Idealna niedoskonałość

Idealna niedoskonałość

czwartek, 18 czerwca 2015

VI. Obiecuje.

Kiedy Kamil razem z Antoniną opuścili mieszkanie Bielszczanki, Włodarczyk leniwie opadł na kanapę tuż obok swojej dziewczyny. Był może nie zdenerwowany, co miał za złe Gabrysi, że nie powiedziała mu o tym, co jest między Iwanowną a Kwasowskim. Z Tośką od czasu imprezy kończącej sezon nie pałali do siebie sympatią i Wojtek obawiał się o swojego przyjaciela.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zapytał.
Gabriela uchyliła powieki i spojrzała na siatkarza.
-O czym?
-Że Tośka i Kamil.. noo.. - nie mogło przejść mu to przez gardło. - .. są razem.
-Bo sama do końca nie wiedziałam.
-Kochanie.. Ja wiem, że ostatnio nie mam najlepszych relacji z Tośką i nie mam pojęcia czym to jest spowodowane. Wiem też, że to Twoja przyjaciółka, ale na litość boską, boję się o Kamila.
-Przecież ona go nie zje. - dziewczyna zaśmiała się głośno.
Bał się przyznać, co tak naprawdę czuje. Bo tak w rzeczywistości obawiał się, że Kamil już po prostu nie będzie miał dla niego czasu.

Gabrieli nie dawały spokoju relacje Wojtka i Tośki. Nie wiedziała jednak o co chodziło. Wszystko zmieniło się po imprezie kończącej sezon. Już wtedy Iwanowna była nie w sosie i mało brakowało, a w ogóle nie zjawiłaby się w Bełchatowie. Husko była świadoma, że siatkarz za wiele informacji jej nie udzieli, bo sam nie miał pojęcia co jest grane. Leżąc w łóżku rozmyślała nad swoją przyjaciółką. Chciała jej pomóc. Postanowiła delikatnie z nią porozmawiać.
Bezczynnie wpatrywała się w sufit. Było kilka minut po północy, w rogu sypialni z głośników płynęła cicha, spokojna muzyka, a ona sama rozmyślała nad swoim związkiem z Wojtkiem. Byli ze sobą już rok. Krótko. Jednak ona wiedziała, że chce spędzić z nim resztę życia. Zawsze, gdy wypiła o kilka kieliszków wina za dużo - najczęściej działo się to w towarzystwie Iwanownej - spędzała długie godziny nad rozmyślaniem o sensie życia. Paradoksalne. Bała się, że kiedyś po prostu zabraknie obok niej Wojtka; że od niej odejdzie, znajdzie inną i z inną będzie szczęśliwszy. Wielokrotnie mu o tym mówiła. Ten wtedy zawsze śmiał się cicho.
-Znów myślisz o tym jak to będzie? - zapytał lądując swoim ciałem na wielkim sypialnianym łóżku tuż obok szatynki. Dziewczyna nieznacznie kiwnęła głową. - Spokojnie. Nie odejdę od ciebie, nie pokocham innej i z żadną inną nie będę szczęśliwszy bardziej jak z tobą.
-Wojciech.. - powiedziała oficjalnie. To znaczyło tylko jedno: mówiła bardzo poważnie. -  Ja wiem, że może wypiłam trochę za dużo tego wina... Ale obiecaj mi, że to ty będziesz tym jedynym, tym na śmierć i życie..
-... i że będziesz matką moich dzieci i razem się zestarzejemy.
-Tak.
-Obiecuję.

W piątkowy wieczór w mieszkaniu Antoniny, według umowy, pojawili się Gab z Wojtkiem oraz Kamil. Iwanowna delikatnie uśmiechnęła się na widok przyjaciół, mimo że widziała ich kilka godzin wcześniej. Jej twarz ukryta jednak była pod niewidzialną maską. Była zdenerwowana. Husko od razu to wyczuła.
-Gab, idźcie do kuchni. Zajmij się nimi. - poprosiła właścicielka mieszkania.
-Co się dzieje?
-Ryśka, błagam. 

Dziewczyna razem z siatkarzami udała się do wspomnianego pomieszczenia. Przechodząc przez próg, ujrzała go w salonie. Właśnie jego. Tego, który spieprzył całe życie Tośce. Jej usta szeroko się rozwarły, jednak szybko ogarnęła sytuację i razem z przyjmującymi zamknęła się w kuchni. Ledwo usiedli przy małym stoliku, a z salonu padały słowa w języku rosyjskim. Kamil automatycznie podniósł się i już chciał wkroczyć do akcji, ale Gabriela w porę go zatrzymywała.
-Co tu się, kurna, dzieje?! Gabi, ty wiesz. - Włodarczyk spojrzał wyczekująco na swoją dziewczynę.
Szatynka westchnęła. Nie wiedziała czy powiedzieć im o całej sytuacji. Bała się, że źle ją zrozumieją. Obawiała się także reakcji Kwasowskiego. Jej bielski sąsiad nie wytrzymywał. Emocje wzięły nad nim górę i już nawet nie próbował ich skrywać. Husko podjęła decyzję - najwyżej będzie się tłumaczyć Iwanownej.
-Ten chłopak... to Borys. Ex Tośki.. Jest Rosjaninem.. Byli razem odkąd pamiętam.. Myślałam, że są szczęśliwi. Na takich wyglądali. Byłam niemalże pewna, że przez byle błahostkę nie zrezygnują z siebie.. I pewnego dnia.. Tośka nakrywała go w łóżku z jej matką. Ot, cała historia. - spuściła głowę. 
-O kurwa.. - Kamil głośno wypuścił powietrze.
Wojtek przytulił dziewczynę jeszcze mocniej do siebie, jakby chciał pokazać, że on nigdy by jej tego nie zrobił. Husko pogłaskała go po policzku i delikatnie pocałowała. Kwasowski przyglądał się tej scenie. Marzył o takie miłości. Wiedział też, że za jakiś czas będzie tak z Tośką. Był tego pewny.

