Idealna niedoskonałość

Idealna niedoskonałość

wtorek, 29 grudnia 2015

XVIII. Z kazda taka sytuacja zastanawiam sie czy to naprawde milosc.

Deszcz głośno stukał o ciemny parapet mieszkania Kamila Kwasowskiego. Sam właściciel od samego rana pił kawę za kawą, jakby tylko ona miała pomóc w całej sprawie. Niewiele spał. Od momentu kiedy wstał, przyglądał się pogrążonej we śnie Gabrieli. Dziewczyna siedziała skulona na samym krańcu kanapy, byle jak przykryta puchowym kocem, a spod jej przymkniętych powiek toczyły się ciemne strużki po rozmytym makijażu. Już nawet Kamila wykańczała ta cała sytuacja. Pragnął mieć Gabrielę tylko na wyłączność i mimo tego, że Wojciech był jego przyjacielem, miał cichą nadzieję, że wybór Husko padnie w końcu na niego.
-Dzwonił ktoś? - do uszu przyjmującego dobiegł cichy głos dziewczyny.
-Kto?
-Ktokolwiek... Tośka.. Wojtek..?
-Nie.
Gabriela delikatnie odłożyła koc na bok i zarzucając na siebie czarną bluzę bełchatowskiego klubu, która od dawna należała już do niej, udała się w stronę drzwi wyjściowych.
-Gab, gdzie ty idziesz? - zapytał, podążając za dziewczyną.
-Idę do siebie. Muszę ogarnąć parę spraw.
I już kiedy prawie zamykała drzwi, Kwasowski zatrzymał ją. Pociągnął brutalnie za rękę, że aż na niego wpadła. Jej czarne o ciągłego płaczu oczy wpatrywały się w beznamiętną twarz siatkarza. Pierwszy raz był w stosunku do niej tak chłodny. To uczucie było dla niej aż dziwne.
-Kamil...
-Gab, kurwa, jeśli ty myślisz, że ja odpuszczę to jesteś w dużym błędzie. Będę to powtarzał jak mantrę: tak miało być. Gab - chwycił jej twarz w swoje ogromne dłonie tak silnie, że przez ciało szatynki przeszedł ból - przecież ty mnie, kurwa, kochasz.
-Właśnie, kurwa - zaakcentowała - z każdą taką sytuacją zastanawiam się czy to naprawdę miłość.

Wyszła z klatki i w tym samym momencie naciągnęła na głowę kaptur zimowej kurtki. Sznurówki niedbale wcisnęła w buty, a następnie schowała ręce do kieszeni. Musiała wyglądać okropnie. Tak z resztą było. Jej twarz, schowana pod kosmykami ciemnych włosów, nie wyrażała żadnych emocji. Pragnęła w tej chwili położyć się do łóżka i zasnąć. Zapomnieć o problemach, które już dawno ją przerosły. Pochłonięta wspominaniem najlepszych chwil jej związku z Wojciechem nawet nie poczuła jak ktoś, kto ją mijał, trącił ją w ramię.
-Gab? - usłyszała, jednak nie odwróciła się. - Gab! Co jest? Gab, słyszysz mnie?
-Mat, daj mi spokój. - powiedziała spokojnie w kierunku kroczącego obok niej Sacharewicza. - Nie mam siły na pogadankę.
Środkowy zatrzymał się i tępo wpatrywał na oddalającą się postać dziewczyny. Takiej reakcji ze strony pracownicy działu marketingu, a prywatnie swojej dobrej koleżanki nie spodziewał się nigdy.

Piętnaście minut później Husko siedziała na parapecie w oknie czwartego piętra. Na kolanach trzymała arkusz opalonej beżowej kartki. Takiej, na której zawsze pisała listy z życzeniami świątecznymi. W prawej dłoni dzierżyła pióro i jakby bała się postawić choćby jedną literę, że ta może spowodować oszpecenie całego papieru. Antonino... napisała drżącą ręką. Po raz pierwszy pisała list do swojej przyjaciółki.. ha! wiedziała, była świadoma, że nie może już tak nazywać Iwanownej. Bo kiedyś obiecały sobie coś. Przyrzekły sobie, że nigdy, ale to przenigdy ich przyjaźni nie zagrozi żaden mężczyzna. A teraz? Na ich drodze stanęło ich aż dwóch.

