Idealna niedoskonałość

Idealna niedoskonałość

piątek, 25 marca 2016

XXVII. Od kiedy jest z ciebie taka cnotka, co?

Pogoda we Wrocławiu sprzyjała spacerowi. Zaraz po śniadaniu, na którym Gabriela i Wojciech nie zastali Kamila, udali się na wycieczkę po stolicy województwa dolnośląskiego, zwieńczoną wizytą w szpitalu. Przystanęli na moście Tumskim. Tym samym, gdzie kilka tygodni wcześniej Włodarczyk zastał Iwanowną szarpiącą się z metalową kłódką z wyrytymi nań imionami jej i bielskiego przyjmującego. Zawodnik Cuprum nie przyznał się szatynce, że w kieszeni zimowej kurtki ma niemal identyczną z ich imionami. Gabriela lekko oparła się o niebieską barierkę i wystawiła bladą twarz ku słońcu spoglądając na Wojciecha. Uśmiechnęła się do niego lekko. Miała sobie za złe sytuację z dnia poprzedniego, kiedy uciekła do łazienki. To był krok ku naprawie ich związku, a ona tak po prostu stchórzyła. Miała wyrzuty sumienia, ale nadal nie mogła pogodzić się z tym, co zrobiła siatkarzowi.
-Ej, misiek, co jest? - zapytał dostrzegając jej zmartwioną minę.
-Nic. Absolutnie nic. - powiedziała cicho, posyłając mu promienny uśmiech. Niemal taki jak słońce tego dnia.
-Wiesz... Po wczorajszym dniu, wiele myśli przetoczyło się przez moją głowę...
Zawahał się. Spojrzał gdzieś w dal, ale zaraz później podszedł bliżej dziewczyny i objął ją w pasie.
-Do sedna, Wojtuś.
-Chcę by było tak jak dawniej. Chcę znów budzić się i zasypać obok ciebie. Czuć się zawsze obok. Widzieć na każdym meczu. I móc codziennie sprawiać ci przyjemność.
Pochylił się nad Gabrielą i delikatnie musnął jej malinowe usta. Nadal używała tej samej pomadki. Oparł lekko swoje czoło o jej i spojrzał w oczy.
-Moja Gabrysia.
-Mój Wojtek.
-Ale... mam jeden warunek. - spojrzał w bok. Obawiał się jej reakcji. Po chwili jednak znów popatrzył jej w oczy. - Wyjedź ze mną do Lubina. Nie wytrzymam dłużej bez ciebie.
-Wyjadę.

Kilka minut po godzinie dwunastej para zjawiła się w szpitalu. Na korytarzu, tuż pod salą Antoniny siedział Kamil. Od razu domyślili się, że prosto po śniadaniu pojechał do Iwanownej. Jednak widok Kwasowskiego na korytarzu, a nie w sali, był co najmniej dziwny. Kiedy Bielszczanin spostrzegł swoich przyjaciół, spuścił tylko wzrok i cicho westchnął. Zerknął na zegarek i podniósł się z plastikowego krzesełka. Kiedy zauważył ich zdziwioną miny, poinformował jedynie o tym, że godzinę wcześniej w szpitalu pojawili się policjanci oraz, że Tośka nie chce go znać.
-Czy ty jesteś w stanie to pojąć? Ten gnój chciał ją zgwałcić! - powiedział, chowając twarz w dłonie, kiedy Gabriela udała się do sali Kazanki.
-Kamil, uspokój się. Policja się już tym zajęła, a Borys trafi za kratki. O to możesz być spokojny.
-A Tosia... Ona nie chce mnie znać.
-Chodź do niej.