Równo o godzinie dziewiętnastej Gab, Wojtek i Kamil stali pod jednym z większych katowickich klubów. Przyjechali do stolicy śląskiego na koncert Rasmentalism. Jedynie Tośka nie poszła z nimi. Stwierdziła, że to nie muzyka dla niej. A trójka przyjaciół wręcz uwielbiała Sitarza i Kraszewskiego. Gabriela mocno ściskała w swoich drobnych dłoniach trzy bilety wstępu.. Wojciech i Kamil stali zaraz za Bielszczanką i cierpliwie czekali na wejście do klubu. Następne trzy godziny były czasem zrelaksowania się przy naprawdę dobrej muzyce. Długo czekali na taką okazję. Kwasowski niesamowicie cieszył się, że w końcu udało im się wyjść na miasto i po prostu spędzić razem czas. Żałował tylko, że nie było przy nich Antoniny. Rozumiał jednak Kazankę i szanował jej decyzję.
Przed dwudziestą trzecią pojawili się w kolejnym pubie na placu Miarki. Przysiedli się do znajomych, których od razu rozpoznali i zaczęli rozmawiać. Rozmowa się kleiła, piwo znikało z kufli. Włodarczyk jakby chcąc pokazać przed wszystkimi mężczyznami w sali, że Gabi to jego kobieta, ciągle skradał jej buziaki, przytulał do siebie, a po północy przeszedł samego siebie, bo gdyby tylko mógł, zebrałby rzeczy i natychmiast pojechał do mieszkania i zdarł z Husko ubrania. Dziewczyna tylko śmiała się na zaloty Włodarczyka i oddawała małe pieszczoty, jakby w tym samym celu, co siatkarz.
Kamil chyba nie miał ochoty na imprezowanie. Ciągle nerwowo rozglądał się po sali. Szukał Iwanownej.
-Widzę Tośkę. - Gabi wskazała na grupkę ludzi pod wiszącym na ścianie lustrem. Kwasowski już poderwał się i chciał iść do przyszłej ekonomistki, jednak przyjaciółka go zatrzymała. - Daj się jej bawić. Ona naprawdę nie jest teraz w formie, daj jej odetchnąć.
*

Dzień po obronie prac...

Kamil obudził się pierwszy. Czuł ciepły oddech przy swojej szyi. Antonina spała wtulona w niego. Wspomnienia wspólnej nocy spowodowały uśmiech na jego twarzy. Spojrzał na blondynkę. Mamrotała coś przez sen. Była taka niewinna i bezbronna w tej chwili. Cienka kołdra, którą była przykryta, spadała leniwie z łóżka odsłaniając kawałek nagiego ciała dziewczyny. Kwasowski delikatnie przykrył z powrotem Antoninę, ucałował jej głowę i prawie bezszelestnie wstał z łóżka. Postanowił przyszykować dla niej śniadanie i zjeść je wspólnie z blondynką w jego łóżku.
Krocząc w kierunku piekarni, spotkał Gabrielę. Na jej widok się uśmiechnął. Pierwszy raz odkąd poznał Husko, jego serce nie zabiło szybciej, a jego samego na początku bardzo ten fakt zdziwił, a następnie niezmiernie ucieszył. Uświadomił sobie, że Antonina całkowicie nim zawładnęła i ta świadomość, że pierwszy raz nie musi martwić się o to, że robi coś przeciwko swojemu najlepszemu przyjacielowi, dodawała mu skrzydeł.

Gdy Kwasowki wszedł do swojego mieszkania, usłyszał najpierw huk, a następnie kilka bluzg w języku sąsiada zza wschodniej granicy. To Antonina próbując zdjąć swój biustonosz z żyrandola, spadła z łóżka Kamila i byle jak przykryta kołdrą, leżała po upadku na ziemi.
- Mógłbyś? - wskazała na żyrandol zaraz po tym jak wszedł do sypialni. - Mimo wszystko jestem za niska.
Przyjmujący zaśmiał się pod nosem, podał dziewczynie rękę i pomógł jej wstać. Antonina usiadła na łóżku i przyglądała się bielszczaninowi. Po chwili siedział obok niej, a czarny koronkowy biustonosz leżał między nimi. Blondynka przechyliła się do tyłu i bezwładnie opadła na łóżku, podtrzymując ręką kołdrę. Kamil przyglądał się jej uważnie. W momencie oparty na łokciach leżał obok Iwanownej.
- Chodź z nami na ten koncert. - usłyszała. Oczy Kamila skupione były na niej.
- Tłumaczyłam ci wczoraj, że nie lubię takiej muzyki. Bez sensu, abym z wami szła. Przyjdziecie po koncercie na Mariacką i wszyscy będą zadowoleni.
- Byłbym bardziej gdybyś poszła tam ze mną. - Antonina głęboko nabrała powietrza. - Dobrze, już nic nie mówię.
Kwasowski położył głowę na brzuchu dziewczyny. Zaczęła ręką przeczesywać jego gęste, ciemne włosy. Przymknął oczy. Na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Dobra, panie Kwasowski, muszę się zbierać.
- Nigdzie cię nie puszczę. - zawisnął nad nią. Zaczął całować jej szyję, policzki, usta. Antonina cieszyła się z obecności chłopaka.
- Ja naprawdę muszę jechać do Katowic. - powiedziała z trudem. Chłopak wsparł się na dłoniach i spojrzał jej w oczy. Uważnie przyglądając się Kazance, w końcu zapytał:
- O co chodzi?
- O nic, po prostu muszę już wracać.
- Mieliśmy jechać wszyscy razem dopiero wieczorem.
- Muszę z kimś się spotkać.
Przyjmujący podniósł się z łóżka i wyszedł z sypialni. Antonina westchnęła. Z torby, która znajdowała się obok łóżka, wyciągnęła białe bokserki i szybko je na siebie założyła. Koszulę Kamila, która leżała na ziemi, zapięła byle jak na sobie i niechętnie poszła poszukać Kwasowskiego.
Stał w kuchni przy ekspresie do kawy. Podeszła do niego, stanęła na palcach, a swoje ręce ułożyła na jego ramionach, przytulając się do niego od tyłu. Policzkiem dotykała jego pleców.
- Jesteś zły? - chłopak chwycił jej ręce i splątując palce Kazanki ze swoimi, sprawił, że ta znalazła się między nim, a kuchennym blatem.
- Nie jestem. - przytulił ją mocno. - Szkoda, że nie chcesz mi zaufać.

