła poczekać, aż mężczyźni porozmawiają.
-Wojtek, ja nie miałem siły walczyć z wiatrakami. To serio nie miało sensu.
-Nie miało sensu?! Chłopie, czy ty siebie słyszysz?! Skoro nie miało sensu, Tośka nie siedziałaby teraz we Wrocławiu w takim stanie!
-Co z nią jest?
-Jak to się na depresji nie skończy... będzie dobrze.

Trzy godziny później Kwasowski opuścił mieszkanie szatynki. Zbliżała się osiemnasta. Gabriela wzięła się za przygotowywanie kolacji, kiedy do małej kuchni wszedł Wojtek. Przytulił się do dziewczyny i ułożył głowę na jej ramieniu. Tęsknił za nią. Szczerze za nią tęsknił. Chciał ją mieć przy sobie. Każdego ranka budzić się obok niej i obok niej zasypiać. Wiedział jednak, że w obecnym trybie to niemożliwe. Sam miał ważny kontrakt z Cuprum, zaś Gab miała stałą pracę w Bielsku.
-Wojtek.. nie. - westchnęła, kiedy usta chłopaka znalazły swoje miejsce na jej szyi, a prawa ręka błądziła pod jasną koszulką.
-Co się dzieje?
-Nie czuję się ostatnio najlepiej.
Czuła do siebie odrazę, obrzydzenie spowodowane tym, że najpierw sypia ze swoim facetem, a potem idzie do łóżka z jego najlepszym kumplem. Noc z Kamilem spędzała jej sen z powiek. Nie spała, piła jedną kawę za drugą, nie czuła się najlepiej: i fizycznie, i psychicznie. Usłyszała ciche westchnięcie szatyna. Przymknęła oczy, by kolejna tego dnia łza nie ujrzała światła dziennego. Po chwili Wojtek opuścił kuchnię i zabrawszy z salonu swoje rzeczy, udał się do przedpokoju. Gabriela oparła się o futrynę drzwi. Ze smutkiem patrzyła na ubierającego się Włodarczyka. Siatkarz szybko poprawił kaptur i rzucając dziewczynie beznamiętne spojrzenie, powiedział krótkie Odezwij się jak ci przejdzie, a następnie wyszedł z mieszkania. Szatynka podeszła do drzwi i przesuwając dłonią do ciemnym drewnie zacisnęła rękę w pięść. Nie tak to miało wyglądać, Gabrielo...

***

Para unosiła się znad kubka z czarną jak smoła cieczą. W mieszkaniu panowała głucha cisza. Biała koszulka bielskiego klubu z nazwiskiem Kwasowski wisiała na Antoninie jak na wieszaku. Od tego pamiętnego incydentu Kazanka niknęła w oczach. Nieprzespane noce, ciągły płacz, kawa za kawą nie pomagały jej w zwalczeniu uporczywych myśli.
Siedząc już kolejną godzinę na parapecie okna i przyglądając się mostowi Tumskiemu usłyszała szczęk kluczy w zamku. Leniwie odwróciła głowę w stronę drzwi wejściowych i ujrzała zatroskaną minę Wojtka. Dochodziła dwudziesta druga.
-Miałeś być w Bielsku... - zauważyła.
-Byłem. - podszedł do blondynki i przytulił ją do siebie. - Jak się czujesz?
-Tak jak dwa dni temu. Tak jak wczoraj i tak jak dzisiaj rano. Nic się nie zmieniło.
-Tośka. Może mi w końcu powiesz, co się stało?
-Kamilowi się po prostu znudziło.
-Kurwa, to jest niemożliwe! Znam go tyle lat! On by czegoś takiego nie zrobił. A po drugie jemu cholernie na tobie zależało.
-Zależało. Czas przeszły, Wojciechu.
Zeskoczyła z parapetu i złapawszy kubek udała się do kuchni. Włodarczyk pomaszerował za nią.
-Tośka, nie wierzę ci. Coś się musiało stać.
-Wojtek... - westchnęła. - Daj żyć. Błagam. Coś się kończy, coś się zaczyna. Bywa. Tak musiało być. Ja jeszcze trochę się pomęczę i też mi przejdzie... A teraz, wybacz, idę spać. Najlepiej byłoby jakbyś też pojechał. Rano masz trening.

Włodarczyk obrał kierunek Lubin. Tak bardzo pragnął znaleźć się już w swoim mieszkaniu, wziąć prysznic i zakopać się w ciepłej pościeli. Chciał zapomnieć o wszystkim. Marzył o chwili spokoju. Bał się o związek Kamila i Antoniny. Choć tak naprawdę już chyba nie mógł nazywać tego związkiem. Na dwadzieścia minut przed północą zapalił światło w lubińskim mieszkaniu. Kilka minut zajęła mu wieczorna toaleta, kolację sobie odpuścił i udał się do sypialni. Położył się na łóżku, a jego wzrok utkwił w białym suficie. Bolała go cała ta sytuacja. Wiercił się z boku na bok aż w końcu jego wzrok przykuła leżąca na stoliku przy łóżku bransoletka. Należała do Gab. Sięgnął po nią i obracał w palcach. Zapomniała jej ostatnim razem zabrać. Po chwili wyciągnął rękę po telefon i wybrał skrzynkę wiadomości. Odnalazł smsy z Husko i wystukał parę literek.
Przepraszam za moje zachowanie. Ta cała sytuacja już mnie przerasta. Nie może być tak jak dawniej? Przepraszam jeszcze raz za dziś. Kocham Cię. W.

-Kamil, musimy coś zrobić. Chyba nie chcesz, żeby Wojtek się dowiedział. - Gab nie wytrzymała i już następnego dnia rano poprosiła Kwasowskiego, by ją odwiedził.
-Nie było by tak lepiej? Kochanie, ja naprawdę mam dość humorków Tośki. Może lepiej by było, że Włodi się dowiedział? I my mieliśmy spokój, i on nie traciłby niepotrzebnie czasu.
-Nie traciłby niepotrzebnie czasu?! - wybuchnęła. - Kamil, ja go kocham!
-A co czujesz do mnie? - zapytał patrząc prosto w oczy szatynki, w których powoli gromadziły się łzy.
I była rozdarta. Stanęła między młotem a kowadłem. Bo z jednej strony cholernie kochała Wojtka i to z nim chciała założyć w przyszłości rodzinę, za to z drugiej darzyła uczuciem bielskiego przyjmującego.
-Ja... Ja nie mogę mu tego zrobić.
Przyjmujący spojrzał na dziewczynę z żalem. Sięgnął po leżącą obok bluzę. Zarzucił ją szybko na siebie i zbierając swoje rzeczy udał się do wyjścia.
-Kamil! Nie zrozum mnie źle. Po prostu on zawsze będzie tym pierwszym.
Chłopak wrócił się. Stanął przed Gabrielą i założywszy zbłąkany kosmyk włosów za jej lewe ucho szepnął:
-Nie wiem co w nim takiego jest... Wiem, że tylko na boisku mogę z nim wygrać... Ale wiedz, że nie odpuszczę. Jedyne, co mogę dla ciebie teraz zrobić to wybrać się do Wrocławia i pogadać z nią, żeby mu nic nie powiedziała. Choć i na to może być już za późno.

***
PRZECZYTAJ NOTKĘ DO KOŃCA.

Żyję.
 Choć i z tym ostatnio bywało słabo. 
Niezmiernie cieszę się, że w końcu udało mi się ten rozdział napisać.. i nawet jak dla mnie nie jest najgorszy. Victoria!
I przepraszam. Miałam mega dużo na głowie i tak, jak pisałam w komentarzu pod ostatnim rozdziałem, pisanie to, niestety, ostatnia rzecz, o której myślę.
 Przepraszam za błędy. Nie czytałam drugi raz, żeby poprawić. 

Ale!
Żeby wynagrodzić Wam to czekanie  27 dni! ;oo   w następnym rozdziale niespodzianka!
Nie zgadniecie jaka. Huhuhu :D

A tak serio - kto zgadnie, jest moim mistrzem.
Win, nie waż się brać udziału w konkursie!