Kiedy Wojciech skrupulatnie odrzucał połączenia od Kwasowskiego, Kamil walczył ze sobą. Wielokrotnie wybrał numer Kazanki i od razu rozłączał się karcąc się w myślach. Sam tak naprawdę już nie wiedział czego chce. Z Gabrielą oddalali się od siebie. Czuł to. Powoli dochodził do wniosku, że zauroczenie, które poczuł do Gabrieli, a pochopnie nazywał miłością, było spowodowane zazdrością. Tak bardzo zazdrościł Wojtkowi. Przecież Włodarczyk osiągnął niemal wszystko o czym on marzył - złoty medal Mistrzostw Polski, gra w Lidze Mistrzów, powołanie do reprezentacji, srebro na Uniwersjadzie w Kazaniu i w końcu to, co dla Kwasowskiego było najwyższym celem - miłość. 
Uwiedzenie Gabrieli było zemstą. I może Bielszczanin poczuł coś do niej, z czasem przyzwyczaił się do jej nad wyraz częstej obecności, śmielszych gestów, ale najbardziej chciał zemścić się na przyjacielu...

*

Czerwony koc, na którym leżała usłyszał już chyba historię całego jej życia. Trzeci dzień po pamiętnej wizycie Bielszczan, a Iwanowna nadal nie opuszczała swoich czterech ścian. Nie wiedziała, którą godzinę już spędzała w sypialni. Może pierwszą, czwartą, dziesiątą? Nie liczyła czasu. Nie było jej go szkoda. Ból wziął górę. Ból duszy, ale też ciała. Od kilku dni nie czuła się najlepiej i nie wiedziała czym było to spowodowane.
-Straciłam już wszystko.. - westchnęła sama do siebie. - Nawet Wojtka.
To paradoksalne. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie było spotkania, na którym by sobie z przyjmującym Cuprum Lubin nie dogryzała, a teraz? Teraz byli najlepszymi przyjaciółmi... do czasu ostatniej rozmowy. Kazanka wielokrotnie próbowała nawiązać jakikolwiek kontakt z Włodarczykiem, jednak każda próba spalała na panewce. Z czasem uświadamiała sobie, że wszystko było jej winą. Gdyby nie pojawiła się na imprezie kończącej ostatni sezon PlusLigi, nie poznałaby Kamila, nie zwróciłaby na siebie jego uwagi, nie doszłoby do pocałunku z Wojtkiem i co najważniejsze - te pół roku wyglądałoby zupełnie inaczej.
Zarzuciła na siebie puchowy koc i wyszła na balkon. Ściemniało się. W oddali ujrzała oświetloną Halę Stulecia. Przypomniała sobie jak na początku mieszkania we Wrocławiu udała się tam na spacer z Kwasowskim. Z kieszeni czarnych dżinsów wyciągnęła komórkę. Podjęła decyzję. Szybko znalazła numer Wojtka i nacisnęła zieloną słuchawkę. Od razu połączenie zostało odrzucone. Powtórzyła próbę dwukrotnie. Za każdym razem Włodarczyk robił to samo. Kiedy Kazanka nie poddawała się, przyjmujący odebrał.
-Wojtek, musimy porozmawiać.
-Nie mam już o czym z tobą rozmawiać, nie możesz tego pojąć?
-Przyznaję, to wszystko moja wina, ale daj mi to wytłumaczyć...
-Iwa, miałaś swoją szansę. Zmarnowałaś ją. Teraz daj mi żyć dalej.
Pik... Pik... Pik...