Około południa Iwanowna była już w swoim mieszkaniu znajdującym się nie daleko centrum Katowic. Czekała na matkę, która chciała z nią porozmawiać. Poranna wiadomość od ojca wybiła Kazankę totalnie z rytmu. Nie miał zamiaru wracać do Polski, nic go tutaj nie trzymało. Antonina była dorosłą, niezależną kobietą. Pomimo iż bardzo brakowało jej ojca, wiedziała, że lepszy dla niego będzie powrót do ojczyzny, niż życie w Polsce. Małżeństwo jej rodziców było fikcją odkąd tylko pamiętała. Byli ze sobą ze względu na nią. 

Ubrana w białą sukienkę nerwowo chodziła po mieszkaniu. Kiedy usłyszała dźwięk domofonu, automatycznie otworzyła. Zdziwiła się, przecież jej matka doskonale znała kod do klatki. Pomimo iż nie utrzymywały ze sobą kontaktu, zdarzyło się w przeciągu ostatnich dwóch lat, że jej matka sprawiała jej wizyty. Z reguły kończyły się tak samo, a wtedy jedyną osobą która potrafiła ogarnąć Antoninę, był nikt inny jak Gabriela. Iwanowna otworzyła drzwi. Przed jej oczyma stał wysoki brunet, a jego niebieskiego oczy były pełne nadziei. Na widok mężczyzny, zrobiło się jej gorąco. 
- Co Ty tutaj robisz? 
- Chciałbym porozmawiać. Mogę? - niepewnie wpuściła go do mieszkania. 
Nie minęło dużo czasu, kiedy Borys zdążył ją uświadomić, że to on chciał się z nią zobaczyć, a nie jej matka. Kolejną falę wyznań miłosnych i przeprosin przerwało głośne pukanie do drzwi. Iwanowna wstała pośpiesznie, z kanapy i otworzyła drzwi. 
- Gab, idźcie do kuchni, zajmij się nimi. 
- Co się dzieje? - przyjaciółka przeszywała ją wzrokiem, gdy z salonu wyłonił się były partner Kazanki, jej usta przybrały kształt okręgu. 
- Ryśka, błagam. 

Gabriela siedziała na kolanach Wojtka i wstawała z nich za każdym razem, aby uniemożliwić Kamilowi wyjście z pomieszczenia, w celu sprawdzenia, co tam się dzieje
Kłótnię Antoniny z Borysem wszyscy doskonale słyszeli, jednak ze względu na to, że ta dwójka rozmawiała ze sobą w ojczystym języku, nie wiele rozumieli z szybkiej wymiany zdań. 
Wojtek z Kamilem nie wiedzieli za bardzo, kim jest dość starszy od Antoniny mężczyzna i co tak właściwie ma właśnie miejsce w pokoju obok. 

Kiedy Borys, pod silnym naciskiem Antoniny, opuścił w końcu mieszkanie, dziewczyna otworzyła małą szufladę znajdującą się w salonie i wyciągnęła z niej papierosy. Z półki, która w tym momencie znajdowała się nad jej głową, wzięła paczkę zapałek. Na jej nieszczęście w tym momencie Gabriela razem z resztą weszła do największego pomieszczenia w małym mieszkaniu, aby sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Tośka! - krzyknęła Gabriela. - Przecież rzuciłaś, uspokój się i daj mi to.
- Gab, nie truj, dobrze? Zajmij się Włodarczykiem czy Kwasowskim, jak tam chcesz, ale mi daj spokój. - wszyscy patrzyli na blondynkę i nie dowierzali. Gabriela obróciła się napięcie, zaraz po tym jak Antonina weszła na balkon i zaciągnęła się papierosem. Szatynka poszła do kuchni. Kwasowski poszedł za nią. Włodarczyk z kolei postanowił poważnie porozmawiać z właścicielką niewielkiego mieszkania, znajdującego się na jednym z większych osiedli Katowic.

Weszli do jednego z klubów znajdujących się na placu Miarki. Mały klub usytuowany w starej kamienicy, przyciągał studentów z różnych kierunków. Klimatyczne dwie sale, wypełnione były ludźmi. Na czarnej skórzanej kanapie, która znajdowała się niedaleko baru, siedzieli znajomi blondynki. Kwasowski z Gabrielą od razu ich rozpoznali. Wymijając bawiących się ludzi podeszli do grupki mężczyzn, którzy siedzieli w towarzystwie dwóch kobiet. Po przywitaniu się z nimi, usiedli obok nich. Włodarczyk od razu zamówił dla siebie i dla Gabrieli piwo imbirowe. Kwasowski, zajęty poszukiwaniem Antoniny, przyglądał się tańczącym ludziom na parkiecie. Gabriela pociągnęła go za koniec koszulki, dotykając przez przypadek jego umięśnionego brzucha. Zapewne jeszcze kilka dni wcześniej jego serce zaczęłoby szybciej bić za sprawą dotyku dziewczyny, w tej chwili jednak nie poczuł nic. Popatrzył na Gabrielę, a ta przysuwając się do niego powiedziała:
- Widzę Tośkę. - palcem wskazała na bawiące się po środku parkietu dwie blondynki. Bez trudu rozpoznał Iwanowną. Chciał wstać i podejść do niej, lecz Gabriela go zatrzymała. - Daj jej się bawić. Ona naprawdę nie jest teraz w formie, daj jej odetchnąć.