Mały apel to Was: wiem, że niektóre pewnie chciałyby, żeby nowy rozdział pojawiał się codziennie. Wiem, że z niecierpliwością czekacie na dalsze części tej historii. Ale proszę Was, nie naciskajcie, bo to nie na tym polega.
Napisanie rozdziału, kiedy nie ma się za grosz weny naprawdę nie jest łatwe, a komentarze "kiedy nowy?" wcale nie pomagają. Stwarzają tylko coraz większą presję. A pisanie ma być przyjemnością, czyż nie? Dajcie mi czas na ogarnięcie prywatnych spraw, które ostatnio nieco się posypały...
Dziękuję :)

Pozdrawiam cieplutkoo!
Em. 




poniedziałek, 2 listopada 2015

XV. Skad wiesz, gdzie trzymam gumki?!

Minęły dwa tygodnie od poważnej rozmowy Gabrieli i Kamila pod katowickim Spodkiem. Relacje Kwasowskiego i Iwanownej wcale się nie poprawiły. Nadal były neutralne. Przełom nastąpił natomiast w związku Husko i Włodarczyka. Przyjmujący lubińskiego zespołu z dnia na dzień przestał się odzywać. Nie odbierał połączeń, niektóre nawet odrzucał. Nie odpisywał na wiadomości. Niekiedy tylko wymienił parę słów ze swoim przyjacielem. Gabriela w ogóle nie miała pojęcia, co się dzieje. Jej zły stan emocjonalny wyczuł Kwasowski. Zaraz po zakończeniu czwartkowego treningu, pojawił się w gabinecie szatynki. Kątem oka spojrzał na siedzącego po drugiej stronie pomieszczenia Maćka, który wypełniał dokumentację. Dyrektor marketingu nawet nie zarejestrował obecności przyjmującego w pokoju.
-Zbieraj się. - rzucił szybko w stronę dziewczyny.
-Kamil... Jestem w pracy.
-Oj, no chodź. Ta sprawa jest naprawdę ważna.
-Idź. - odezwał się Maciek, nawet nie podnosząc głowy znad stosu papierów. - Wystarczająco długo tu siedzisz. - Gabriela nie była przekonana co do pomysłu Kwasowskiego. Kolejny raz zrywała się z pracy, przez co na następny dzień miała jeszcze więcej rzeczy do wykonania. - Jutro i tak jest dzień wolny... Powiedz mi, kiedy ostatnio miałaś wolny piątek, co?
Szatynka głośno westchnęła. Wyłączyła komputer, zebrała swoje rzeczy i zarzuciwszy na siebie płaszcz, pożegnała się ze współpracownikiem, a następnie w towarzystwie siatkarza opuściła gabinet. Powoli szła korytarzem hali pod Dębowcem, ciągle mając w głowie zachowanie Wojtka. Fakt, ostatnio między nimi nie było najlepiej, ale żeby chłopak przystał się odzywać? Z głową w chmurach pokonywała trasę do samochodu Kwasowskiego. W ogóle nie słuchała swojego towarzysza. Tylko co jakiś czas zarejestrowała pojedyncze słowa. Humor przyjmującego także pozostawiał wiele do życzenia. Po półgodzinnym staniu w korku na ulicy Żywieckiej, dotarli do osiedla Kamila. Na zegarku widniała już osiemnasta czterdzieści dwie. Oboje leniwie weszli na piąte piętro budynku i już po chwili znajdowali się w mieszkaniu Kwasowskiego.
Kiedy po szybkiej kolacji Gabriela udała się do łazienki, Kamil sprzątał po posiłku, a z leżącego na parapecie laptopa wydobywały się dźwięki piosenek Rasmentalism. Po kilku minutach w wejściu do pomieszczenia pojawiła się dziewczyna. Siatkarz jej nie zauważył. Stał oparty o jasny blat mebli, a głowę miał spuszczoną.
-Skarbonka na czarną godzinę? - zaczęła nucić zaraz po Sitarzu. - Może otworzysz ją dziś i niech patrzę na ciebie jak Mój Boże! To ty!
-Taa... To ja, to my. Jutra nie ma, bracie, wczoraj też nie znaczy nic...
-Co jest grane?
Kamil odwrócił się w jej stronę. Leniwie oparł się o ladę i zmierzył Gabrielę z góry na dół. Stała oparta o zimną ścianę, a na sobie miała tylko czarną meczową koszulkę Cuprum z nazwiskiem Włodarczyk na plecach. T-shirt sięgał jej zaledwie do połowy ud, przez to eksponowała swoje długie i zgrabne nogi. Wreszcie zatrzymał wzrok na jej oczach. Wiedział, że się martwi.
-Gab.. Co ja mam ci powiedzieć? Że znów rozmawiałem z Tośką? Że powiedziałem jej, o co mi chodzi? Że ona głośno westchnęła i rzuciła tylko Kamil, zrozum mnie. Nie licz, że szybko ci to powiem. Może będzie lepiej, jeśli zrobimy sobie przerwę...?
-Co powiesz na zero siedem?

Dziesięć minut później oboje siedzieli na jasnej kanapie w salonie. Na szklanym stoiku stała butelka czterdziestoprocentowego alkoholu i dwa kieliszki. Zapowiadała się długa noc. Gabriela spojrzała na Kwasowskiego i machnęła ręką, żeby ten polewał. Nie minął moment, a szkło znajdowało się w ręce dziewczyny. Raz, dwa, trzy i wódka wypalała gardła przyjaciół.
-Wiesz.. - powiedział po piątej kolejce. - Kiedyś żałowałem, że poznałem cię z Włodim.
-Kiedyś? Czyli teraz już nie żałujesz...
-Nie, wróć. Nadal żałuję.
-Nie wiem, co się dzieje z Wojtkiem. Wydaje mi się, że po prostu dobrze się bawi z Tośką... - powiedziała nerwowo. - Kurwa, czuję, że jestem o nią zazdrosna.
-A wiesz kiedy ja jestem zazdrosny? Kiedy widzę, gdy on cię przytula, całuje... Kiedy się do niego śmiejesz, odwzajemniasz uśmiech... Kiedy tak o, przechodząc obok niego, zmierzwisz mu włosy. Nawet kiedy na niego spojrzysz.... Pamiętasz, jak na zakończenie sezonu zadałem ci jedno, ale jakże nurtujące mnie pytanie? - dał jej chwilę na zastanowienie. - ... czy z nim sypiasz. Już wtedy coś do ciebie czułem. Tylko, że nie do końca wiedziałem co. Potem pojawiła się Tośka. Zburzyła cały mój światopogląd. Powoli odzwyczajała mnie od ciebie. Tyle, że po dziś dzień, kiedy widzę was razem, kiedy łapie cię za rękę, skręca mnie od środka. Nie potrafię wytrzymać. Tak cholernie mnie to boli.
Takiego wyznania ze strony Kamila się nie spodziewała. Nie ukrywała, że lekko zbił ją tym z tropu. Nagle wierzchem dłoni dotknął jej ciepłego policzka. Wzdrygnęła się. Przymknęła powieki, by nie poddać się zupełnie i nie zaczął płakać.
-Kocham Wojtka. - powtarzała cicho, ale pewnie.
-Co on ma w sobie takiego, czego ja nie mam? Gabi, ja widzę, że ty coś do mnie czujesz.
I tu miał rację. Tę cholerną rację. Od jakiegoś czasu łapała się na tym, że przy Kamilu szybciej bije jej serce. Że częściej się do niego śmieje. Że robi się jej cieplej na sercu, kiedy siatkarz powie jej chociażby miłego dnia. Zbliżył się na niebezpieczną odległość. Zgarnął palcami niesforny kosmyk włosów i założył go za ucho szatynki. I stało się. Delikatnie, jakby się bał, złożył na ustach Gabrieli lekki pocałunek. Siedziała sparaliżowana. Wypity alkohol buzował w głowie, a ona sama traciła resztki racjonalnego myślenia. Po chwili jednak odwzajemniła pocałunek siatkarza. Przyczepiła się do jego ciała i zaczęła rozpinać guziki koszuli. Wszystko działo się jak w transie. Po chwili już znajdowali się w samej bieliźnie w sypialni chłopaka. Czuła, jak Kwasowski składa na jej ciele miliony pocałunków. Doskonale wiedziała, jak to wszystko się skończy. Sięgnęła w kierunku szafki nocnej, z której wyciągnęła paczkę prezerwatyw. Nie patrząc nawet na Kamila wcisnęła mu opakowanie do ręki.
-Skąd wiesz, gdzie trzymam gumki?! - zainterweniował.
-A jak myślisz? Kto cię w nie zaopatruje?
Po chwili oboje już byli nadzy. Kamilowy świat jakby się zatrzymał. Wreszcie miał to, czego tak bardzo i od tak dawna pragnął. Była idealna. Nie, była idealnie niedoskonała. Jedyną niedoskonałością, było to, że nadal należała do Wojtka. Wreszcie połączyli się w jedno ciało... i w tym momencie Gab przypomniała sobie wszystkie noce z Wojtkiem. Te, kiedy był najbardziej delikatny jak tylko umiał i te, kiedy ukazywał w sobie samca walczącego o dominację. Seks z Kamilem był zupełnie inny. Nie był zły, jednak Gabrieli brakowało tego czegoś, co ukazywało się, gdy kochała się z Wojtkiem. Zaczęły ją dręczyć wyrzuty sumienia. Alkohol wyparował. Próbowała sobie wmówić, że Kwasowski miał rację. Że tak naprawdę Antonia jest przyczyną jej kryzysu z Włodarczykiem. Sama myśl, że jej chłopak spędza właśnie świetnie czas z jej przyjaciółką, utwierdzała ją tylko w przekonaniu, że zdrada nie jest w tym wypadku nienaturalna. Nie wiedziała czy może jeszcze na coś liczyć ze strony siatkarza Cuprum. Obawiała się, że może to być koniec ich związku. Bo jeśli ich wspólne życie miałoby tak wyglądać, to co by było za trzy miesiące? Pół roku? Dwa lata? Gabriela jakby zupełnie wyłączyła się. Jej wzrok tkwił w suficie i nie za bardzo przejmowała się tym, co się właśnie dzieje. Nagle Kamil przestał. Husko spojrzała w jego oczy i ujrzała w nich smutek.
-Nie. To nie ma najmniejszego sensu. - chłopak usiadł na skraju łóżka i schował twarz w dłonie.
-Kamil... Przepraszam. Ja... Ja nie kontroluję tego, co się dzieje... Po prostu on wiele dla mnie znaczy. Kocham go. - przyznała delikatnie dotykając jego nagich pleców, ale przyjmujący nadal milczał. - Kamil...
Przemogła się. Pociągnęła go w swoją stronę i złożyła czuły pocałunek na jego ustach. Usiadła obok, a po chwili wtuliła się w jego ciało. 
-Kamil, to ciężkie. Z jednej strony kocham Wojtka, który całkowicie mnie lekceważy, a z drugiej czuję coś do ciebie...
-Bądźmy obok siebie. Po prostu. Po jakimś czasie stwierdzimy, czy chcemy ze sobą być..
-A Tośka?
-Nasz związek przestał istnieć w chwili jej wyjazdu. Tośki już nie ma w moim życiu. 