Kwasowski niepewnie przekroczył próg sali dziewczyny. Trochę jakby chowając się za plecami Włodarczyka, obawiał się kolejnej konfrontacji z Iwanowną. Rozczulił go widok Gabrieli siedzącej przy łóżku Kazanki. Szatynka trzymała ją za rękę. Cieszył się, że obie wyjaśniły sobie wszystko i znów było tak jak kiedyś. Chciał tylko, żeby i jego relacja z Antoniną wróciła do normy.
-Kamil... Przepraszam cię. Wczoraj... Powiedziałeś tyle, że nie byłam w stanie racjonalnie myśleć. Z resztą po tym, co chciałam zrobić... Musiałam sobie to i owo przemyśleć. Przepraszam. Mamy czystą kartę. Zapomnijmy o wszystkim.
-Nawet nie wiesz, jak się cieszę!
-A teraz coś do was wszystkich. Jedźcie do domów. Lekarz powiedział, że najprawdopodobniej jutro wyjdę. Wy macie pracę, a ja dam radę. Gab, są telefony. - powiedziała, widząc minę szatynki. - Będę dzwonić codziennie. Wracaj do Bielska, masz pracę. Kamil, Wojtek, wy wracajcie do treningów. Kończy się sezon. Nie możecie odpuścić.
Wszystkim zrobiło się o wiele lepiej, widząc delikatny uśmiech Iwanownej. Mimo że Kazanka bardzo cierpiała, chciała zacząć wszystko od nowa, bo zrozumiała. Zrozumiała, jak wszyscy bali się o nią w ostatnim czasie i jak pragnęli, by się ułożyło. Zamknęła stary rozdział i otworzyła nową księgę.

Kamil Kwasowski wyszedł ze szpitala uśmiechnięty. Pierwszy raz od dawna był w takim nastroju. Wiedział, że rana nie zagoi się od razu i pewnie do końca życia będzie rozdrapywał sprawę z dzieckiem, ale pragnął walczyć o Antoninę i razem z nią się wyleczyć.
-To jak robimy? - zapytał Wojtek, kiedy czekali na Gabrielę.
-Jedźcie do Lubina. Spędźcie trochę czasu razem, a ja wrócę do hotelu. Jutro wezmę stąd Tosię.
-Wiesz.. Wróciliśmy do siebie.
-Cieszę się, stary. Serio. - odparł z uśmiechem i poklepał przyjaciela po plecach. - Wiedziałem, że się uda. I jeszcze raz przepraszam za wszystko. - był świadomy, że Wojciech ma do niego żal, ale wiedział też, że mu przebaczył.
-A kiedy wracasz do Bielska?
-Na dniach. Kiedyś w końcu muszę wrócić. Stelmach mi żyć nie da jak się pojawię na hali. Tak pomyślałem sobie, że może... może zabrałbym ją do siebie. Wiesz, żeby się nią zaopiekować. Nie może być teraz sama... Szczególnie, że ten pacan w każdej chwili może wrócić.
Wojciech spojrzał na przyjaciela. Czuł, że teraz już wszystko będzie dobrze.

*

Splecione dłonie Gabrieli i Wojciecha sprawiały, że na ich twarzach widniał ciągle ogromny uśmiech. Znów znaleźli się na moście Tumskim, na którym jeszcze kilka godzin wcześniej stali. Obojgu najwidoczniej ulżyło. Kamień spadł z serca. Gabriela wystawiła twarz ku słońcu i grzała się w jego promieniach. Wojtek skradł jej szybkiego buziaka, a następnie zatrzymał się na środku chodnika. Pociągnął Gab za rękę i przyciągnął ku sobie.
-Mam coś. - powiedział cicho i wyciągnął z kieszeni kolorową kłódkę razem z białym korektorem.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Wzięła do ręki oba przedmioty, a następnie przyjrzała się mu uważnie. Spojrzała na siatkarza, ale ten tylko ponaglił ją, by napisała na metalu ich imiona. Gabriela szybko wykonała polecenie, a potem razem zaczepili kłódkę na poręczy mostu.
-Kocham cię. - szepnął.
-Ja ciebie bardziej.