***

Em: Nareszcie koniec. Serio. Rozdział, który do tej pory pisało mi się najgorzej. Było z nim mega dużo problemów (czytaj: pisanie kilku, nie mających ze sobą nic wspólnego, wątków, chronologia, a potem weź to, człowieku, zbierz do kupy).
Nie wytrzymuję z Win.
Mamy miesiąc! I 10 tysięcy wyświetleń. Dziękujemy!
Dziś tak specjalnie na małą rocznicę :)

Win.: Jeszcze żyję, ale wcale nie mam się dobrze.
ps. WYTRZYMAŁYŚMY MIESIĄC.
cud. 
ja ją kiedyś zabije. 

wtorek, 9 czerwca 2015

V. Jest Tosia. Tylko ona sie liczy.

18+!

Stała przed siedzącym na łóżku Wojtkiem. Miała na sobie zwiewną sukienkę w kolorze beżowym. Doskonale pamiętała, kiedy przyjmujący ją jej kupował. Niepewnie zsunęła jedno ramiączko. Zaraz potem drugie i tkanina padła u jej stóp. Jej ciało przykrywał tylko komplet czarnej koronkowej bielizny. Włodarczyk płonął. Pożerał ją wzrokiem. Zachowywali się trochę jakby przeżywali swój pierwszy raz - ich niepewne ruchy, ukradkowe spojrzenia. To wszystko działo się tak, jakby od tych kilku chwil zależało ich dalsze życie. Oddychali szybko. Mieli wrażenie, że zaraz eksplodują. Gabriela, mimo że stała tuż przed Wojtkiem, podeszła jeszcze bliżej. Ułożyła prawą dłoń na jego karku i delikatnie podrapała skórę siatkarza paznokciami.
-Przeszkadza mi twoje ubranie. Muszę się go pozbyć. - szepnęła i schyliwszy się pociągnęła do góry koszulkę siatkarza, by po chwili rzucić ją w kąt.
Usiadła na jego kolanach i podciągnęła się. Spojrzała w jego czekoladowe oczy. Czasem przypominały jej barwę gorącej czekolady, którą niegdyś wspólnie pijali w Andrychowie. Czekała na jego ruch. W jego oczach dało się dostrzec miliony ogników. Pragnął jej. Teraz! Natychmiast! Przewrócił ją na plecy i szybko rozpiął skórzany pasek u spodni. Zawisł nad nią i delikatnie musnął jej usta swoimi. Wojtkowe palce wplotły się we włosy dziewczyny, a ona sama na niski głos przyjmującego jęknęła. Szeptał jej do ucha jakie ma plany wobec niej. Powoli językiem zataczał kółka na jego płatku. Doprowadzał tym Gabrielę do szewskiej pasji.
-Lubię tę bieliznę. - przyznał, ciągnąć palcem za ramiączko biustonosza.
-Przykro mi, ale jeśli chcesz coś dziś osiągnąć musisz się jej pozbyć. 
Wsunął swój wskazujący palec za gumkę koronkowych bokserek dziewczyny. Głośno westchnęła. Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Gab podniosła się na łokciach, by Włodarczyk mógł pozbyć się górnej części jej bielizny. Po chwili poczuła jak materiał zsuwa się z jej piersi. Siatkarz złożył na biuście dziewczyny kilka pocałunków, a następnie zsunął się niżej. Całował jej całe ciało pozostawiając na rozpalonej skórze mokre ślady swojej obecności. Jęczała. Wiła się pod wpływem jego dotyku.
-Włodarczyk, ściągaj te cholerne spodnie! - zażądała.
-Aż tak ci się pali? - uniósł lewą brew. - Kochanie, mamy całą noc...
Zdjął z niej ostatnią część ubioru. Złożył na jej ustach namiętny pocałunek i gładząc wewnętrzną część ud zsunął się niżej. Krzyknęła. Przeszedł samego siebie. Gabriela zaciskała w ekstazie dłonie na materiale pościeli. Jej mięśnie kurczowo się zaciskały. Moment później odpiął guzik swoich ciemnych szortów. Husko zaśmiała się i jakby chciała powiedzieć nareszcie, ale Włodarczyk skutecznie uniemożliwił jej to pocałunkiem.
-Zadowolona? - zapytał tuż przy uchu dziewczyny, chwilę po tym jak zdjął przedostatnią część garderoby. - Mogę działać dalej?
Nie czekał na odpowiedź. Udzielił jej sobie sam. Ręce Gabi, które jeszcze przed chwilą badały umięśniony tors przyjmującego, przeniosły się na jego biodra. Chłopak spojrzał jej w oczy. Zaśmiała się cwaniacko, a siatkarz odpuścił. Pozwolił, by to ona rozebrała go do końca. Po chwili szare bokserki leciały w kierunku szafy. Ulokował się między jej nogami. Husko uniosła swoje niebotycznie długie kończyny i zaplotła je wokół bioder Włodarczyka. Wreszcie. Tak upragniona chwila. Powolne ruchy Wojtka z czasem przybierały na sile. Prawą ręką masował jej niewielkich rozmiarów piersi, lewą podtrzymywał się na materacu łóżka, a językiem toczył wojnę w jamie ustnej swojej dziewczyny. Gdy przeniósł swoje pocałunki na jej szyję i dekolt, głośno jęczała. W głębi duszy chłopak cieszył się, że mieszkali sami. Jej przyśpieszony oddech i wydawane krzyki sprawiały, że poziom jego dumy rósł. I nadszedł ten moment. Moment, w którym oboje rozsypali się na drobniuteńkie kawałeczki. Chwilę później siatkarz opadł tak, że połową ciała leżał na niej. Wtulił głowę w zagłębienie jej szyi. Gabriela zgiąwszy rękę ułożyła dłoń na głowie przyjmującego i delikatnie gładziła jego włosy.
-Włodarczyk, musisz iść do fryzjera...
Zaśmiał się cicho.
-... usłyszał po świetnym seksie.