*

Pociąg zatrzymał się na dworcu PKP Bielsko Biała Główna dokładnie o dwudziestej pięćdziesiąt jeden. Iwanowna przy pomocy starszego mężczyzny zdjęła z półki swoją walizkę i dziękując udała się do wyjścia. Miasto już dawno pogrążone było we mroku. Stanęła na płycie peronu i mocno zaciągnęła się zimnym powietrzem. Tęskniła za stolicą Podbeskidzia. Dzięki Kamilowi pokochała to miasto i za każdym razem, gdy je odwiedzała, niezmiernie się cieszyła.
Wyszła przed dworzec i otwarła drzwi pierwszej lepszej taksówki.
-Dobry wieczór! Można? - zapytała.
-Oczywiście.
-Poproszę na Złote Łany.
Po dziesięciu minutach Kazanka zatrzymała się na osiedlu Kwasowskiego. W sypialni świeciła się mała lampa, więc dziewczyna miała pewność, że bielski przyjmujący jest w mieszkaniu. Szybko znalazła się na odpowiednim piętrze, a po krótkiej chwili przekręciła klucz w zamku i szybko znalazła się w przedpokoju. W kuchni paliły się żarówki pod wiszącymi szafkami, a na środku salonu leżała kamilowa koszula. Gabriela rozejrzała się niepewnie po mieszkaniu. Dalej, na stoliku stały dwa kieliszki i w połowie opróżniona butelka czystej. Spojrzała w stronę drzwi do sypialni. Były zamknięte. Wolnym krokiem podeszła do nich. Delikatnie złapała za metalową klamkę i nacisnęła ją. Widoku, który zastała nie spodziewałaby się nigdy. Lodowaty nóż wbił się w sam środek jej serca. Ten, którego kochała, był właśnie po upojnej nocy z jej najlepszą przyjaciółką.
-Kamil....? - jej głos ugrzązł w gardle.
-Tośka, to nie tak! - krzyknął za Iwanowną przyjmujący. Szybko poderwał się z łóżka i zakładając jedynie bokserki, pobiegł za dziewczyną. - Tośka, kurwa, zaczekaj!
Złapał ją przy drzwiach. Antonina gwałtownie odwróciła się w stronę siatkarza i obdarzając go obojętnym spojrzeniem, zapytała wprost.
-Kamil, co ty sobie wyobrażasz? Najpierw obrażasz się, że nie chcę ci powiedzieć tych dwóch pieprzonych słów, a teraz, kiedy do ciebie przyjeżdżam nakrywam cię z Gabryśką w łóżku?! Jaka ja byłam głupi, że ci zaufałam... I ona.. Najlepsza przyjaciółka... Ciekawe co teraz z nią i z Wojtkiem. Bo jak on się dowie to łatwo jej tego nie wybaczy. To koniec, Kamil.
Złapała za rączkę walizki i pociągnęła ją za sobą. Otwarła drzwi, jednak zatrzymał ją głos Kwasowskiego:
-Wiesz dlaczego? - poczekał. Antonia nieznacznie spojrzała na niego. - Dawałaś mi zbyt dużo znaków, że z nim bawisz się lepiej...

Gabriela podciągnęła nogi pod brodę i szczelnie okryła się białą kołdrą. Po jej policzkach spływały strugi łez. Dopiero teraz zrozumiała czego tak naprawdę się dopuściła. Przecież seks z Kamilem nie był tylko aktem zdrady wobec Włodarczyka, ale także Antoniny. Mimo wszystko kochała Wojtka i żałowała tego, co zrobiła. Była pod wpływem, fakt. Kamil także. Jednak nie mogła winy zrzucić na alkohol. Czuła, że właśnie zakończył się jej związek z przyjmującym lubińskiego zespołu. Była pewna, że Iwanowna od razu powie prawdę chłopakowi.
-Ej.. Damy radę. - Kwasowski usiadł przed Gabrielą i podniósł palcem jej podbródek.
-Nie wiesz, co mówisz. Nie dość, że straciłam w tym momencie przyjaciółkę, jutro pewnie stracę chłopaka.
-I wtedy wszystko już będzie proste.
-Ty się tym w ogóle nie przejmujesz, nie? - zaśmiała się ironicznie. - Kamil, do kurwy, przed chwilą zerwała z tobą dziewczyna, ze mną jutro zerwie chłopak, i ty się cieszysz?
-Gab. Zrozum. Wtedy już nam nic nie będzie stać na przeszkodzie...

Antonina bez celu włóczyła się po centrum Bielska. Pociąg powrotny do Wrocławia miała dopiero za dwie godziny. Zaraz po przyjeździe na dworzec kupiła bilet i usiadła w poczekalni. Po jej policzkach ciągnęły się czarne smugi po tuszu, oczy miała przekrwione. Z boku wyglądała jak siedem nieszczęść. Zatopiona w myślach, usłyszała komunikat.
-Pociąg do stacji Kraków Główny wjeżdża na peron trzeci tor drugi.
Przez głowę przemknęła jej myśl. Gdyby szybko zamienić bilet do Wrocławia na bilet do Krakowa, a w stolicy Małopolski wsiąść w samolot i lecieć do ojca? Przez kilka sekund rozważała opcję wylotu do Rosji. Jej decyzję przeważył jednak jeden, ale jakże silny argument - Wojtek by jej tego nie wybaczył. Myślami była przy Włodarczyku. On był niczego nieświadomy. Postanowiła jednak mu nie mówić. Bolało ją to, ale nie chciała obarczać go. Kiedyś w końcu by się dowiedział, a ona sama nie chciała go o tym informować. Obawiała się, że mogłaby tego nie wytrzymać.

Nad ranem Iwanowna znajdowała się już w swoim mieszkaniu. Pociąg miał ogromne opóźnienia, przez co w Bielsku zamiast na siedem minut przed północą, pojawił się o wpół do trzeciej. Pierwsze co zrobiła po powrocie to zaparzyła sobie mocną kawę. Wiedziała, że już nie zaśnie. Z dużą szklanką z napojem usiadła na parapecie i przyglądała się budzącemu się do życia miastu. Już po kilku minutach ujrzała śpieszących się do pracy, szkoły, czy na uczelnię ludzi. Pogrążona we własnych myślach nawet nie spostrzegła, że na zegarku widniała już dziewiąta rano. Kawa w naczyniu wystygła, a oczy nadal wpatrywały się w jeden punkt. Tym punktem był Most Tumski, a na nim wiszące kłódki. Przypomniała sobie chwilę, kiedy razem z Kwasowskim zawiesili na nim swoją, a klucz wrzucili do Odry. Po chwili rozdzwonił się jej telefon. Bała się, że to Kamil albo Gab. Niepewnie spojrzała na wyświetlacz, ale odetchnęła z ulgą, kiedy ujrzała napis Wojtek. Przeciągnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.
-No dzień dobry! - usłyszała wesoły głos Włodarczyka. Mimo że próbowała, nie potrafiła podzielić jego entuzjazmu. - I jak tam?
-Z czym? - zapytała obojętnie.
-Jak to z czym? Z Kamilem. Rozmawialiście? Jak zareagował, kiedy przyjechałaś?
-Ucieszył się. Nawet bardzo. - powiedziała sarkastycznie.
-Tośka? Co jest?
-Nic nie jest.. On i ja to przeszłość..

Kilka minut po trzynastej w mieszkaniu Iwanownej rozbrzmiał dzwonek. Niechętnie wyrwała się z drzemki i poszła otworzyć. Na korytarzu stał zdezorientowany Włodarczyk.
-Co się, kurwa, dzieje? Możesz mi wytłumaczyć, a nie owijać w bawełnę?
-Wojtek, mówiłam ci. Ja i Kamil to koniec.
Nawet nie czekała, aż przyjmujący wejdzie do środka. Głośno westchnęła i udała się do salonu. Usiadła na kanapie i po raz kolejny tego dnia przykryła się kocem po czubki uszu.
-Jak to koniec? Opowiedz mi wszystko od początku.
I co? Miała mu powiedzieć Siema, Włodi. Dziewczyna cię wczoraj zdradziła z moim facetem.? To nie brzmiało dobrze. Poprzedniego dnia postanowiła nie informować go i udawać, że Gabriela nie ma nic z tym wspólnego.
-Pokłóciliśmy się. Powiedzieliśmy sobie kilka słów za dużo i o.. koniec. Wojtek, nie truj. Skończyło się. Nie ma co się tym przejmować. Teraz się muszę skupić na studiach...