Po siedemnastej przekroczyli granicę Lubina. Powoli się ściemniało. Była połowa marca i z dnia na dzień słońce świeciło coraz dłużej. Nie minęło dwadzieścia minut, a znajdowali się już pod mieszkaniem siatkarza. Włodarczyk zgasił silnik i ułożył prawą dłoń na nodze szatynki.
-Już niedługo zamieszkamy tu razem. - uśmiechnął się do Gabrieli.
-I będzie ci za dobrze.
-Niby dlaczego?
-Bo będę ci gotować, sprzątać, prać i gotować. Nie wystarczy?
-Jesteś cudowna. A teraz chodź, idziemy na górę.
Kilka minut później znajdowali się już w kuchni lubińskiego mieszkania. Wojciech zalewał kubki z malinową herbatą, a Gabriela siedziała na parapecie zaraz obok niedużego kwiatka. Dziwny widok. Kwiaty w domu faceta. Dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie i odebrała od siatkarza naczynie w napojem. Zrezygnowali z kolacji. Jedli na mieście, a przy okazji byli zmęczeni. Zasiedli na kanapie i włączyli jakiś nudny program.
Przytulona do klatki piersiowej chłopaka, myślała jak teraz będzie. Co do tego, czy to był dobry krok, nie miała wątpliwości. Bała się jedynie, że przez byle błahostkę znów może go stracić. A tego by nie chciała. Podniosła głowę i spojrzała na niego. Zbliżył twarz do jej twarzy i delikatnie musnął jej wargi. Oddała pocałunek z jeszcze większym zaangażowaniem. Po chwili podniosła się i usiadła na jego kolanach. Namiętnie całowała go i pragnęła jeszcze więcej. Sięgnęła do guzików koszuli Wojtka i rozpięła pierwszy od góry.
-Tak bardzo za tobą tęskniłam... - szepnęła.
-Gab... Dajmy sobie czas z... no wiesz.
-Od kiedy jest z ciebie taka cnotka, co?
-Nawet nie wyobrażasz sobie jak cię pragnę. Po prostu... Nie chcę już na samym początku zapeszać. Zmykaj do sypialni, ja idę do łazienki. Zaraz przyjdę.

Zszokował ją. Jeszcze dzień wcześniej to on liczył na coś z jej strony, a teraz tak po prostu mówi jej, że mają czas. Nie poznawała tego nowego Wojciecha. Ale podobał się jej. Po chwili Gab usłyszała szum wody dobiegający spod prysznica. W tym momencie w jej głowie stworzył się misterny plan. Po cichu zakradła się do łazienki. Nie mogła przecież ot tak odpuścić! Bezszelestnie zamknęła za sobą drzwi. Szybko pozbyła się ubrań i stanęła przed kabiną. Nie minęła minuta i szum wody ustał. Wtem drzwi rozsunęły się, a siatkarz po omacku szukał białego ręcznika. Przetarł nim twarz i otworzył oczy.Widok nagiej Gabrieli zaskoczył go, ale zaraz na twarzy zagościł cwany uśmiech, ten łobuzerski, taki jaki lubiła najbardziej.
-Zawsze dostajesz tego, czego chcesz?
-Chyba mnie już dobrze znasz.
Jeden ruch i Gabriela porwana została w objęcia chłopaka. Całował ją z pasją, zachłannością i tęsknotą. Jego ręce, znajdujące się na niewielkich piersiach szatynki, ściskały je delikatnie. Dla Gabrieli był to najlepszy masaż. Już dawno sztywne sutki, twardniały jeszcze bardziej pod wpływem dotyku siatkarza. Zaraz potem jego silne ręce znalazły się na pośladkach dziewczyny mocno je ściskając, a ta głośno jęknęła. Podniósł drobne ciało i plecy szatynki dotknęły zimnych kafelków ściany. Nie mogła już wytrzymać. Pragnęła go. Ich języki toczyły walkę, a malutkie dłonie dziewczyny badały umięśniony tors sportowca. Po chwili poczuła go w sobie. Oddychała płytko. Czas się zatrzymał. Tkwiła w idealnym świecie. W końcu było coś idealnego, a nie tylko idealnie niedoskonałego. Wygięła się w łuk, a Wojciech tworzył na jej szyi i dekolcie malinki. Kilka razy jeszcze pchnął i przytulił do siebie mocno dziewczynę. Ucałował jej blade czoło.
-Z nikim nigdy nie było mi tak dobrze jak z tobą...