Nadszedł sądny dzień. Sama myśl o obronie pracy magisterskiej przerażała Gabrielę. Zastanawiała się też co u Antoniny. Od jakiegoś czasu nie miała z Iwanowną żadnego kontaktu. Poświęciła się całkowicie nauce i przyjmującemu. Czasem Wojtek siłą musiał odciągać ją od książek, by choć na chwilę odpoczęła. Zdarzało się też tak, że siatkarz, przebywający cały czas w Bielsku, budził się w środku nocy, a obok niego nie było dziewczyny. Znajdował ją dopiero w salonie przed laptopem z ogromnym kubkiem kawy. Kręcił z dezaprobatą głową. Był przekonany, że szatynka była przygotowana idealnie. Piątka pod pracą była tylko formalnością. Husko nie widziała także co się dzieje z Kamilem. Kwasowski sporadycznie kontaktował się z Wojtkiem, a jeśli już - była to szybka rozmowa. Pod salą, w której siedziała komisja pojawiła się dwadzieścia minut przed czasem. Przed wejściem na uczelnię dostała kopniaka na szczęście od chłopaka, więc wierzyła, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Punkt dziewiąta weszła do sali. I zaczęło się. Przez dziesięć minut opowiadała o swojej pracy, a nic później z tego nie pamiętała. Stres opanował ją całkowicie. Po kolejnych dziesięciu minutach wyszła na korytarz, a siedzący na ławce naprzeciw drzwi Włodarczyk stanął na równe nogi. Podeszła do niego powoli i, ułożywszy na jego klatce piersiowej dłonie, złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.
-Może mi pan mówić pani magister.

-Moja ukochana pani magister! - krzyknęła z radości Antonina i rzuciła się Gabrieli na szyję.
Szatynka wybuchnęła śmiechem.
-Ona to akurat jest moja i niczyja inna. - Wojtek przywitał się z przyjacielem uściśnięciem ręki. Był zły, że ani Gab, a tym bardziej Kwasowski nie powiedzieli mu, że spotyka się z Antoniną.
-Jeb się, Włodarczyk.
Husko, ubrana w czarną kloszowaną sukienkę sięgającą do połowy ud i wysokie szpilki zwracała uwagę Kamila. Kwasowski nie mógł się uspokoić. Gdy Gabriela podeszła do niego, by podać mu kawę, niby przypadkiem delikatnie dotknął jej nogi. Nie uszło to uwadze dziewczyny.
Nie! - krzyknął jego rozum. - Jest Tosia. Tylko ona się liczy. Gab jest kobietą Wojtka. Kwasowski, uspokój się. Jego serce szalało w piersi. Ale nic na to nie mógł poradzić. Widok Gabrieli od zawsze wzbudzał w nim inne uczucia niż widok obcej kobiety.
-Za obronione prace. - Husko podniosła kieliszek z czerwonym winem, które piła wraz z Antonią.
-Za obronione prace.
I tak jedna butelka za drugą. Wojciech zdecydował się na nieco mocniejszy trunek. Zawartość butelki whisky znikała w powolnym tempie. Może dlatego, że Kamil spasował - postanowił tego wieczoru upić się sokiem pomarańczowym. Chciał być trzeźwy, gdy wróci z Tośką do mieszkania. Panowie żyli własnym światem. Rozmawiali o motoryzacji, sporcie i kobietach - oczywiście swoich kobietach. Panie natomiast nadrabiały czas, podczas którego się nie widziały. Opowiadały, co działo się na studiach, jak mijało im przygotowanie do ostatniego egzaminu. Rozmawiały także o Wojtku i Kamilu. Gab cieszyła się szczęściem przyjaciółki. Uradował ją sms, który dostała kilka dni wcześniej od Kwasowskiego. Poinformował ją, że po obronie wpadnie do niej - z niespodzianką. Od razu wiedziała co, a raczej kto tą niespodzianką będzie. Miała nadzieję, że Iwanownej w końcu się uda.