Już siódmy raz, kiedy żółto niebieska Mikasa lądowała poza granicami boiska lubińskiej hali. Niepokoiło to trenera Cretu, który już kilka dni wcześniej zauważył inne zachowanie Wojtka. Po zakończonym treningu Włodarczyk leżał na parkiecie i wpatrywał się w ciemny sufit.
-Kurwa!
Pragnął w tej chwili tylko jednego: pojechać do rodziców i zaszyć się w swoim pokoju na poddaszu. Chciał znów poczuć się małym chłopcem. Znów siedzieć pod ciepłym wełnianym kocem, którym okrywał go dziadek Julian w zimowe wieczory. Chciał znów powoli pić gorące kakao i pragnął znów zwierzyć się mamie, bo tylko ona potrafiła pomóc w takich sytuacjach. Tak bardzo już chciał świąt... Wiedział jednak, że przed nim dwa tygodnie ciężkiej pracy.
-Włodi. - usłyszał.
-Daj mi spokój.
-Co jest? - Łomacz wszedł na płytę boiska i kucnął przy przyjmującym.
-Nie chce mi się żyć.
-Co ty pierdolisz?!
-Gregor... Mam trochę na głowie.. Idź do domu, ja też zaraz spadam.

W mieszkaniu pojawił się na dwadzieścia minut przed godziną dwudziestą pierwszą. Pierwsze co zrobił to spojrzał na telefon, którego zapomniał zabrać ze sobą. Zaniepokoiło go dziesięć nieodebranych połączeń od Antoniny. Przecież dzień wcześniej rozmawiał z nią i jasno powiedział, że Kazanka zmarnowała swoją szansę. Nie przejął się tym jednak za bardzo, bo odłożył telefon, nie odpowiadając na próbę kontaktu dziewczyny. Dosłownie kilkanaście sekund później komórka znów dała o sobie znać.
-Tośka, mówiłem ci, że nie mamy o czym rozmawiać.
-Wojtek... mam problem.
-Ale mnie twoje problemy nie obcho... - Kazanka nie dała siatkarzowi dokończyć zdania, przerwała mu w pół słowa.
-Jestem w ciąży.

***

Wynagradzam Wam tak długie czekania na poprzedni rozdział.
Tak, zamiast się uczyć geografii (niestety rozszerzonej) piszę Idealnych :3

I jak teraz?
Pozdrawiam
Em!

Szczęśliwego Nowego Roku!





niedziela, 27 grudnia 2015

XVII. Masz sie o wiele lepiej niz ten dupek mowil...

Wydarzenia ostatnich dni nie wpłynęły dobrze na Gabrielę i Kamila. Dwójka non stop się kłóciła. Husko próbowała nie dopuszczać do siebie siatkarza, ale w chwili zwątpienia pozwalała na małe gesty ze strony Kwasowskiego. Zadawała sobie jedno pytanie: dlaczego do tego wszystkiego dopuściła. Przecież miała niemal idealne życie. Wymarzoną pracę, kochającego chłopaka. Wszystko zaprzepaściła. Czuła po kościach, że jej plany na przyszłość z Wojtkiem są już stracone. Na samą myśl o reakcji Włodarczyka dostawała drgawek. Wiedziała, że zawiodła wszystkich - Tośkę, Karola i Olę, z którymi nadal utrzymywała kontakt, Wojciecha, jego rodziców, z którymi się tak zżyła i siebie samą. Jedyną osobą, która wydawać się mogło, że cieszyła się z obrotu sytuacji był Kamil. Jego nie ruszało sumienie. Nie robił sobie wyrzutów. Nawet świadomość, że traci przyjaciela nie była tak straszna w świetle tego, że zyskuje Gabrielę.