***

Dobry wieczór!
Niespecjalnie podoba mi się dzisiejszy rozdział, ale no.. cóż.
Nie potrafię inaczej go napisać.

Chyba jest lepiej, nie?
Wybaczcie, co do aktualnych wydarzeń w siatkówce (czytaj: Liga Mistrzów) i dram po szczerym wywiadzie z Facu Conte, odwoływać się nie będę. Tak lepiej i dla mnie, i dla Was ;D

Na dniach odpowiem na kolejną nominację, tym razem od rudap. Dziękuję bardzo z całego serduszka! ;)

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę wesołych świąt! ;)
Em,

sobota, 12 marca 2016

XXVI. Ale ja sobie tego nie wybaczylam.

Gabriela mocno szarpnęła za plastikową klamkę do szpitalnej łazienki, a widok, jaki zastała, zamroził jej krew w żyłach. Na zimnej podłodze wyłożonej jasnymi kafelkami siedziała Antonina. Obok niej  leżała przewrócona buteleczka z jakimiś lekami. Sama Iwanowna dzierżyła zaś w dłoni małą żyletkę. Jej lewy nadgarstek cały zalany był krwią, a powieki powoli opadały.
-Tośka! - Gabriela rzuciła się w kierunku przyjaciółki wyrywając jej narzędzie z dłoni, a zaraz potem owijała jej rękę materiałem. - Tośka! Słyszysz mnie?!
-Zastawcie mnie wszyscy w spokoju... Ja nie chcę żyć...
-Czy ty zawsze musisz myśleć tylko o sobie?! Co ty zrobiłaś?!
Husko szybko wybiegła na korytarz i wezwała pomoc. Nie minęło pół minuty, a przy Kazance była już pielęgniarka i zaraz miał pojawić się lekarz. Po chwili dziewczyna została zabrana, a Gabriela, trzęsąc się cały czas, stała na środku korytarza i wpatrywała się w odjeżdżającą na wózku przyjaciółkę.
-Panie doktorze, co teraz? - zapytała brodatego lekarza w średnim wieku.
-Cóż... Niewątpliwie była to próba samobójcza. Na szczęście nie udana. Gdyby nie pani, mogłoby się to inaczej skończyć... Proszę wrócić do sali pacjentki. Zrobimy jej płukanie żołądka, opatrzymy rany i przywieziemy z powrotem.

Rodowita Bielszczanka wróciła do pokoju numer siedem. Usiadła na białym krzesełku i schowała twarz w dłoniach. Nie wiedziała co z Wojtkiem i co gorsze - z Kamilem. Nie tamowała już łez. Zdała sobie sprawę, że to między innymi przez nią Iwanowna chciała się zabić. Gdyby nie była tak nieodpowiedzialna, nie dopuściłaby się trzy miesiące wcześniej zdrady z Kamilem. To przecież Kazankę tak bolało. Z rozmyślań wyrwał ją trzask drzwi.
-Gdzie ona jest? Co się stało?! Gab, kurwa! - w głowie Kwasowskiego zaczęły się tworzyć najczarniejsze scenariusze na widok idealnie zaścielonego łóżka i płaczącej Gabrieli.
-Tośka chciała się zabić... - wyszeptała.
-Gdzie ona jest?
-Lekarz ją zabrał... Kamil... To wszystko moja wina...
-Gab, nikt nie jest bez winy... Każdy dołożył coś od siebie w tej sytuacji... Boże, ja jestem takim idiotą. Myślałem, że to dziecko... było Wojtka. - przyjmujący przymknął oczy. - Nigdy nie wezmę tej kruszynki na ręce. Nigdy jej do siebie nie przytulę.. Gab, czy ty to rozumiesz? Miałem zostać ojcem... - mówił nad wyraz spokojnie. Jego oczy przepełnione były łzami, czuł rozpacz, rozgoryczenie, żal, złość, ale nie okazywał tego. - Zabierałbym ją na hale.. Po meczu siedziałbym z nią na parkiecie i bawił się piłką...
-Kamil! Skąd miałeś wiedzieć?! - wybuchła. W jej duszy rozgrywało się piekło. Jedynym ukojeniem były silne ramiona Wojtka, które otuliły ją po chwili.
-Ona...
-Cś... Wszystko wiem... Rozmawiałem z lekarzem. A teraz zbieraj się, jedziemy do hotelu. Musisz odpocząć, a nie wiadomo kiedy wróci do sali. Przyjedziemy jutro.
Dziewczyna uwolniła się z uścisku Włodarczyka i sięgnęła po czarną bluzę. Spojrzała na Kamila. Stał podtrzymując się na parapecie i wpatrywał się w bliżej nieznany kierunek. To, co działo się w jego głowie było niewyobrażalnie złe, każda myśl, choćby ta najmniejsza, była ostrym sztyletem wbijanym prosto w jego serce.
-Kwasu? Jedziesz?
-Nie. Muszę z nią porozmawiać. Jedźcie, dojadę później.