*

W mieszkaniu Kamila pojawili się nieco po godzinie dwudziestej trzeciej. Nie mieli daleko. Dystans około kilometra pokonali w niespełna piętnaście minut. Zdecydowali się na spacer. Antonina chciała się trochę przewietrzyć, bo wypite wino dawało się we znaki. Ale przecież musiała jakoś uczcić obroniony licencjat, czyż nie? Gdy w końcu wdrapali się na piąte piętro bloku Kwasowskiego, co było nie lada wyczynem, Kazanka od razu opadła na kanapie. Kamil, by wpuścić do mieszkania świeże powietrze, otworzył drzwi balkonowe i już po chwili delikatne podmuchy wiatru łaskotały dziewczynę po nagich nogach i ramionach. Nieco się uspokoiła. Nie szumiało już jej tak w głowie, mówiła racjonalnie, co przed dwudziestoma minutami było niemożliwe, a ochota na kolejny kieliszek wina przeszła. Poczuła pragnienie. Leniwie zdjęła bose stopy z niskiego salonowego stolika i powędrowała do kuchni po szklankę wody. W mieszkaniu Kamila czuła się jak u siebie - zdecydowane ruchy, brak pytań do gospodarza. Podobało mu się to.
Kwasowski oparł się o framugę drzwi. Przyglądał się Antoninie, która opierała się o kuchenny blat. Podszedł do niej i odgarnął włosy dziewczyny na jeden bok. Pod wpływem jego dotyku, zamarła. Wino, które wcześniej wypiła z Gabrielą buzowało jej w głowie. Wiedziała, że nie umie oprzeć się przyjmującemu. Odwróciła się w jego stronę. Zaczęła przybliżać swoje czerwone usta do jego twarzy. Kusiła go. Kamil położył rękę na jej biodrze, przyciągając ją mocno do siebie. Całował jej odsłoniętą szyję, pragnął poznać każdą część jej pięknego ciała. Nie chciał jej na chwilę, chciał ją mieć. Chwycił ją mocno w pasie i posadził na blacie. Wpił się w jej usta, drażnił jej język i podniebienie. Tośka nie pozostawała mu dłużna, rękoma błądziła po jego szyi, klatce piersiowej, a następnie zarzuciła swoje kruche ręce na jego szyję, przybliżając go do siebie. Oderwał się od niej, by zaczerpnąć powietrza.
- Przepraszam. - ledwo powiedział, a Antoninę wbiło jeszcze bardziej w blat.
- Żałujesz?
- Tosia wypiłaś za dużo, na trzeźwo nie doszło by do tego. Ty nie jesteś taka.
- Jaka?
- Cholernie pewna siebie. - Antonina uśmiechnęła się do niego. Przyciągnęła go do siebie, oplotła nogami jego biodra. Jej krótka sukienka z ledwością zasłaniała jej seksowną czarną bieliznę. Kwasowski nie umiał się opanować. Pożerał ją wzrokiem. Chciał ją mieć.
- Jeżeli wiem czego chce, to zawsze jestem pewna siebie, a alkohol nie ma tutaj nic do rzeczy. - przygryzła lekko płatek jego ucha, a on przymknął na chwilę oczy. Czuł jej usta na swojej szyi, nie umiał się opanować. Z ledwością tylko zapytał:
-Więc czego chcesz?
- Ciebie w swoim łóżku. - oczy mu się rozszerzyły.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją Tosią?
- Nie jestem Twoja, Kwasowski. - powiedziała stanowczo, odsuwając się od niego.
- Ale będziesz, szybciej niż myślisz.
- Uwielbiam Cię w tej koszuli. - przyciągnęła go z powrotem za kołnierzyk do siebie i przygryzła jego dolną wargę. Szalał z pożądania. - Kamil, do kurwy! Gdybyśmy byli u mnie, powiedziałabym, że chcę ciebie w swoim łóżku.. a tak muszę cię zaciągnąć do twojego.
- Tośka, jesteś zbyt ważna, jesteś wstawiona.
- Boże, musisz taki być?
- Jaki?
- Tak idealnie niedoskonały? - zaśmiał się. Antonia nie wytrzymała. Zaczęła rozpinać koszulę przyjmującego namiętnie przy tym go całując.
- Nie wytrzymam. - usłyszała i poczuła jak mocno osadza ją na sobie.
Jego dłonie znajdowały się na jej pośladkach, a on sam kierował się razem z nią w stronę sypialni. Położył ją delikatnie na łóżku i zdjął z siebie koszulę. Po chwili Antonina poczuła jego dłoń pod swoją sukienką. Błądził ręką po jej wewnętrznej stronie uda, przyciągnęła go do siebie. Całował jej dekolt i szyję, przewróciła go na plecy i usiadła na nim. Zdjęła z siebie sukienkę i rzuciła ją w kąt pokoju.
- Jesteś idealna. - wymruczał jej do ucha. Całowała całe jego ciało. Pomógł jej w rozpięciu skórzanego paska. Białe bokserki, podkreślały jego męskość, a blondynka nie ukrywała zadowolenia. Chwycił ją w pasie i po chwili to znów on był górą. Rozpiął koronkowy biustonosz dziewczyny i zaczął lekko podgryzać jej piersi. Szalała z rozkoszy. Z nikim nie było jej tak dobrze. Zaczął schodził niżej i już po chwili zdjął z niej koronkowe stringi. Kiedy był już między jej nogami, dziewczyna pozbyła się ostatniej części garderoby mężczyzny. Dalej droczył się z nią, jedną ręką delikatnie masował jej piersi, a drugą ręką doprowadzał ją do granic wytrzymałości. Jego usta przywarły do drugiej piersi. Nie umiała się opanować, jej coraz głośniejsze pojękiwania napawały go dumą.
- Dalej będziesz się upierać, że nie będziesz moja? - wyszeptał jej do ucha.
- Jak zaraz nie zrobisz tego co już dawno powinieneś, to Cię zabiję. - nie musiała długo czekać na jego reakcję. Jej nogi powędrowały na jego biodra oplatając go, a on sam wszedł w nią pewnie. Na początku pomału poruszał biodrami, Antonina nie mogła już dłużej wytrzymać. I wtedy przeszedł samego siebie. Drażnił jej piersi, poruszając się coraz szybciej powodując zbliżające się uczucie spełnienia. Wbiła paznokcie w jego nagie plecy. Ich jęki zaczęły być coraz szybsze i głośniejsze. W końcu poczuła jak fala wzmożonego ciepła ją ogarnia, a ona sama czuje się spełniona. Po chwili obok niej opadł Kamil. Uspokajali swoje oddechy leżąc obok siebie. Przyciągnął ją ramieniem do siebie.
- Byłaś wspaniała. - ucałował ją w głowę, a ona nadal próbowała uspokoić oddech. - Dobrze mi z Tobą, wiesz?
- Wiem.

***

Em: Przepraszam za demoralizację. Dark - czekamy na Twój ruch. Ponoć podjęłaś wyzwanie, czyż nie? :3 Fragment "dwójki" - tekstu po słynnej pojedynczej gwiazdce - na prośbę Win napisałam ja. Zgadujcie który :p

Win: Mój udział w rozdziale V jest znikomy.. Em, dziękuję! :*

piątek, 5 czerwca 2015

IV. Jak przestaniesz miec ochote to daj mi znac.

Gabrielę obudziły promienie słońca wpadające do sypialni. Przeciągnęła się i spojrzała na drugą połowę łóżka. Z uśmiechem przyglądała się śpiącemu Włodarczykowi. Zmierzwione włosy, kilkudniowy zarost dodawały mu uroku. Gabrysia zakopała się jeszcze głębiej w kołdrze i ułożyła swoją głowę na lewej piersi chłopaka. Wojtek zaśmiał się cicho i przyciągnął dziewczynę jeszcze bardziej do siebie. Po chwili Gab poczuła jego mokre usta na skroni.
-Śpij, słońce.. - mruknął. - Noc jest jeszcze.
-Jest po dziewiątej..
-No to mówię, że noc..