***

Przepraszam. Przepraszam, że tak to wszystko, czytaj relacje, spieprzyłam.
Ale uwierzcie, tak miało być od samego początku :)
Możecie nie wierzyć, ale cały blog już powstał, wiem wszystko, co się będzie działo i jak się skończy. Teraz wystarczy myśli przelać na... papier. Jakkolwiek w tym przypadku to brzmi.

Jeśli ktoś byłby zainteresowany - fragment piosenki Rasmentalism pochodzi z kawałka
Sny made in Polska Em rekomenduje!
Pozdrawiam!
Em.




Chciałam zdążyć na urodziny Wojtka, no ale miałybyście się za dobrze.

sobota, 24 października 2015

XIV. Czuje, ze to koniec czegos, co tak naprawde dobrze sie nie zaczelo.

Gabriela szeroko uśmiechnęła się na widok śpiącego na kanapie Wojtka. Spędziła w łazience dosłownie dziesięć minut, a ten już zasnął. Ze stojącej w rogu salonu jasnej komody wyjęła szary koc i okryła nim ciało siatkarza. Wyglądał jak niewinne dziecko. Przy kanapie leżała jego klubowa torba, a na stoliku stała szklana statuetka. Gabriela pogłaskała chłopaka po policzku, a następnie wstała, by udać się do sypialni. Poczuła długie palce siatkarza na swojej dłoni.
-Zostań. - powiedział cicho.
-Chodź ze mną.
Na reakcję chłopaka Gab nie musiała długo czekać. Włodarczyk podniósł się z kanapy i złapawszy Husko za rękę udał się za nią do sypialni. Zdjął biały T-shirt, a następnie pozbył się jeansów. Odsunął ciemną pościel i wślizgnął się na miejsce obok Gabrieli. Przytulił się do jej pleców, okrytych koszulką bełchatowskiego klubu. Mimo że dziewczyna posiadała jego strój z nowego klubu, miała sentyment do Skry. Mimowolnie splotła palce z palcami siatkarza i życząc dobrej nocy zasnęła.

Nawet nie spodziewała się, że te niecałe trzy dni z chłopakiem miną tak szybko. Nim się obejrzała wracała już z Lubina, a obok niej siedział Kamil. Był jakiś śmieszny. Mało się odzywał, co było do niego niepodobne, wydawał się być zamyślony... Zupełnie jakby miał jakiś problem. Co jakiś czas Gabriela spoglądała na przyjaciela kątem oka. Ten utkwił swój wzrok za szybą, a palcami lewej dłoni nerwowo obracał na swoim kolanie komórkę. Dopiero kiedy zamiast jechać dalej autostradą, skręciła na centrum Katowic, Kwasowski odwrócił się w jej stronę. Nie uczyniła tego samego w jego kierunku. Pogłośniła radio i mocniej wcisnęła pedał gazu. Po piętnastu minutach zaparkowała samochód na parkingu pod miejscem, które dużo dla niej znaczyło. Wyłączyła silnik i  spojrzała na obiekt. Wiązała z nim tyle wspomnień... Wysiadła z auta. Kamil, nie wiedząc, co ma zrobić, uczynił to samo i udał się za dziewczyną. Ta usiadła na schodkach i rozejrzała się po słonecznych Katowicach. Mimo końcówki listopada pogoda była naprawdę ładna. Zaraz koło Husko pojawił się siatkarz. Utkwił wzrok w swoich czarnych nike i jakby szukał w głowie odpowiednich słów.
-Po co tu przyjechaliśmy? - zapytał w końcu.
-Kiedy mam gorszy dzień, nic mi nie wychodzi i czuję, że coś się dzieje, przyjeżdżam tu.
-Jeździsz to Katowic, żeby posiedzieć sobie pod Spodkiem? - zadrwił.
-Kamil, co się dzieje?
-Co się ma dziać? - położył się na jasnych płytkach. - Wszystko jest w jak najlepszym, kurwa, porządku.
Gabriela wyjęła z małej torebki paczkę cienkich L&M. Wyjęła jednego szluga i wsadziła go sobie do ust. Podała otwartą paczkę Kamilowi, ale ten odmówił.
-Przyjaźnimy się. Wiem, kiedy się coś z tobą dzieje.
-Gab... co ja mam ci powiedzieć? Że na każdym kroku powtarzam Tośce, że ją kocham, a ona ma to kompletnie gdzieś? Że bywa, że nie odpisuje mi na wiadomości? Że czuję, że to koniec czegoś, co tak naprawdę dobrze się nie zaczęło..? - Gabriela słuchała Kwasa z uwagą. Nie przerwała mu ani słowem i czekała, aż skończy swoją wypowiedź. - Może to paradoksalne, ale jestem zazdrosny, że Wojtek tam jest. Że w każdym momencie, może się z nią spotkać... Wiem, to nie jest normalne.. ale jak ona całe te dwa dni w kółko powtarzała Wojtek to, Wojtek tamto? Kiedy w jej sypialni znalazłem jego bluzę? - wyliczał. - Kiedy przeglądając fejsa widzę post w cudownym nastroju z użytkownikiem Wojtek Włodarczyk? Gab... Wszystko jest tak naprawdę w porządku tylko wtedy, kiedy ja do niej pojadę. My już nawet nie rozmawiamy. Kiedy ona jest we Wrocławiu, a ja w Bielsku nasze relacje nie istnieją. Nie ma ich. I to mnie boli.
Cały czas leżał na posadzce i wpatrywał się w dach Spodka. To miejsce było magiczne. Głupio postąpił, że wyśmiał dziewczynę. Czekał na jej reakcję. Gabriela wpatrywała się w Oko Miasta. Po jej policzku spłynęła jedna łza. Cicho pociągnęła nosem, a Kamil poderwał się i usiadł obok niej.
-Ej, nie płacz...
-Wiesz, co Tośka przeżyła... Ona buduje swoje zaufanie...
Tylko na tyle było ją stać. W głowie siedziało jej tylko jedno: to, że Wojtek tam jest. Kwasowski westchnął cicho, a po chwili spojrzał w jasne oczy szatynki. Oparł swoje czoło o skroń dziewczyny i delikatnie objął ją w pasie. Husko nie wiedziała jak odebrać ten gest. Bała się, że Kamil znów robi małe kroki w jej stronę. Siatkarz po chwili wyciągnął z kieszeni jeansów telefon i odblokował go.
-Selfie pod Spodkiem?

*

Antonina siedziała na kanapie w swoim małym mieszkaniu, a otaczało ją morze notatek. Kawa zdążyła już dawno ostygnąć, a ciągle szczekający pies sąsiadki z naprzeciwka wyprowadzał ją z równowagi. Czasem żałowała, że podjęła się kolejnych studiów. Nauka ją wykańczała, ostatnimi czasy nie potrafiła się na niczym skupić. Jej myśli krążyły wokół Kamila, za którym szczerze tęskniła. Obawiała się, że Kwasowski może źle odczytać jej zachowania. Iwanowna od nowa budowała swoje zaufanie i potrzebowała czasu.
Kiedy myślała, że już zwariuje nad tabelkami długości większej niż ktokolwiek by się spodziewał, zadzwonił telefon blondynki. Niechętnie spojrzała na wyświetlacz. Gdy ujrzała zdjęcie uśmiechniętego Kamila, sama mimowolnie uniosła kąciki ust. Przesunęła palcem bo zielonej słuchawce, przyłożyła smartfona do ucha i stanęła przy oknie. 
-Cześć, kochanie! - zawołał radośnie.
-Cześć.
-Co jest? - chłopak od razu wyczuł słaby nastrój Kazanki.
-Nic.. Jestem po prostu bardzo zmęczona. Nauka mnie wykańcza...
Przyjmujący nie chciał za bardzo uwierzyć dziewczynie. Miał wrażenie, że nie była z nim do końca szczera. Obawiał się, że może to mieć związek z jego przyjacielem.
-Tosia, kocham cię. - wyznał.
-Wiem, wiem...
Nastąpiła krępująca cisza. Iwanowna wiedziała, że Bielszczanin czeka na to samo z jej strony. Nerwowo wystukiwała palcami nieznany jej rytm na salonowym parapecie. Głośno westchnęła.
-Kamil, ja nie chcę obietnic. Wiem, że ty oczekujesz, że ci to powiem.. ale ja na razie nie potrafię. Nie po tym, co zrobił mi Borys. Z resztą, Kamil.. ja ci to tłumaczyłam... Nie chcę się powtarzać.. - cicho dokończyła to, co chciała przekazać siatkarzowi, a następnie czekała na ruch z jego strony. Przez dłuższy czas odpowiadała jej jednak cisza. - Kamil?
Pik. Pik. Pik.