-To i tak nie ma najmniejszego sensu. - usłyszała, a po chwili jedynym sygnałem w telefonie był sygnał przerwanego połączenia.
Gabriela wiedziała, że rani Kamila. Wiedziała też, że swoim zachowaniem rani niczego nieświadomego Wojtka. Nienawidziła lecenia na dwa fronty wśród kobiet. Gardziła takimi.. A teraz? Sama tak robiła. Nienawidziła się za to. Czuła odrazę do samej siebie. Niejedną noc z tego powodu przepłakała. Niejeden raz Kwasowski przyłapał ją na chwili zwątpienia. Mimo to nie potrafiła wybrać. Stała między młotem a kowadłem.
Biała koszulka poleciała w stronę małej sportowej torby. Usiadła zrezygnowana na łóżku i schowała twarz w dłoniach. Z każdą minutą pomysł wyjazdu do Wrocławia wydawał się jej coraz bardziej idiotyczny. Podjęła jednak decyzję i nie mogła się z niej ot tak wycofać.  Następnego dnia na kwadrans przed godziną szóstą rano dziewczyna wsiadła do samochodu przyjmującego BBTSu. W powietrzu unosiła się gęsta atmosfera. Dzień szósty grudnia nie napawał optymizmem.

Gabriela przymknęła powieki, kiedy opuszczali Bielsko. Po chwili po policzku dziewczyny spłynęła łza. Tak cholernie bała się tego wszystkiego. A najbardziej chyba tego, że może być już za późno. Cisza ze strony Włodarczyka była naprawdę niepokojąca i tylko pogarszała sprawę. Myśli zaprzątające głowę były coraz bardziej uciążliwe, ale z każdą z nich szatynka uzmysławiała sobie jak wielki błąd popełniła. Przecież Kamil.. Kamil był jej przyjacielem, a to, co zrobiła było najgorszym świństwem jakie świat mógł zobaczyć... To Włodarczyk był jej celem. Celem jej marnego istnienia.
Jednak tego, co ujrzała po wejściu do mieszkania Iwanownej spodziewać się nie mogła nigdy.

*

Antonina szczelnie zakryła się puchowym zielonym szalikiem. Długie blond włosy wystawały spod czarnego kaptura opadając na ciemną zimową kurtkę dziewczyny. Stojąc na moście Tumskim przyglądała się zawieszonym na nim kłódkom. Bez problemu odnalazła tą, którą kilka tygodni wcześniej zawiesiła razem z przyjmującym bielskiego klubu. Zdrada Kamila bolała ją, lecz nie tak mocno jak zdrada Gabrieli, która była dla niej jak siostra. Próbując w jakiś tylko jej znany sposób pozbyć się kłódki z turkusowej obręczy mostu, usłyszała przy swoim uchu zachrypnięty głos siatkarza.