Gabriela wstała z łóżka i podeszła do okna, żeby je otworzyć. Do pomieszczenia wpadło świeże powietrze, a Wojtek jeszcze bardziej wtulił swoją głowę w białą poduszkę. Stanęła nad nim
i chwyciła się pod boki.
-Tak to my się bawić nie będziemy. - westchnęła i pociągnąwszy kołdrę, pozbawiła swojego chłopaka jakiegokolwiek okrycia.
-Ej!
-Wstajemy, kochanie. 
Dwadzieścia minut później siedzieli na balkonie mieszkania dziewczyny. Kubki stające na stoliku wypełnione były czarną cieczą, a tuż obok naczyń z napojem leżał talerz z olbrzymią ilością kanapek. Dopiero skończył się sezon, a Wojtek już myślał o kolejnym. Obrał kierunek Lubin. Bał się, że tym razem związek z Gabrysią nie wytrzyma. Z Bielska do Lubina jest przecież nieco dalej niż z Bielska do Bełchatowa. Husko zapewniała go, że będzie jak do tej pory, będą się odwiedzać, dzwonić.
Że odległość nic nie znaczy. Jednak Włodarczyk miał inny plan. I miał zamiar za wszelką cenę wprowadzić go w życie. Jeszcze tylko nie wiedział jak. Podszedł do dziewczyny, gdy ta sprzątała po śniadaniu i delikatnie objął ją w talii. Zaczął kołysać się w rytm muzyki wydobywającej się z radia
i złożył lekki pocałunek na karku Husko.
-Gabi..
-Hm?
-Bo.. Mam pytanie. - powiedział ze stresem.
-Słucham.
-Jak przeprowadzę się do Lubina.. To wiesz.. Nie wytrzymam bez ciebie..
-A do tej pory jak wytrzymywałeś? - zaśmiała się.
-Z Bełchatowa było bliżej.. Gab.. Zamieszkaj ze mną.

Zaskoczył ją. Wiedział, że tak będzie. Gabriela odwiesiła wcześniej trzymaną przez nią ściereczkę na haczyk i z uwagą przyjrzała się Wojtkowi. Miała wrażenie, że nabijał się z niej w tym momencie.. Tylko.. Tylko, że on był śmiertelnie poważny. Jego oczy bały się. Bały się, że się nie zgodzi. Nie wiedziała co mu powiedzieć. Zdołała tylko zapytać jak on sobie to wyobraża.
-Za miesiąc masz obronę. Zdasz. Nie ma innej opcji... I po prostu wyjedziemy.
-A praca? Dobrze wiesz, że mam tu wszystko.
-Równie dobrze możesz możesz znaleźć pracę tam.
-Potrafisz wykorzystać fakt, że szybko ci ulegam.. - wymierzyła palcem w jego klatkę piersiową.
Przyjmujący szeroko się uśmiechnął. Odstawił trzymaną w prawej ręce szklankę i porwał Gabrysię w swoje ramiona. Po chwili postawił ją na ziemi i zatopił się w jej ustach.
-Ja z tobą tam zwariuję, Włodarczyk. - zaśmiała się.
-Też cię kocham.

Jeszcze tego samego dnia z wypchanymi plecakami zdobywali szczyt Magurki. Słońce świeciło, było gorąco. Góra nie była jakimś Mount Everestem. Wyprawę potraktowali jak spacer. Szli ze splecionymi palcami u dłoni. Cieszyli się każdą chwilą razem spędzoną. Oboje dobrze wiedzieli, że brak powołania Wojtka do kadry jest także plusem. Mogli spędzić więcej czasu razem, mogli wyjechać na wakacje. Siatkarz od kilku dni planował już urlop.
-Hiszpania czy Włochy? - zapytał nagle.
-Co Hiszpania czy Włochy?
-No wakacje. Gdzie wolisz jechać?
-Hiszpania. Zdecydowanie.

*

 Kwasowski wziął kieliszek dziewczyny i odłożył na stół, kładąc go obok swojego. Przyciągnął Iwanowną do siebie i odgarnął na bok jej długie blond włosy. Opuszkami palców masował jej kark, a przez jej ciało przechodziło w momencie miliony dreszczy. Po kilku minutach odwrócił dziewczynę w swoją stronę. Popatrzył w duże błękitne oczy Antoniny i lekko musnął jej wargi. Nie protestowała, wręcz przeciwnie, czekała na kolejny ruch Kwasowskiego. Bielszczanin pogłębił pocałunek. Delikatnie drażnił językiem podniebienie Iwanownej.
- Przepraszam. - powiedziała blondynka, odpychając go lekko od siebie. Wstała z kanapy i udała się do kuchni. Usiadła na blacie podpierając się rękoma. Po chwili do kuchni wszedł Kwasowski. Stanął przed blondynką, dzieliły ich dosłownie milimetry. Nachylił się nad nią, a swoje dłonie położył na dłoniach dziewczyny.
- Przeprasza się za coś, czego się żałuję. Ja nie żałuję, więc wybacz, ale nie mam zamiaru cię przepraszać. Wręcz przeciwnie. Mam zamiar korzystać z takich okazji jeszcze nie raz. -
Antonina opuściła głowę, próbowała pozbierać myśli do kupy, ale zmęczenie i alkohol uniemożliwiały jej to. - Tosia, ja nie mam zamiaru udawać, że jesteś mi obojętna, rozumiesz? - Kwasowski podniósł podbródek blondynki, zmuszając ją tym samym aby spojrzała mu w oczy.
- Kamil..
- Co się takiego stało, że kiedy próbuję się zbliżyć, Ty mnie odpychasz? - Antonina nie wytrzymała. Zeszła z kuchennego blatu i wymijając bielszczanina udała się do salonu. Stanęła przy oknie i przyglądała się ludziom stojącym na przystanku. Nie ma pojęcia jak długo tak stała. Możliwe, że dobrych kilkanaście minut. Z zamyśleń wyrwało ją ciche chrząknięcie Kamila. Odwróciła się. Stał na przeciwko niej, a na jego twarzy malowało się zmieszanie.
- Dobrze jest tak, jak jest. To znaczy..
- To znaczy?
- Ja nie chcę obietnic. - Kwasowski patrzył na nią i nie do końca rozumiał co młoda Kazanka chce mu powiedzieć.
- Po prostu wolisz abyśmy byli zwykłymi znajomymi, nic więcej tak?
- Nie. - odpowiedziała stanowczo, a na jej bladej cerze namalował się lekki rumieniec. Kamil podszedł do niej i niepewnie przyciągnął ją do siebie. Nie opierała się, pozwoliła mu po raz kolejny zatopić się w jej ustach. Gdy już wreszcie oderwali się od siebie, dziewczyna ukryła twarz w jego klatce piersiowej. - Nie chcę obietnic, nie oczekuje niczego. Mamy ochotę to się spotykamy, nie będziemy mieć ochoty to się nie spotkamy. Proste.
- Tośka? - podniósł jej podróbek, zmuszając by popatrzyła na niego.
- Co?
- Jak przestaniesz mieć ochotę to daj mi znać.