*

Szum wody, wydobywający się z łazienki, w której przyjmujący brał prysznic, najwidoczniej uspokajał Gabrielę. Leżała w wojtkowej koszulce na ogromnym hotelowym łóżku i wpatrywała się w sufit. Emocje już z niej zeszły. Tylko głowę zajmowały miliony myśli. W pewnym momencie szum ustał. Gab potrząsnęła głową i wróciła do rzeczywistości. W pokoju pojawił się siatkarz. Oparł się ramieniem o ciemną ścianę i przyjrzał się dziewczynie. Tak bardzo pragnął, by między nimi wszystko w końcu wróciło do normy. Gabriela natomiast odwróciła głowię i popatrzyła na niego. Miał na sobie tylko czarne spodnie dresowe z logiem Cuprum. Po jego klatce piersiowej nadal spływały krople wody, a mokre włosy ułożone były we wszystkie strony świata. Na widok jego w połowie nagiego ciała, dziewczynie od razu zrobiło się cieplej. Tęskniła za nim. Nie tylko za jego obecnością, ale za każdym nawet najdrobniejszym dotykiem czy pocałunkiem.
-Wojtek... - szepnęła, kiedy jego usta przywarły do bladej szyi, a ręka niepokojąco wdzierała się pod materiał koszulki. - Wojtek.
Włodarczyk nic sobie nie robił z protestów Husko. Jeszcze bardziej pochylił się nad Bielszczanką i wkrótce jego dłoń dotarła do niewielkiej piersi szatynki. Delikatnie potarł kciukiem jej sutek, a ta wygięła się w łuk.
-Nie. - Gabriela wstała z łóżka i wyszła do łazienki. Podparła się o umywalkę i spojrzała w lustro. Nie mogła na siebie patrzeć. Nie mogła żyć z myślą, że zdradziła tego, którego kochała najbardziej pod słońcem.
-Ej, co jest?
-Czuję do siebie wstręt. Za każdym razem, kiedy mnie dotykasz, przed oczami mam to, jak... - zagryzła wargi. - jak poddałam się i uległam Kamilowi...
-Kochanie, ja ci już dawno to wybaczyłem.
Gabriela odwróciła się w stronę siatkarza.
-Ale ja sobie tego nie wybaczyłam.

