Gabriela już od godziny urzędowała w kuchni wojtkowego mieszkania w Lubinie. Cieszyła się, że chłopak wpadł na pomysł podarowania jej kompletu kluczy, bo właśnie teraz się przydały. Wojtek nic nie wiedział, że Husko go odwiedzi. Wylewając siódme poty na treningu nie zdawał sobie nawet sprawy, że właśnie jego dziewczyna przygotowuje mu niespodziankę. Kurczak z serem i brokułami w cieście francuskim właśnie znalazł swoje miejsce w lodówce, a Gabriela udała się do sypialni chłopaka. Będąc jeszcze w Bielsku postawiła na prosty zestaw - czarne dżinsy i jasna koszula zapinana na guziki. Punkt osiemnasta dziewczyna wstawiła ciasto do piekarnika. Stanęła w oknie i wzięła łyk malinowej herbaty, kiedy usłyszała ciche chrząknięcie. Odwróciła się gwałtownie w stronę, z której pochodził dźwięk i ujrzała przed sobą Wojtka. Stał opaty i framugę drzwi kuchennych i z uśmiechem przyglądał się szatynce.
-No i niespodzianka się nie udała... - Gabriela posmutniała. - Skąd wiedziałeś, że przyjechałam?
-Dzień dobry, kochanie.. Twój samochód stał na parkingu.
Tak bardzo chciał podejść do dziewczyny i zasmakować jej ust. Pragnął ją przytulić, wyściskać z całych sił. Powstrzymał się jednak. Stał dalej w wejściu i szeroko się uśmiechał. Husko stała natomiast przy parapecie i oczekiwała na ruch ze strony Włodarczyka. Nie wytrzymał. Zrzucił czarną torbę z ramienia na podłogę i przywarł niemal całym ciałem do Gab. Całował ją tak namiętnie, z takim zaangażowaniem, że przerwać im mógł tylko... piekarnik. Gabriela z przerażeniem oderwała się od Wojtka i wyłączyła urządzenie.
-Mało brakło, a nie miałbyś kolacji!
Przyjmujący jednak zaraz znów znalazł się koło swojej dziewczyny i wodząc nosem po jej szyi mruknął tylko:
-Przecież ty jesteś moją kolacją...
Czerwone wino powoli znikało z kieliszków. Przyciemnione światło w łazience stwarzało klimat, a z zapalonych świeczek wydobywał się przyjemny zapach. Gorąca woda otulała ich ciała. Gabriela leżała w wannie pełnej wody plecami opierając się o klatkę piersiową Włodarczyka, a ten swoimi długimi palcami rozmasowywał jej spięty kark. Mruknęła cicho. Brakowało jej choć krótkiej chwili spędzonej z Wojtkiem. Nie widzieli się prawie miesiąc. Wrzesień był tak naprawdę ostatnim miesiącem, w którym mogli beztrosko się sobą cieszyć. Bo mimo że Wojtek już trenował i mieszkał na stałe w Lubinie, Husko pracę w dziale marketingu BBTSu zaczynała dopiero w październiku. Nagle szatynka poczuła dużą dłoń siatkarza na swojej piersi. Doskonale wiedziała do czego ta kąpiel zmierza.
-Tak bardzo mi ciebie brakowało. - westchnął.
Chłopak złożył na jej nagim ramieniu kilka pocałunków, nadal trzymając dziewczynę za biust.
Gabriela odwróciła się przodem do Wojtka i delikatnie go pocałowała. Teraz doskonale czuła wojtkową erekcję, która wdawała się chłopakowi we znaki. Zbliżyła się do niego jeszcze bardziej, pozwalając Włodarczykowi zanurzyć się w sobie. Przymknęła powieki. Przyłożyła policzek do świeżo ogolonego policzka siatkarza i głęboko oddychała. Jej dłonie błądziły po torsie, ramionach i karku chłopaka, jakby pragnęła zbadać to, co badała miliony razy. Przyjmujący powoli poruszał się w niej, jednak z czasem jego ruchy stawały się coraz szybsze i pewniejsze.
-O mój Boże. - szepnęła, kiedy nadszedł moment kulminacyjny.
I w tej chwili kieliszek z czerwoną cieczą spadł z brzegu wanny, rozbijając się na setki kawałków. Machinalnie na śnieżnobiałych płytkach pojawiła się bordowa kałuża.
-No to napiliśmy się wina.. - westchnęła, leżąc wtulona w ciało chłopaka
-Spokojnie. - odgarnął z je twarzy mokry kosmyk włosów. - Mam jeszcze jedną butelkę.
Gabriela sięgnęła po stojący z drugiej strony kieliszek Wojciecha. Przechyliła go do ust, jednak wąska stróżka cieczy spłynęła po jej brodzie, szyi, aż w końcu cieknąc po dekolcie zniknęła w wodzie między piersiami szatynki.
-Jestem z tobą cholernie szczęśliwy, wiesz? - zapytał patrząc dziewczynie w oczy. - Tak się cieszę, że przyjechałem na tę imprezę do Kamila wtedy.. Że cię poznałem. A propo Kamila... Za tydzień ma urodziny. Dogadałem się z chłopakami, że zrobimy mu niespodziankę.
-Wiem, gadałam z Zaranem przedwczoraj.
-Gdzie ty Zarana spotkałaś?! - zapytał z nutką zazdrości.