Spotykali się dalej. Zachowywali tak jakby byli zwyczajnymi znajomymi. Czasami zdarzało się,
że Kwasowski nie panował nad sobą i gdy byli sami w mieszkaniu Antoniny, przytulał ją mocno
do siebie lub po prostu obdarowywał pocałunkami. Był szczęśliwy za każdym razem, kiedy znalazła dla niego czas, bo chociaż ciężko było mu to przyznać, to ona zaczęła dyktować warunki - to on musiał wpisywać się i dopasowywać się w jej napięty grafik. Nieświadomie, przyzwyczajała go do siebie.  Wiedział, że cieszy się za każdym razem, kiedy niespodziewanie przyjeżdżał po nią, kiedy wracała z uczelni, z pracy bądź z wypadu ze znajomymi do jednego z wielu pubów na Mariackiej. Myśli na temat Gabrieli, zastępowały myśli o Antoninie. Była taka szczera, a jej początkowa nieśmiałość w stosunku do niego, w bardzo szybkim czasie zniknęła. Uwielbiał te momenty, kiedy dziewczyna miała chociaż chwilę wytchnienia i mogła poświęcić mu czas - biła wtedy od niej taka radość i miłość. Dawała z siebie naprawdę wiele i nie oczekiwała niczego od niego. I to w niej lubił najbardziej. Bo tak naprawdę, tym uzależniła go od siebie i spowodowała, że on sam chciał dać jej jeszcze więcej niż mógł, tylko dlatego by była szczęśliwa. By kiedyś mógł być tak samo szczęśliwy z nią jak Wojtek z Gabrielą.

Czerwiec dobiegał końca, a jedyne o czym marzyła Iwanowna to święty spokój. Termin obrony pracy licencjackiej zbliżał się nieubłaganie, a ona nie miała już siły się uczyć. Chciała odpocząć.
Od ponad dwóch tygodni, jej dni wyglądały tak samo. Spała po dwie, góra trzy godziny dziennie, chodziła do pracy, uczyła się i czasami jeżeli akurat starczało jej na to siły - udzielała korepetycji. Kamil dzwonił do niej zawsze wieczorem, gdy leżała już w łóżku i miała zamiar położyć się spać. Uwielbiała te chwile, kiedy słyszała jego głos zaraz przed zaśnięciem.
I sama przed sobą już nie potrafiła zaprzeczać, że nic dla niej nie znaczy.

Nadszedł dzień obrony. Iwanowna wstała w skoro świt. O ile można w ogóle powiedzieć, że wstała, Prawie całą noc w myślach powtarzała swoją pracę, ze stresu zasnęła dopiero nad ranem.
Razem z nią do ostatniego "egzaminu" podchodziły tylko dwie osoby, dlatego też na uczelni zjawiła się grubo przed godziną 10, na którą przewidziana była obrona. Ręce pociły się nie miłosiernie, ubrana w czarną rozkloszowaną sukienkę na ramiączkach chodziła w tę i z powrotem po korytarzu Uniwersytetu Ekonomicznego. Gdy wywołali jej imię, weszła do pokoju i stanęła przed komisją. Nie ma pojęcia co mówiła, jak mówiła i ile czasu spędziła w sali numer 2.14, w której przeprowadzana była obrona. Stres całkowicie nią zawładnął. Gdy już było po wszystkim wyszła na korytarz i oczekiwała na sąd ostateczny. Zaraz po wyjściu z małego pomieszczenia jej oczom ukazał się Kamil, siedział na ławce, w czarnej koszuli. Gdy ujrzał dziewczynę od razu podniósł się z zajmowanego miejsca i podszedł w jej kierunku. Antonina podleciała do niego i mocno przytuliła się do niego.
- Nie ma szans.. Oblałam. - jej głos drżał.
- Zdasz. Zobaczysz, ja w Ciebie wierzę.
- Skąd wiedziałeś kiedy mam obronę? - zapytała zdziwiona, przyglądając mu się uważnie.
- Mam swoich informatorów.
- Antonina Iwanowna - usłyszała ponownie swoje nazwisko. Kwasowski ucałował jej policzek. Po kilku minutach blondynka wyszła z sali ze łzami w oczach. Zamarł. Rzuciła mu się na szyję. Nie spodziewał się tak bezpośredniego ruchu z jej strony.
- Najpiękniejsza na świecie 5, a praca idzie na konkurs. - powiedziała w końcu.
- Jestem z Ciebie dumny, wiesz? - poczuła jego nos, który wodził po jej szyi. Ucałowała lekko chłodny policzek chłopaka po czym znów mocno przytuliła się do niego. - Po południu zabieram Cię do Bielska. Tęskniłem.
- Możemy pojechać do Rysi?
- Możemy.

***

Em: wypaliłam się Wróciłam! Żyję!

Win. : Droga Em, ostatni raz Twoja część jest krótsza, bo jak nie.. to ja się zawieszę i nikt ani nic mnie nie odwiesi. Nawet WW i KK. O!
Dziękujemy za komentarze, róbcie hałas - bo Em chyba brakuje motywacji.
Wcale za Tobą nie tęskniłam!
Ani trochę!
xoxo.
sesja to zło szatana.
jak nic.