W tym samym czasie Kamil Kwasowski z niecierpliwością wyczekiwał aż do szpitalnej sali wróci Antonina. Kiedy w końcu pielęgniarka opuściła pokój, przyjmujący zeskoczył z parapetu, na którym siedział, i podszedł do łóżka dziewczyny.
-Dlaczego chciałaś to zrobić? - zapytał cicho.
-Bo sobie nie radzę? Bo w pewnym momencie życia uświadamiam sobie, że jesteś jego największą pomyłką, a jakiś czas później dowiaduję się, że będziemy mieli dziecko? Bo kiedy w końcu cieszę się z tej małej istotki i jestem w pełni gotowa wychować ją sama, wraca moja przeszłość? A zaraz potem to maleństwo tracę? Moje życie się wali, Kamil. Zbliżam się do nieuchronnej zagłady. Zbliżam się do swojego końca...
-Tosia, nie gadaj głupot. Ja... ja cię tak bardzo przepraszam! Po prostu... To była chwila słabości, której bardzo, ale to bardzo żałuję. Nie wiem, co mną kierowało... Kiedy Wojtek do mnie przyjechał i powiedział, że jesteś w szpitalu przestraszyłem się nie na żarty. Ale kiedy powiedział mi o ciąży, byłem wściekły. Dopiero tutaj dał mi jasno do zrozumienia, że to było moje... dziecko. On zawsze był wobec mnie fair... A ja? Potraktowałem go jak śmiecia. Najpierw miałem romans z jego dziewczyną, a potem traktowałem go jak powietrze. Jestem kompletnym chamem, idiotą i prostakiem. Przyznaję się do tego. Wiem, że słowa tu nic nie naprawią i mogę jedynie pomarzyć o tym, żeby znów zdobyć twoje zaufanie, ale będę walczył. Czeka mnie sporo pracy, ale jestem gotów. Proszę cię, daj mi tylko szansę to naprawić... Bo ja... Ja nie chcę cię stracić po raz kolejny...
Spojrzał na Iwanowną. Jej oczy były całe we łzach. W tym momencie zdał sobie sprawę, ile złego zrobił...

***

Hello, it's me!
Mamy święto! A raczej mieliśmy.
We czwartek stuknęło mi TYSIĄC dni na bloggerze!
Wooo!

Po drugie, czwartek nie byłby na tyle wspaniałym dniem, gdybym nie spełniła mojego małego marzenia :) Miałam okazję wejść do redakcji największej gazety na Podbeskidziu, a co więcej, dano mi szansę napiania artykułu, który już 17 marca ukaże się na łamach Kroniki Beskidzkiej! - gazety, która drukowana jest w 20 tysiącach egzemplarzy tygodniowo!
Jestem z siebie dumna!
Brawo ja!
*Naczelny powiedział, że czeka na mnie za kilka lat*

DREAMS COME TRUE!

Pozdrawiam Was serdecznie!
Wiem, rozdział troszkę smutny,
ale wiecie jak jest ;)
Em.






sobota, 5 marca 2016

XXV. To nie bylo moje dziecko, idioto!

-Wojtek? - Kwasowski zdziwił się na widok swojego przyjaciela. - Co ty tu robisz?
-Musimy porozmawiać.
Włodarczyk bez zaproszenia wtargnął do mieszkania Bielszczanina i skierował swoje kroki do salonu. Rzucił na stół dwie białe koperty. Obie otwarte.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale. Nie obchodzi mnie to, że jesteś obrażony. Musimy pogadać i tyle.
Kamil zasiadł na jasnej skórzanej kanapie naprzeciw przyjmującego Cuprum. Spojrzał na niego zadając nieme pytanie. Wojtek pochylił się nad szklanym stolikiem i przesunął jedną kopertę ku przyjacielowi.
-List Gab do Tośki.
Zawodnik BBTSu niepewnie chwycił kartkę. Rozłożył ją i zaczął powoli czytać. Teraz tak naprawdę i stuprocentowo zrozumiał Gabrielę. Odłożył papier na bok i z wahaniem spojrzał na drugi. Bał się. Nie chciał jej otwierać. Dlaczego? Bo wtedy stanąłby oko w oko z prawdą, której cholernie się obawiał. Kochał Antoninę całym sercem, ale świadomość tego, że Iwanowna mogłaby cały czas kłamać, zniszczyłaby go doszczętnie. Nie miał pewności do oszustwa ze strony Kazanki, ale co jeśli?
-Kamil... - westchnął cicho Włodarczyk. - Nie powinienem ci tego mówić. Nie jestem odpowiednią osobą... Powinieneś dowiedzieć się tego od niej. Ale jeśli ka ci tego nie powiem, pewnie nie zrobi tegi nikt.
-Możesz, kurwa, przejść do rzeczy?!
-Tośka jest w szpitalu.
-Co się stało?!
-Borys znów wrócił. Szarpali się, zleciała ze schodów... Ale to nie wszystko. - Włodarczyk miotał się. Nie wiedział jak składać zdania, jak przekazać Kwasowskiemu informację o ciąży. - Tośka... Tośka była w ciąży. Poroniła.