-A no wiesz.. Wpadł ostatnio do mnie ... - zaczęła wymyślać wpatrując się w sufit łazienki. -... na kolację ze śniadaniem... - przez ciało Wojtka przeszedł dreszcz. Wszystkie jego mięśnie jak na zawołanie spięły się. - U Kwasa go spotkałam... Żartuję, zazdrośniku!
Włodarczyk tylko pokręcił głową z dezaprobatą. I to w niej kochał najbardziej. Tę radość i beztroskę.
*
Był dwunasty września. Wojtek stał w kuchennym oknie kamilowego mieszkania i wypatrywał powrotu przyjaciela. Kiedy w końcu ujrzał go na linii horyzontu szybko oddalił się od szyby i powiadamiając Gabrielę i Tośkę, udał się do salonu. W dużym pokoju znajdowali się już wszyscy. Kumple z drużyny, znajomi, siostra Kamila, a zaraz dołączyły do nich Husko i Iwanowna. Kilka minut później wszyscy usłyszeli szczęk zamka w drzwiach. Moment później Kwasowski odwiesił na haczyk kurtkę i zdjął buty.
-Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli wszyscy, kiedy przyjmujący zjawił się w salonie.
Bielszczan doznał szoku. Jego prawa dłoń wylądowała na czole, a on sam cicho się zaśmiał.
-Głupki.
Pierwsza do Kamila podeszła Antonina. Już chciała coś powiedzieć, jednak siatkarz nie pozwolił jej na to. Wpił się zachłannie w usta Kazanki nim ta zdążyła zacząć cokolwiek mówić. Wszyscy przyglądali się tej scenie.
-Tęskniłem. - szepnął, opierając swoje czoło o jej.
-Ja bardziej.
-Nie da się bardziej.
-Kamciu... Życzę ci po prostu wszystkiego, co najlepsze.. - powiedziała wręczając przyjmującemu mały pakunek. - Mam nadzieję, że się spodoba.
W tym momencie w pomieszczeniu pojawiła się Gab z tortem w kształcie Mikasy. Obróciła go przodem do Kamila, a ten wybuchł śmiechem.
-Serio? Boski Kwasowski? - przeczytał napis.
Razem z Wojtkiem siedzieli na skórzanej kanapie i oglądali zacięty finał w Twistera między Mateuszem Zarankiewiczem a Krzyśkiem Modzelewskim. Mimo dobrej atmosfery Włodarczyk czuł, że coś jest nie tak. Spojrzał na przyjaciela dając mu w ten sposób do zrozumienia, że zawsze może na niego liczyć.
-Boję się o nią w tym Wrocławiu. - zrozumiał, że Wojtek w ten sposób pyta o co chodzi.
-Tośka jest dużą dziewczynką. Da radę.
-Tyle, że do Katowic miałem bliżej. W każdej chwili mogłem się wyrwać. A tam? Nie wiem czy ktoś się koło niej nie będzie kręcił. Jestem po prostu zazdrosny. Jak ty wytrzymałeś będąc w Bełchatowie, kiedy wiedziałeś, że Gab jest tak daleko?
Wojtek zaśmiał się pod nosem.
-Bo ty ją miałeś na oku.
-Możesz do niej zerkać co jakiś czas? Wpaść, zobaczyć czy wszystko jest okej? Po prostu czasem ją odwiedzić?
-A ty do Gabi?
-Nie ma sprawy.
-Więc i ja będę częsty gościem we Wrocku.
Rozpoczął się listopad. Kamil miał już powoli dość tego, że ciągłe treningi i mecze nie pozwalają mu na odwiedzenie Antoniny. Zdawał sobie sprawę, że Iwanowna od miesiąca już studiowała, ale liczył, że choć raz na tydzień albo on będzie mógł się wyrwać do Wrocławia, albo ona do Bielska. Tak niestety się nie stało. Podobnie było z resztą u jego przyjaciela. Wojtek ciężko pracował na grę w pierwszej szóstce lubińskiego zespołu. Gabriela natomiast rozpoczęła pracę w dziele marketingu BBTSu. Podobnie jak on z Kazanką, Wojciech spotykał się ze swoją dziewczyną średnio raz na trzy tygodnie, czasem nawet miesiąc. Kamilowi zaczęło to przeszkadzać. Nie mógł znaleźć sobie miejsca, a rozmowy telefoniczne lub za pośrednictwem skypea nie wystarczały mu. Kiedy tylko zespół Cuprum zjawił się w hali pod Dębowcem, od razu złapał Wojtka i nawet się nie witając, zapytał czy po meczu od razu wracają do Lubina.
-No tak, ale o co chodzi?
-Jadę z wami.
-Co?
-Jadę z wami. Podrzucicie mnie do Wrocławia. - zawołał i skierował się w stronę szatni.
-Gdzie jest Gab?! - zdążył zapytać zanim Kwasowski zniknął za ciemnymi drzwiami.
-Siedzi z Maćkiem za bandami!
-Boże, co ta miłość robi z ludźmi...
***
Wow! Trzy rozdziały w ciągu dwóch tygodni!
Sukces!
Pozdrawiam znad CodeBlocka i programowania C++.
Nie idźcie na rozszerzoną informatykę... Pozory, że inf to rysowanie w paincie, mylą...
Em.