- Skąd ja wiedziałem, że tutaj będziesz? - Antonina spojrzała na Wojtka lekko się uśmiechając. Nie wiedziała dlaczego i czym zasłużyła sobie na takie zainteresowanie ze strony chłopaka. - Zbieraj się, dzisiejszego wieczoru nie pozwolę ci znowu spędzić samotnie.
Włodarczyk siedział na przeciwko Kazanki opierając się o ziemną ścianę. Co jakiś czas popijał w ślad za dziewczyną czerwone wino prosto z butelki. Zastanawiał się jak rozpocząć z nią po raz kolejny rozmowę na temat jej i Kamila. Nie potrafił zrozumieć zachowania swojego przyjaciela, wiedział, że Antonina nie była dla Kwasowskiego jednorazową przygodą na jedną noc. - Dzwonił? - zapytał, upijając po chwili dość duży łyk czerwonej cieczy. - Kwasu? - spytała. Wojtek przytaknął twierdząco głową. Antonina nabrała głęboko powietrza, gwałtownie podniosła się do góry i podeszła do okna, opierając się dłońmi o ciemny parapet. - Nie, nie dzwonił. Nie odebrałabym od niego telefonu, doskonale o tym wie. Chociaż w tej kwestii nigdy mnie nie zawiódł. - W jakiej? - Czasami wydaje mi się, że zna mnie lepiej niż Ryśka.
Dochodziła dwudziesta trzecia. Antonina siedziała na zimnych panelach w salonie opierając się głową o klatkę piersiową przyjmującego. Z laptopa leżącego w drugim końcu pokoju, wydobywała się muzyka. Kazanka cicho pod nosem nuciła kolejne strofy piosenki.
Nie wiem, sam już nie wiem, czy to warto kochać Ciebie? Bez pamięci, tak jak kiedyś, kochać tak, jak Ty mnie, gdy Twój dzień był mym dniem.
- Tośka.. - Jest dobrze. Naprawdę. - Dlaczego Ci nie wierzę? - Bo jesteś przewrażliwiony.
Wygrywa tam kareta znów się obędę smakiem.
- Od Niemena po rap? Kto ci to zrobił? - Ty z Kwasem. - odpowiedziała i pierwszy raz od dłuższego czasu szczerze uśmiechnęła się do chłopaka. - Nie mogę pojąć jego decyzji. Naprawdę byłem przekonany, że mu zależy. Z resztą byłby skończonym idiotą, gdyby mu nie zależało. - Włodarczyk spojrzał w błękitne oczy dziewczyny. Prawą dłoń skierował na brodę dziewczyny. - Jak mógł sobie ciebie odpuścić? Usta Włodarczyka zbliżyły się do ust Iwanownej. Dziewczyna nie protestowała. Odwzajemniała pocałunki chłopaka, pomagając mu zdjąć w tym samym czasie poszczególne części garderoby. Świat wirował w okół, wypite wino buzowało w żyłach tej dwójki. Kiedy Włodarczyk popchnął Antoninę na wielkie łóżko, dziewczyna oprzytomniała. - Nie, Wojtek! - krzyknęła i szybko pozbierała porozrzucane ubrania na po pokoju. - Nie możemy. Masz Gabi. Przyjmujący leżał na łóżku, dłońmi przykrył twarz. - Przepraszam. Po prostu.. - Brakuje ci Gabrieli. - dokończyła za chłopaka.
Nad ranem Antonina przebrana w koszulkę przyjmującego z Lubina, krzątała się po mieszkaniu. Włodarczyk, został poprzedniej nocy w mieszkaniu dziewczyny. Razem z nią spędził noc na rozmowie. Dopiero nad ranem zasnął. Iwanowną targały wyrzuty sumienia. Nie miała odwagi powiedzieć mu, co tak naprawdę wydarzyło się kilka tygodni wcześniej w mieszkaniu przyjmującego z bielska. Z głębokich zamyśleń wyrwał ją szczęk przekręcanego klucza w drzwiach. Trzymamy kubek z kawą wypadł Kazance z ręki na widok gości. Kwasowski stał obok Gabrieli. Widok koszulki, którą miała na sobie Antonina sprawił, że krew w jego żyła się zagotowała. - Wojtek? - powiedziała Gabriela spoglądając na wiszącą na wieszaku kurtkę chłopaka. Po chwili wleciała do sypialni dziewczyny. - Gabryśka! To nie tak! - krzyknął za brunetką chłopak. Chciał za nią pobiec, lecz natrafił po drodze na ciężką pięść Kwasowskiego. - Stary, kurwa! Włodarczyk szybko pozbierał się i poleciał za Gabrielą. Kwasowski stał na przeciwko Tośki i ze wściekłością w oczach przyglądał się dziewczynie. - Zadowolony jesteś z siebie? Po co tutaj przyjechałeś? - Chciałem zobaczyć jak się masz, ale jak widać - wskazał na dziewczynę - masz się o wiele lepiej niż ten dupek mówił. - Przyjechałeś tylko po to bym was nie wydała. Więc jeśli się pośpieszysz, możliwe, że Gabryśka nie zdąży mu powiedzieć jakże radosnej nowiny. - dziewczyna udała się do kuchni. Oparła się o ciemne kuchenne meble, a łzy powoli spływały z jej oczu. Po chwili usłyszała zachrypiały głos Kamila. Nie sądziła, że dalej jest w jej mieszkaniu. - W czym jest lepszy? - Wolał mnie, a nie ją. - odpowiedziała patrząc mu w oczy.