-I takim oto sposobem się rozłączył. - westchnęła opierając głowę na ramieniu Włodarczyka. 
-Tosia... Musisz też zrozumieć Kamila..
Kazanka gwałtownie wstała z kanapy. Podeszła do okna i spojrzała na pogrążoną w ciemności panoramę Lubina. Ułożyła dłonie na gorącym kaloryferze chcąc w ten sposób ogrzać swoje ciało. Zaraz obok niej pojawił się Wojtek.
-To nie tak. - powiedziała stanowczo.
-Musisz go zrozumieć. Jemu też brakuje bliskości.
-Wojtek... Nie raz ze sobą spaliśmy. - ugryzła się w język. Miała mu tego nie mówić. Nie chciała wyjść na taką, która wchodzi pierwszemu lepszemu do łóżka, albo lepiej -  chciała się pocieszyć, po tym co zrobił jej Borys. - Znaczy... Jemu chodzi o te cholerne dwa słowa, których ja nie potrafię przepuścić przez gardło.
Przyjmujący był w szoku. Choć tak na prawdę to czego mógł się spodziewać... Byli parą, więc logiczne było to, że ze sobą sypiali.. Jego wzrok nadal skupiony był na jednym z oświetlonych budynków za oknem. Powoli analizował słowa Iwanownej. Każde z nich jak ślimak przetoczyło się przez jego głowę. Szukał właściwego rozwiązania.
-Jedź do niego. Kamil czeka na jakiś ruch z twojej strony. Jeśli sama od siebie przyjedziesz, będzie wiedział, że ci na nim zależy. Zauważy jakiś, mały, bo mały, ale ruch z twojej strony. Bo zależy ci, prawda?
-I to jak cholera...

Jak poradził jej siatkarz, tydzień później spakowała się do małej walizki i wsiadła w pociąg jadący do Bielska Białej. W sercu Podbeskidzia była po dwudziestej. Prosto udała się do mieszkania Kwasowkiego, szczerze ciesząc się na ich spotkanie. Do domu Kamila miała swoje klucze. Nie miała więc problemu, by dostać się do środka, nawet gdyby siatkarza nie było. Przekręciła klucz w zamku i szybko znalazła się w przedpokoju. W kuchni paliły się żarówki pod wiszącymi szafkami, a na środku salonu leżała kamilowa koszula. Attonina rozejrzała się niepewnie po mieszkaniu. Dalej, na stoliku stały dwa kieliszki i w połowie opróżniona butelka czystej. Spojrzała w stronę drzwi do sypialni. Były zamknięte. Tego, co za chwilę miało ją spotkać, nie spodziewała się w życiu...

***

Bo co poniektórzy narzekają na brak akcji.

Pozdrawiam z Katowic!
Em.




piątek, 16 października 2015

XIII. Drugie miejsce zajmujesz ty.

Radosne okrzyki fanów, bębny Klubu Kibica, a przede wszystkim dźwięk odbijanych o parkiet piłek... - tak bardzo to kochała. Szeroko się uśmiechnęła, kiedy zauważyła szczerzącego się w jej stronę Karola. Odwzajemniła gest i spojrzała na ekran otwartego laptopa. Facebookowy profil BBTSu przypomniał jej, że przecież jest w pracy i to właśnie na tym ma się skupić. Szybko poskładała parę liter w zdanie informujące o za chwilę rozpoczynającej się rozgrzewce. W momencie, kiedy publikowała post na fanpage'u, telefon Gabrieli zawibrował, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Wojtka.


Szybko odczytała wiadomość i zaśmiała się pod nosem. Nieznacznie odwróciła się, by spojrzeć w tył. Właśnie w drzwiach szatni pojawił się Andrzej, a z drugiej strony ujrzała Kamila.
-Wojtek? - zapytał Maciek, dyrektor marketingowy, kiwając głową w kierunku telefonu. Kąciki ust dziewczyny nieznaczenie uniosły się do góry.
-Tak. - przyznała nie ukrywając radości.
Po chwili poczuła jak silne ramiona otulają jej drobne ciało. Tak bardzo znajome ciepło rozeszło się po ciele Gabrieli. Moment później wojtkowe usta odcisnęły swój ślad na bladym policzku dziewczyny. Husko szybko poderwała się z szarego fotela i omal nie przewracając się przez własne nogi z powodu wysokich butów, jakie założyła, rzuciła się na szyję Włodarczyka. Ten przytulił ją mocno do siebie, a następnie ucałował delikatnie czoło szatynki.
-Nareszcie. - westchnął.
-Zostajesz?
Wiedział, że Gabriela liczyła na to, że przyjmujący zostanie w Bielsku choć do weekendu. Obiecał jej przecież, że postara się załatwić kilka dni wolnego. Liga jednak pędziła jak szalona i nawet jeden opuszczony trening stawiał pod znakiem zapytania jego występ w podstawowej szóstce w następnym meczu. Rozejrzał się nerwowo po hali, ujrzał rozciągającego się Kamila, a zaraz potem spojrzał w oczy Gabrieli.
-Gabi... Nie mogę. - powiedział z zawodem.
-Ale jak to nie możesz?
-Cretu strasznie ciśnie... Ale mam pomysł. Ty przyjedź do Lubina. - zaproponował z uśmiechem, a zaraz potem pochylił się nad dziewczyną i wyszeptał jej do ucha - Jeszcze nie testowaliśmy mojego łóżka...
-Ale przetestowaliśmy wannę.
-Ale łóżka nie...
-Po kim ty jesteś taki uparty, co? - zapytała, mierzwiąc włosy chłopaka.
-Po mamusi.
-Achh... No tak. Pani Dorotka Włodarczyk... Najbardziej uparty człowiek na ziemi jakiego znam. Drugie miejsce zajmujesz ty.

Mecz skończył się wynikiem trzy jeden dla zespołu gości. Po zakończeniu pracy Gabriela zamknęła laptopa i spojrzała przed siebie. O bandę, stojącą pół metra od stolika, opierał się Wojciech. Biały ręcznik opadał bezwiednie na jego ramieniu, a zawsze starannie ułożone włosy, w tamtym momencie odstawały każdy w inną stronę. Cierpliwie czekał, aż dziewczyna skończy pracę. Doskonale wiedział i zdawał sobie sprawę, że to jej obowiązek i musi mu ustąpić miejsca.
-Jeżeli odwieziesz mnie jutro do Lubina, zostaję.
Gabriela spojrzała na swojego chłopaka z niedowierzaniem. Nie mogła pojąć jak jeszcze przed jakimiś dwoma godzinami Włodarczyk stwierdził, że nie może zostać.
-A mówią, że to kobiety są zmienne...
-I popatrz, odwieziesz mnie wieczorem, zostaniesz na noc, a rano weźmiesz Kamila do domu, co?
-Kamila? O czymś nie wiem? - zdziwiła się.
-No bo Kamil ubłagał najpierw Stelmacha, żeby mu dał wolne, potem Cretu, żeby go wziął do Lubina.. a raczej, żeby go we Wrocku wyrzucili... Tyle, że nie przemyślał chyba opcji powrotu... - siatkarz podrapał się po głowie. W tym momencie obok siatkarza Miedziowych pojawił się Kwasowski.
-No co jest, dziubaski? - zapytał klepiąc przyjaciela po ramieniu.
-Nie chwalisz się, kolego...
-Niby czym...?
-Że podbijasz dziś Wrocław...
-Yy.. no wiesz.. sam się dziś dowiedziałem. - zaczął kręcić. - Dobra, no... Jadę do Wrocka.
-Obmyśl jeszcze plan powrotu, Einsteinie. - potępił go Włodarczyk.
-O kurde. No rzeczywiście, nie pomyślałem...
-Ciesz się, że pewna dobra duszyczka jutro i pojutrze będzie w Lubinie.
-Gabrielo... - zaczął poważnym tonem Kwasowski. - Nie mówiłaś mi, że masz plany...
-Wiesz... To wyszło całkiem spontanicznie.. Wiń jego! - dziewczyna wskazała palcem na Włodarczyka.
-Jedź i baw się dobrze... Ja, mam nadzieję, będę się bawił nie gorzej...

Gabriela wyłączała laptopa i schowała go do torby, a następnie zarzuciła na szyję czarną chustkę. Z zielono pomarańczowej teczki z logo klubu wyjęła plik białych kartek i zaczęła uzupełniać dokumentację pomeczową. Po kilku minutach na krześle obok niej zasiadł Włodarczyk. Czarna torba przyjmującego ze znaczkiem Cuprum wylądowała na stoliku, statuetka najlepszego zawodnika spotkania obok torby, a jego dłoń znalazła miejsce na nodze dziewczyny. Oparł delikatnie głowę na ramieniu Gabrieli, a ta lekko uśmiechnęła się pod nosem.
-Zmęczony? - zapytała odkładając długopis, a następnie pogłaskała chłopaka po policzku. Ten tylko kiwnął z zamkniętymi oczami głową. Po chwili podniósł powieki i oderwawszy się od ciała Gab, rozejrzał się po hali, w której zostało już tylko kilkanaście osób. - Jedziemy?
-Skończyłaś?
-Tak.
-To jedziemy.