Dwadzieścia minut później obaj stali pod drzwiami mieszkania Gabrieli. Kamil opierał się o ścianę i nerwowo obgryzał paznokcie. Po chwili dziewczyna otworzyła drzwi. Jej zdziwienie, ale i radość na widok Wojtka, nie pozwalały jej na wyduszenie z siebie choćby słowa. Rzuciła się na szyję chlopakowi, ale zaraz spostrzegła Kwasowskiego.
-Co się stało? - zapytała bez ogródek. Ich przyjazd, i to razem, nie wróżył nic dobrego.
-Musimy porozmawiać. Tośka jest w szpitalu. - Husko zatrzymała się przy wejściu, nadal trzymając klamkę w dłoni. Była w szoku. Spojrzała na Kamila. Opierał się rękoma o parapet i zdawał wyłączyć z konwersacji. Spojrzała na Wojciecha, a ten kontynuował. - Nie będę owijał w bawełnę. Borys. Szarpali się i spadła ze schodów. Byla w ciąży, poroniła.
-W czym, kurwa, była?! - zazwyczaj spokojna Gab, pierwszy raz od niepamiętnych czasów przeklnęła. Przyjmujący Cuprum Lubin podszedł do dziewczyny i przytulił ją do siebie. - To dlatego uciekła na hali...
-Jedziemy do Wrocławia. Jedziesz?

Szybki telefon do prezesa klubu i już bylo w drodze do stolicy województwa dolnośląskiego. Najbardziej opanowany był Włodarczyk. To on prowadził samochód. Wieczorem byli już pod szpitalem. Gabriela wyjrzała zza okno. Nienawidziła szpitali. Odkąd pamiętała kojarzyły jej się tylko z cierpieniem. Myśl, że do jednego ze szpitalnych łóżek przykuta była Antonina, przyprawiała ją o dreszcze. Nadal nie mogła się oswoić z tym, że dziewczyna miała zostać matką. Czuła, że żal Iwanownej do niej musiał być aż tak ogromny, że nie poinformowała jej o ciąży. A przecież to było naprawdę ważne i, co jak co, Gabriela powinna wiedzieć.
-Idziemy? - zapytał cicho Wojtek.
-Boję się.
-Kwasu... Kiedyś i tak musiałoby do tego dojść...
-Szkoda tylko, że w takich okolicznościach...

***

Biel ścian powoli przytłaczał Antoninę. A to był dopiero pierwszy dzień. Zdziwiło ją zachowanie siatkarza. Pilna sprawa w klubie? Coś jej nie grało. Gdzieś w duchu, podświadomość mówiła jej, że Włodarczyk postąpił przeciw niej, że pojechał do Bielska. Na kilka minut przed dziewiętnastą usłyszała otwierane drzwi. Podniosła powoli powieki i spostrzegła przyjmującego.
-Ktoś chciałby cię odwiedzić... - powiedział cicho po wejściu do sali. Iwanowna spojrzała zza szklane drzwi. Blada twarz Kamila przeraziła ją. Oczy zalały się łzami.
-Nie byłeś w Lubinie... - bardziej stwierdziła niż zapytała.
-Nie...
-Jak mogłeś mi to zrobić...?
-On musiał wiedzieć...
Nie minęła minuta, a w sali znajdowała się już czwórka przyjaciół. Gabriela usiadła na białym stołku koło łóżka Antoniny i rozpłakała się na dobre. Przeprosiła Kazankę za wszystko. To był ten moment, kiedy Husko wylała z siebie to, co napisała jej w liście. Iwanowna spojrzała na dziewczynę..
-Gabi. Spokojnie. Ja ci wszystko wybaczam. I ja też cię przepraszam, bo moja wina w tym też jest.
-Tosia.. - Kamil odszedł w końcu od okna i zwrócił się do dziewczyny. - Ja też przepraszam... Nie wiem, co mną kierowałem.. Zachowywałem się jak idiota...
-Nie, Kamil! Zachowałeś się jak pieprzony egoista i dzieciak! Myślałeś tylko o sobie. Ani razu nie zwróciłeś uwagi na to, co czuję ja. Prosiłam cię o czas? Prosiłam... Ale ty to miałeś gdzieś. Najlepiej będzie jeśli stąd wyjdziesz.
-Ale Tosia... - Kwasowski stał zszokowany. Nie spodziewał się takiej reakcji ze strony Antoniny.
-Wyjdź.
Przyjmujący BBTSu zabrał z wieszaka kurtkę i rzucając dziewczynie smutne spojrzenie wyszedł z sali. Wojciech spojrzał na Iwanownę przepraszająco, a zaraz później wybiegł za przyjacielem.