Kazanka leżała na łóżku, stróżki łez torowały sobie drogę po bladych policzkach dziewczyny. Pusty wzrok wbijała w jasny sufit. Myśli kłębiły się w jej głowie, a muzyka lecąca z laptopa nie napawała jej dobrym nastrojem. Emocje brały nad nią górą po raz kolejny, a ona sama nie miała siły z nimi walczyć. Leżąc tak, zastanawiała się czy nie wyjechać do Petersburga, gdzie aktualnie przebywał jej ojciec. -Przecież tam wszystko musiałoby być prostsze. Z dala od ciebie - powiedziała sama do siebie przyglądając się zdjęciu na którym widniał uśmiechnięty przyjmujący bielskiego klubu. Już miała podejść do leżącego na podłodze laptopa, gdy do jej uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Niepewnie podeszła do mahoniowych drzwi i przekręciła metalowy zamek. Gdy otworzyła drzwi, jej oczom ukazał się Wojtek opierający się o zimną ścianę klatki. Po chwili podszedł do Kazanki i bez cienia zawahania wpił się w jej czerwone usta. Antonina odepchnęła go od siebie patrząc na niego ze zdziwieniem. Na twarzy przyjmującego pojawił się pełen kpiny uśmiech. - Przynajmniej teraz miał za co mi przywalić. - odparł, po czym znów zatopił się w ustach dziewczyny. Jego gesty były silne i brutalne. Nie zważał na protesty dziewczyny. Dopiero siarczysty policzek wymierzony w jego stronę rozjaśnił jego umysł. Masując obolałą część ciała, spoglądał na dziewczynę. Była w szoku. Nie wiedziała co mam powiedzieć, co zrobić i jak się zachować. Nigdy wcześniej nie widziała takiego Wojtka. Aroganckiego dupka. - Wiedziałaś? - zapytał, lecz gdy zamiast odpowiedzi zobaczył Iwanowną ze spuszczonym wzrokiem, lekko zaśmiał się pod nosem. - Jasne, że wiedziałaś. To dlatego to wszystko. - Co ja ci miałam powiedzieć? Cześć Włodi, wiesz Kwasu i ja to przeszłość, bo nakryłam go w łóżku z inną. Ah i ta inna to twoja dziewczyna? Tego byś chciał? - To twoja wina. Gdyby nie ty, nie straciłbym najlepszego kumpla i kobiety swojego życia. Gdybyś nie pojawiła się i nie zaczęła mącić między nami wszystkimi nic by się nie wydarzyło. - Wojtek! Oni tego do cholery chcieli! Zrozum, że nie miałam z tym nic wspólnego. - To ty ich popchnęłaś ku sobie. Przez ciebie olałem Gab, to ty miałaś gdzieś uczucia Kamila. To twoja wina. - powiedział przez zaciśnięte zęby. - Zniknij w końcu z mojego życia. Po tych słowach Włodarczyk odwrócił się i nie zważając na słowa dziewczyny zbiegł po ciemnych schodach by w końcu z hukiem zatrzasnąć za sobą drzwi do klatki schodowej.


***

Bry!
Spóźnione wesołych świąt i wczesne szczęśliwego Nowego Roku! :)
Życzę Wam abyście mieli przyjemność oglądania zdobycia przez naszych siatkarzy awansu olimpijskiego. Bo to chyba najpiękniejszy prezent, jacy my, kibice, możemy sobie wymarzyć :)

Pamiętacie jak rozdział temu mówiłam Wam, że czeka na Was mała niespodzianka?
Teraz coś Wam pewnie w treści nie pasuje... a raczej w stylu pisania...
BINGO!
Drugą, znacznie dłuższą od mojej, część napisała Win.
Dziękujcie jej :)

Nie, to nie powrót. To jednorazowa przygoda.
Mam nadzieję, że następny będzie już o wiele szybciej...

A teraz...
Jestem taaaaaka pełna, ale sałatki nie odmówię :3
Do następnego!
Pozdrawiam
Em.
nie mam pojęcia dlaczego ten tekst jest taki rozciągnięty -.-