*

Autokar Cuprum Lubin zaparkował na parkingu jednej ze stacji benzynowych we Wrocławiu. Telefon Kwasowskiego wskazywał godzinę dwudziestą trzecią dwadzieścia jeden. Zabrał swoje bagaże, podziękował trenerowi drużyny swojego przyjaciela, pożegnał się z kolegami, a następnie zamówił taksówkę. Taryfa pojawiła się po kilku minutach. Kamil, zapakowawszy swoje bagaże, wsiadł do samochodu i podał kierowcy adres. Pod blokiem blondynki był dwadzieścia minut później. Bał się reakcji Iwanownej. Bo gdyby jeszcze pojawił się niezapowiedzianie rano, popołudniu, wieczór! Ale nie, Kamil Kwasowski wybrał sobie środek nocy na odwiedzenie swojej dziewczyny. Choć nawet nie wiedział czy może Antoninę nazywać swoją dziewczyną. Co prawda, łączyła ich pewna relacja, jednak przyjmujący nie potrafił jej nazwać. Tyle razy powtarzał jej, że ją kocha, a ona? Ona nigdy nie wypowiedziała tych dwóch słów w jego stronę. Nie czuł zawodu. Wiedział, że Iwanowna potrzebuje czasu. Oparty o framugę dębowych drzwi lekko nacisnął dzwonek. Czekał dosyć długo, jednak domyślał się, że mógł wyciągnąć dziewczynę z łóżka. Po dłuższej chwili usłyszał przekręcane w zamku klucze. W drzwiach pojawiła się zaspana blondynka. Opadająca na jej ramionach koszulka BBTSu z nazwiskiem Kwasowski na plecach wywołała na ustach siatkarza delikatny uśmiech. Byle jak spięte na czubku głowy blond kosmyki odstawały każdy w inną stronę, a zmrużone oczy świadczyły o tym, że Kamil wyrwał dziewczynę ze snu.
-Kamil...? Co ty tu robisz o.. północy? - zapytała przecierając powieki.
-Też tęskniłem, kochanie.
Nie pytając o pozwolenie wszedł do mieszkania i rzuciwszy torbę w kąt, byle jak odwiesiwszy kurtkę na wieszak i ściągając buty noga za nogę przywarł swoimi spragnionymi ustami do Kazanki. Dziewczyna od razu złapała Bielszczanina za podbródek i pociągnęła w swoją stronę. Zatopili się w swoich ustach i nie pozwalali sobie nawzajem dojść do głosu.
-Kamil...
-Tak cholernie, cholernie, ale to cholernie za tobą tęskniłem. - szeptał nadal trzymając ją w swoich ramionach i kierując się w stronę sypialni. - Nie masz jutro wykładów, prawda?
-Właśnie mam...I to dosyć ważne...
-Musisz iść? - spojrzał jej w oczy. Przepadła.

Była siódma dwadzieścia siedem na zegarze, kiedy Kwasowski podniósł powieki. Ujrzał leżącą na jego klatce piersiowej blondynkę. Spała spokojnie, a pogrążona we śnie wyglądała na taką bezbronną. Rozejrzał się po sypialni. Od jego ostatniej wizyty w mieszkaniu Kazanki nic się nie zmieniło. Na parapecie stały tak uwielbiane przez dziewczynę storczyki, komoda zastawiona była ramkami ze zdjęciami, a na wiklinowym fotelu pod oknem jak zwykle leżał stos ubrań. Coś jednak nie grało. Co, do diaska, na oparciu mebla robiła bluza Wojtka? Po chwili dziewczyna się przebudziła. Z uśmiechem spojrzała na Kamila i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.
-Kocham cię. - szepnął.
Dziewczyna głośno westchnęła. Bała się momentu, kiedy będzie musiała mu powiedzieć.
-Kamil... Ja.. Ja nie mogę ci tego samego powiedzieć. Nie znaczy to jednak, że niczego do ciebie nie czuję. Po prostu to dla mnie za wcześnie. Nie chcę po raz kolejny przeżywać tego samego, a ty naprawdę jesteś dla mnie bardzo ważny.
-Co robiłaś, kiedy mnie nie było? - zaskoczył ją tym pytaniem. Po chwili zaśmiała się jednak i popatrzyła chłopakowi w oczy.
-Spokojnie. Wojtek postarał się, żebym się nie nudziła.
I coraz to więcej wątpliwości zaczęło męczyć jego podświadomość.

***

Bry! Jeszcze żyję!
Z małym poślizgiem, jak to u mnie. Bo ostatnio się tyle dzieje! ;o

Reprezentacja: No nie udało się... Ale pamiętajcie, mamy jeszcze szansę na turnieju w Berlinie! Skopiemy im wszystkim dupy!
Liga: Dwa tygodnie! PlusLigo, witaj! :)

pozdrawiam, życzę udanego weekendu, mój będzie spędzony nad książkami.
oby Wasz był lepszy ;)

em.

niedziela, 27 września 2015

XII. Wpadl ostatnio do mnie.. na kolacje ze sniadaniem.

Gabriela już od godziny urzędowała w kuchni wojtkowego mieszkania w Lubinie. Cieszyła się, że chłopak wpadł na pomysł podarowania jej kompletu kluczy, bo właśnie teraz się przydały. Wojtek nic nie wiedział, że Husko go odwiedzi. Wylewając siódme poty na treningu nie zdawał sobie nawet sprawy, że właśnie jego dziewczyna przygotowuje mu niespodziankę. Kurczak z serem i brokułami w cieście francuskim właśnie znalazł swoje miejsce w lodówce, a Gabriela udała się do sypialni chłopaka. Będąc jeszcze w Bielsku postawiła na prosty zestaw - czarne dżinsy i jasna koszula zapinana na guziki. Punkt osiemnasta dziewczyna wstawiła ciasto do piekarnika. Stanęła w oknie i wzięła łyk malinowej herbaty, kiedy usłyszała ciche chrząknięcie. Odwróciła się gwałtownie w stronę, z której pochodził dźwięk i ujrzała przed sobą Wojtka. Stał opaty i framugę drzwi kuchennych i z uśmiechem przyglądał się szatynce.
-No i niespodzianka się nie udała... - Gabriela posmutniała. - Skąd wiedziałeś, że przyjechałam?
-Dzień dobry, kochanie.. Twój samochód stał na parkingu.
Tak bardzo chciał podejść do dziewczyny i zasmakować jej ust. Pragnął ją przytulić, wyściskać z całych sił. Powstrzymał się jednak. Stał dalej w wejściu i szeroko się uśmiechał. Husko stała natomiast przy parapecie i oczekiwała na ruch ze strony Włodarczyka. Nie wytrzymał. Zrzucił czarną torbę z ramienia na podłogę i przywarł niemal całym ciałem do Gab. Całował ją tak namiętnie, z takim zaangażowaniem, że przerwać im mógł tylko... piekarnik. Gabriela z przerażeniem oderwała się od Wojtka i wyłączyła urządzenie.
-Mało brakło, a nie miałbyś kolacji!
Przyjmujący jednak zaraz znów znalazł się koło swojej dziewczyny i wodząc nosem po jej szyi mruknął tylko:
-Przecież ty jesteś moją kolacją...

Czerwone wino powoli znikało z kieliszków. Przyciemnione światło w łazience stwarzało klimat, a z zapalonych świeczek wydobywał się przyjemny zapach. Gorąca woda otulała ich ciała. Gabriela leżała w wannie pełnej wody plecami opierając się o klatkę piersiową Włodarczyka, a ten swoimi długimi palcami rozmasowywał jej spięty kark. Mruknęła cicho. Brakowało jej choć krótkiej chwili spędzonej z Wojtkiem. Nie widzieli się prawie miesiąc. Wrzesień był tak naprawdę ostatnim miesiącem, w którym mogli beztrosko się sobą cieszyć. Bo mimo że Wojtek już trenował i mieszkał na stałe w Lubinie, Husko pracę w dziale marketingu BBTSu zaczynała dopiero w październiku. Nagle szatynka poczuła dużą dłoń siatkarza na swojej piersi. Doskonale wiedziała do czego ta kąpiel zmierza.
-Tak bardzo mi ciebie brakowało. - westchnął.
Chłopak złożył na jej nagim ramieniu kilka pocałunków, nadal trzymając dziewczynę za biust.
Gabriela odwróciła się przodem do Wojtka i delikatnie go pocałowała. Teraz doskonale czuła wojtkową erekcję, która wdawała się chłopakowi we znaki. Zbliżyła się do niego jeszcze bardziej, pozwalając Włodarczykowi zanurzyć się w sobie. Przymknęła powieki. Przyłożyła policzek do świeżo ogolonego policzka siatkarza i głęboko oddychała. Jej dłonie błądziły po torsie, ramionach i karku chłopaka, jakby pragnęła zbadać to, co badała miliony razy. Przyjmujący powoli poruszał się w niej, jednak z czasem jego ruchy stawały się coraz szybsze i pewniejsze.
-O mój Boże. - szepnęła, kiedy nadszedł moment kulminacyjny.
I w tej chwili kieliszek z czerwoną cieczą spadł z brzegu wanny, rozbijając się na setki kawałków. Machinalnie na śnieżnobiałych płytkach pojawiła się bordowa kałuża.
-No to napiliśmy się wina.. - westchnęła, leżąc wtulona w ciało chłopaka
-Spokojnie. - odgarnął z je twarzy mokry kosmyk włosów. - Mam jeszcze jedną butelkę.
Gabriela sięgnęła po stojący z drugiej strony kieliszek Wojciecha. Przechyliła go do ust, jednak wąska stróżka cieczy spłynęła po jej brodzie, szyi, aż w końcu cieknąc po dekolcie zniknęła w wodzie między piersiami szatynki.
-Jestem z tobą cholernie szczęśliwy, wiesz? - zapytał patrząc dziewczynie w oczy. - Tak się cieszę, że przyjechałem na tę imprezę do Kamila wtedy.. Że cię poznałem. A propo Kamila... Za tydzień ma urodziny. Dogadałem się z chłopakami, że zrobimy mu niespodziankę.
-Wiem, gadałam z Zaranem przedwczoraj.
-Gdzie ty Zarana spotkałaś?! - zapytał z nutką zazdrości.
-A no wiesz.. Wpadł ostatnio do mnie ... - zaczęła wymyślać wpatrując się w sufit łazienki. -... na kolację ze śniadaniem... - przez ciało Wojtka przeszedł dreszcz. Wszystkie jego mięśnie jak na zawołanie spięły się. - U Kwasa go spotkałam... Żartuję, zazdrośniku!
Włodarczyk tylko pokręcił głową z dezaprobatą. I to w niej kochał najbardziej. Tę radość i beztroskę.