Siatkarz lubińskiego zespołu znalazł Kamila dopiero po kilku minutach na drugim końcu oddziału. Podszedł do Kwasowskiego i poklepał do pocieszająco po ramieniu.
-Wiesz.. - zaczął Kamil tępo wpatrując się w jakiś punkt w oddali. - Chciałbym, żebyś zszedł się z powrotem z Gab. Naprawdę wam tego życzę. Ale.. Ale współczuję ci. Poważnie.
-Czego ty mi współczujesz?
-Że straciłeś dziecko... Woj...
-Co, kurwa?! Kamil, ty jesteś serio takim kretynem?! To było moje dziecko, idioto! Nigdy nie spałem z Tośką!
-Co...
Kamil zsunął się po ścianie. Schował twarz w dłoniach i pociągnął nosem. Teraz do niego wszystko dotarło. Wojciech zawsze był wobec niego fair. Nigdy nie postąpił przeciwko niemu. Bielszczanin podniósł głowę i spojrzał na przyjaciela.
-Może przeczytasz w końcu ten list? - Włodarczyk wyjął z kieszeni spodni białą kopertę i podał ją Kamilowi.
-Nie.
-Kamil, do kurwy! Jesteś pieprzonym tchórzem! Jeśli nie przeczytasz tego, ja to przeczytam na głos.
Kwasowski niepewnie wziął do ręki papier. Niepewnie rozłożył kartkę. Litera po literze. Słowo po słowie. Zdanie po zdaniu. Po chwili zmiął kartkę i popatrzył na drugiego siatkarza.
-Jestem idiotą. - rzucił i pobiegł w kierunku sali Iwanownej.

W tym samym czasie, Antonina, która została w sali sama z Gabrielą, po prostu uciekła. Przeprosiła Husko i pod pretekstem wyjścia do toalety, opuściła pokój. Zabrała ze sobą małą podróżną torbę, co nieco zdziwiło partnerkę Włodarczyka. Nie zareagowała jednak. Zaniepokoiła się trochę, kiedy po dwudziestu minutach Kazanka nie wracała do sali. Sięgnęła po telefon i udała się do szpitalnej łazienki dla pacjentów.
-Tosia? - zapukała do pierwszych drzwi.
-Zostaw mnie.
-Tośka, otwórz.
-Nie rozumiesz?! Zostawcie mnie wszyscy w spokoju! Ty, Wojtek i ten kretyn!
Gabriela nie miała zamiaru wysłuchiwać tego. Mocno szarpnęła za białą plastikową klamkę, a widok, jaki zastała zmroził jej krew w żyłach...

***

Boom!
No także... tego.
Heh :D

Moje odpowiedzi na Liebster Award znajdziecie w zakładce na górze :)
Zapraszam!

*cieszmy się razem z Win, że znalazła idealny szampon do włosów i odżywkę*
*moje uczcijmy minutą ciszy*

Pozdrawiam!
Em.