*

Był dwunasty września. Wojtek stał w kuchennym oknie kamilowego mieszkania i wypatrywał powrotu przyjaciela. Kiedy w końcu ujrzał go na linii horyzontu szybko oddalił się od szyby i powiadamiając Gabrielę i Tośkę, udał się do salonu. W dużym pokoju znajdowali się już wszyscy. Kumple z drużyny, znajomi, siostra Kamila, a zaraz dołączyły do nich Husko i Iwanowna. Kilka minut później wszyscy usłyszeli szczęk zamka w drzwiach. Moment później Kwasowski odwiesił na haczyk kurtkę i zdjął buty.
-Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli wszyscy, kiedy przyjmujący zjawił się w salonie.
Bielszczan doznał szoku. Jego prawa dłoń wylądowała na czole, a on sam cicho się zaśmiał.
-Głupki.

Pierwsza do Kamila podeszła Antonina. Już chciała coś powiedzieć, jednak siatkarz nie pozwolił jej na to. Wpił się zachłannie w usta Kazanki nim ta zdążyła zacząć cokolwiek mówić. Wszyscy przyglądali się tej scenie.
-Tęskniłem. - szepnął, opierając swoje czoło o jej.
-Ja bardziej.
-Nie da się bardziej.
-Kamciu... Życzę ci po prostu wszystkiego, co najlepsze.. - powiedziała wręczając przyjmującemu mały pakunek. - Mam nadzieję, że się spodoba.
W tym momencie w pomieszczeniu pojawiła się Gab z tortem w kształcie Mikasy. Obróciła go przodem do Kamila, a ten wybuchł śmiechem.
-Serio? Boski Kwasowski? - przeczytał napis.

Razem z Wojtkiem siedzieli na skórzanej kanapie i oglądali zacięty finał w Twistera między Mateuszem Zarankiewiczem a Krzyśkiem Modzelewskim. Mimo dobrej atmosfery Włodarczyk czuł, że coś jest nie tak. Spojrzał na przyjaciela dając mu w ten sposób do zrozumienia, że zawsze może na niego liczyć.
-Boję się o nią w tym Wrocławiu. - zrozumiał, że Wojtek w ten sposób pyta o co chodzi.
-Tośka jest dużą dziewczynką. Da radę.
-Tyle, że do Katowic miałem bliżej. W każdej chwili mogłem się wyrwać. A tam? Nie wiem czy ktoś się koło niej nie będzie kręcił. Jestem po prostu zazdrosny. Jak ty wytrzymałeś będąc w Bełchatowie, kiedy wiedziałeś, że Gab jest tak daleko?
Wojtek zaśmiał się pod nosem.
-Bo ty ją miałeś na oku.
-Możesz do niej zerkać co jakiś czas? Wpaść, zobaczyć czy wszystko jest okej? Po prostu czasem ją odwiedzić?
-A ty do Gabi?
-Nie ma sprawy.
-Więc i ja będę częsty gościem we Wrocku.

Rozpoczął się listopad. Kamil miał już powoli dość tego, że ciągłe treningi i mecze nie pozwalają mu na odwiedzenie Antoniny. Zdawał sobie sprawę, że Iwanowna od miesiąca już studiowała, ale liczył, że choć raz na tydzień albo on będzie mógł się wyrwać do Wrocławia, albo ona do Bielska. Tak niestety się nie stało. Podobnie było z resztą u jego przyjaciela. Wojtek ciężko pracował na grę w pierwszej szóstce lubińskiego zespołu. Gabriela natomiast rozpoczęła pracę w dziele marketingu BBTSu. Podobnie jak on z Kazanką, Wojciech spotykał się ze swoją dziewczyną średnio raz na trzy tygodnie, czasem nawet miesiąc. Kamilowi zaczęło to przeszkadzać. Nie mógł znaleźć sobie miejsca, a rozmowy telefoniczne lub za pośrednictwem skypea nie wystarczały mu. Kiedy tylko zespół Cuprum zjawił się w hali pod Dębowcem, od razu złapał Wojtka i nawet się nie witając, zapytał czy po meczu od razu wracają do Lubina.
-No tak, ale o co chodzi?
-Jadę z wami. 
-Co?
-Jadę z wami. Podrzucicie mnie do Wrocławia. - zawołał i skierował się w stronę szatni.
-Gdzie jest Gab?! - zdążył zapytać zanim Kwasowski zniknął za ciemnymi drzwiami.
-Siedzi z Maćkiem za bandami!
-Boże, co ta miłość robi z ludźmi...

***

Wow! Trzy rozdziały w ciągu dwóch tygodni!
Sukces!
Za dużo seksu w tym opowiadaniu.

Pozdrawiam znad CodeBlocka i programowania C++.
Nie idźcie na rozszerzoną informatykę... Pozory, że inf to rysowanie w paincie, mylą...

Em.

sobota, 19 września 2015

XI. Wszystko zmienilo sie, kiedy pojawil sie Kamil.

Słońce prażyło, lekki wiatr rozwiewał kosmyki włosów, a Tośka z Gabrielą leżały na piekącym piasku i obserwowały Kamila i Wojtka. Obaj przyjmujący siedzieli w wodzie tuż przy samym brzegu tyłem do plaży. Zawzięcie o czymś rozmawiali. Antonina była pewna, że brązowy medalista Mistrzostw Polski po raz kolejny próbuje przekonać Kwasowskiego do swoich racji. Po chwili jednak powieki Iwanownej opadły i dziewczyna ucięła sobie drzemkę. Niestety, nie trwała ona długo, a Kazanka została brutalnie obudzona. W trakcie snu poczuła na swoim ciele mokrą piłkę do siatkówki. Poderwała się na łokciach w górę i spojrzała w stronę grupy przyjaciół. Gabriela, Kamil i Wojciech stali kilka metrów od Antoniny i grali w plażówkę. Teraz jednak piłka uciekła im i musieli przerwać rozgrywki. Sekundę później stał przed nią Włodarczyk wyciągając ręce przed siebie, by odebrać od dziewczyny.
-Włodarczyk, czy ciebie do końca pojebało?! - naskoczyła na niego Kazanka.
-Tośka, o co ci, kurwa, znowu chodzi?!
-Wiem, że uderzyłeś mnie tą piłką specjalnie!
-Tak to my się bawić nie będziemy.
Włodarczyk nie czekał ani chwili. Złapał dziewczynę w pasie i przewiesił sobie na ramieniu. Podszedł do brzegu morza, a następnie wrzucił blondynkę do wody.
-Nienawidzę cię, kretynie!
Kazanka szybko wyskoczyła z wody i podbiegła do oddalającego się przyjmującego. Popchnęła go do tyłu i zaczęła wywód:
-Co ty sobie myślisz? Że jak byłeś mistrzem Austrii, mistrzem Polski, teraz brązowym medalistą i że dostałeś powołanie od Antigi to możesz wszystko?! Chyba cię posrało, idioto! Ja nie wiem, jak Ryśka z tobą wytrzymuje, ty bezmózgi kretynie. - Wojtek był już coraz bliżej brzegu. - A, no tak. Bo ty nie myślisz, tym co masz, a raczej czego nie masz w głowie. Ty myślisz tym, co masz w spodniach! Nie rozumiem Kamila, ja się może z tobą przyjaźnić.
I to popchnięcie Wojtka było ostatnim, gdyż siatkarz wpadł do morza. Kłótnia pewnie trwałaby dalej, gdyby nie interwencja Gabrieli i Kamila. Husko i Kwasowski zaraz pojawili się obok kłócących się i próbowali opanować sytuację.
-Albo pogadacie i wyjaśnicie sobie wszystko... - zaczął Bielszczanin. - ... albo my z Gab wracamy do Polski, a was tutaj zostawiamy.
-Kochanie, chyba żartujesz! - oburzył się Wojtek.
-Nie, nie żartuję.

Gabriela razem z Kamilem szybko pozbierali swoje rzeczy i odeszli od swoich partnerów. Włodarczyk głośno westchnął. Spojrzał na Antoninę i bił się sam ze sobą. Wyjawić jej prawdę? Wyjaśnić wszystko teraz? I najważniejsze: zakopać topór wojenny raz na zawsze?
-Chodź.
Oddalili się do pobliskiej przystani. Usiedli na drewnianym pomoście i przez chwilę się do siebie nie odzywali. Siatkarz chciał tyle powiedzieć, ale nie potrafił. Dziewczyna natomiast nie była co do tego wszystkiego pewna. W jej głowie krążyła myśl, że jeśli wyjawi mu całą prawdę, i on ją znienawidzi, i Gab.. a przyjaciółki stracić nie chciała i nie mogła. Od zawsze sobie powtarzały, że żaden facet nie jest wart zachwiania ich przyjaźni.
-Nie wiem od czego zacząć... - powiedział cicho.
-Najlepiej od początku.
-Tośka, słuchaj. Mam wrażenie, że to wszystko zaczęło się na koniec sezonu... Wtedy na imprezie... 
-Wojtek... miałam ci tego nie mówić, ale jeśli to ma coś zmienić... nie chcę stracić Gabi, ale... do pewnego czasu byłeś dla mnie cholernie ważną osobą... Ja... ja się w tobie zakochałam. - przyznała, a wojtkowe oczy poszerzyły się. - Wszystko zmieniło się, kiedy pojawił się Kamil. Dzięki niemu zaczęłam na ciebie patrzeć tylko jak na chłopaka przyjaciółki. Kamil jest dla mnie bardzo ważny, ale nie jestem tego wszystkiego pewna i po prostu nie okazuję tych uczuć jak on. Wiem, że go to boli, ale ja nie chcę się po raz kolejny przejechać. Teraz pojawił się znów Borys...
-Tosia... powiem ci jak to wygląda z mojej strony. Wiesz, dlaczego się tak zachowuję? - zapytał, a dziewczyna spojrzała na niego. - Bo boję się o Kamila. O to, że nie będzie miał dla mnie czasu. O to, że jeśli wam nie wyjdzie to on będzie cierpiał...
-Nie pamiętasz, co się stało na tej imprezie na koniec sezonu... - bardziej stwierdziła niż zapytała.
I zawahał się: powiedzieć jej, że doskonale wszystko pamięta, czy może udawać i liczyć na to, że Gabriela nigdy się nie dowie prawdy.
-Iwa... - powiedział do niej tak, jak mówił Borys. Dziewczynę przeszły ciarki. - Ja pamiętam. Pamiętam, że cię wtedy pocałowałem. I przepraszam za to teraz. Tosia, to był impuls, nie wiem dlaczego to zrobiłem. Wiem, że postąpiłem źle wobec Gab. I szczerze, mam nadzieję, że się o tym nie dowie, bo cholernie, ale to cholernie mi na niej zależy.
Antonina zaczęła w tym momencie głośno kasłać. Włodarczyk wystraszył się nie na żarty.
-Tośka, powiedziałaś coś Gabryśce?!
-Oszalałeś? Nie dość, że ciebie kopnęłaby w dupę to jeszcze byłaby wściekła na mnie. 
-Dlaczego wtedy płakałaś?
-Ja w ogóle na tę imprezę nie chciałam przyjeżdżać... - westchnęła. - Już wtedy coś do ciebie czułam. Bałam się, że nie wytrzymam.
-Powiedz mi... czujesz coś nadal do mnie?
-Aktualnie nienawidzę cię, Włodarczyk. - zaśmiała się.
-Czyli wszystko wraca do normy.
-Chciałabym, aby wszystko było tak jak kiedyś. Że jesteśmy przyjaciółmi.
-I obiecuję ci, że tak będzie.

Po około godzinie rozmowy Antonina i Wojciech udali się w drogę powrotną do hotelu. Iwanownej ulżyło. Wyrzuciła z siebie wszystkie żale i poczuła wielką ulgę. Włodarczyk natomiast dowiedział się w końcu o co tak na prawdę chodziło Kazance. Schlebiało mu to, że dziewczyna się w nim zadurzyła, jednak obawiał się, że może to zachwiać jego związek z Gabrielą. Mimo że nie czuł nic do blondynki, bał się, że Husko może mu nie zaufać. Kiedy wracali do tymczasowego miejsca pobytu, zaczepił ich starszy mężczyzna.
-La belleza de ustedes pareja! De donde viniste? - zapytał po hiszpańsku. Wojciech niewiele rozumiał z tego języka, ale liczył, że Antonina popisze się jego znajomością.
-Gracias. Nosotros somos de Polaco.
-Polonia! Polonia es un país hermoso! Que tengas un buen día!
-Gracias.
-Co on gadał? - zapytał siatkarz wciąż obracając się za mężczyzną.
-A takie tam głupoty.. - zaśmiała się. - Stwierdził, że jesteśmy ładną parą i pytał skąd przyjechaliśmy.
-Oj, Tośka, Tośka...

*

Gabriela i Kamil udali się na obiad. Po zjedzonym posiłku postanowili spędzić popołudnie przy hotelowym basenie. Kwasowski cieszył się na wspólnie spędzony czas z Husko. Mimo że nie czuł do niej już tego, co kiedyś, dziewczyna dalej była dla niego ważną osobą, do której mógł w każdej chwili przyjść i porozmawiać. Oboje martwili się o swoich partnerów. Przyjmujący nawet nie wiedział, czy z Iwanowną są nadal razem. Ta relacja nie była dla niego normalna. Miał nadzieję, że dziewczyna wszystko sobie wyjaśni z jego przyjacielem. Chciał, by na tym urlopie odpoczęli, a nie ciągle kłócili się.
-A jeśli się nie pogodzą? - zapytał leżąc na leżaku obok szatynki.
-To już nie wiem, co zrobimy... Dziś myślałam, że Wojtek wybuchnie i coś jej zrobi.
-Co się stało?
-Tośka zastała nas rano w dosyć... hm... intymnej sytuacji.
-Przyłapała was na seksie? - Kwasowski zaczął się śmiać.
-Niestety... - na twarz Gabrieli wpłynął ogromny rumieniec.
-Dziewczyna musi mieć teraz niezłą traumę... zobaczyć gołą dupę Władka...
Po chwili Gabriela ujrzała Wojtka. Szedł pewnie w ich kierunku z uśmiechem na twarzy. Czuła, że wszystko sobie z Antonią wyjaśnili i od teraz już wszystko będzie w porządku.

Pobyt w Hiszpanii trwał jeszcze tydzień. Później we czwórkę wrócili do Polski. Kontakty Wojtka i Tośki były poprawne. Nie kłócili się, nie dogryzali sobie nawzajem. Potrzeba było jednak czasu, by stali się przyjaciółmi, tak jak kiedyś. Na początku lipca Wojtek wyjechał razem z Kadrą B do Danii na rozgrywki Ligi Europejskiej, aby pod koniec sierpnia razem z drużyną Stephane'a Antingi bra udział w Memoriale Wagnera. Niestety dla Wojtka, szansę na Puchar Świata dostał Artur Szalpuk.
Ostatnie dni miesiąca Wojciech spędził na przeprowadzce. Pomagał mu Kamil. Przewiezienie wszystkich rzeczy z Bełchatowa do Lubina zajęło im dwa dni.
Iwanowna natomiast już od dwóch tygodni mieszkała we Wrocławiu. Rozpoczęła nowy kierunek studiów na innej uczelni. Kiedy Włodarczyk razem z Kwasowskim skończyli przenoszenie rzeczy, Bielszczanin postanowił odwiedzić Kazankę. W jednej z wrocławskich kwiaciarni kupił ogromny bukiet herbacianych róż. Stanął przed drzwiami mieszkania numer dwadzieścia trzy i zadzwonił dzwonkiem. Po chwili blondynka otwarła mu drzwi w samym ręczniku.
-Takiego powitania się nie spodziewałem, ale nie powiem, miło... - zaśmiał się na widok dziewczyny.
-Kamil?! Co ty tu robisz?
-Pomagałem Wojtkowi rzeczy przewozić do Lubina. Nie cieszysz się?
-Pewnie, że się cieszę, głuptasie!
Kwasowski wręczył Antoninie kwiaty, a gdy ta wstawiła je do wazonu przyciągnął ją do siebie i zachłannie pocałował. Tak bardzo za nią tęsknił!
-Wyczułaś, że przyjadę, że wyskoczyłaś w samym ręczniku?
-Kwasowski, lecz się.


***

Bry, nie spodziewałam się, że napiszę to tak szybko.
Nie ukrywam, że martwi mnie trochę liczba komentarzy pod ostatnim rozdziałem.
Ucieszone, że Tośka i Wojtek się pogodzili? Nie cieszcie się za długo, bo za chwilę znów wszystko się zmieni :D
Do następnego! Em.

Pees. Jeśli któraś z Was chciałaby być informowana, służy opcja dodania do obserwowanych. Jednak jeśli pragniecie otrzymywać informacje prosto na waszego bloga, proszę, zostawcie w komentarzu link ;) Bóg zapłać :)