Idealna niedoskonałość

Idealna niedoskonałość

sobota, 9 kwietnia 2016

XXVIII. Chce twoj wzrok, twoj zapach, twoje gesty...

Wszystko powoli wracało do normy. Przynajmniej tak to wyglądało z boku. Gabriela i Wojciech wrócili do siebie, a Kamil wraz z Antoniną odbudowywali swoje zaufanie. Największym zmartwieniem Kwasowskiego było jednak co innego. Bał się, że nie uda mu się pogodzić pracy i wizyt u Iwanownej. Już wystarczająco dużo treningów ominął i tylko dobrą wolą trenera Stelmacha było to, że przymykał oko na poczynania Kamila. Przez to, przyjmujący coraz rzadziej pojawiał się na boisku, ale mimo to nie żałował. Czuł, że siatkówka jest ważna, bo jak mówił - żyje, by grać i gra, by żyć, ale to Kazanka stała teraz na pierwszy miejscu w hierarchii.

Była połowa marca. Przez chmury na niebie zaczęło przebijać się lekkie słońce, wpadając do sypialni lubińskiego przyjmującego. Przez uchylone okno było słychać śpiew ptaków, a zbyt długa gałąź drzewa irytująco stukała o szklaną szybę. I w tym wszystkim oni - pogrążeni we śnie, przytuleni do siebie. Tak, jak to miało wyglądać nieprzerwanie od samego początku. Kilka minut po ósmej powieki Gabrieli podniosły się. Dziewczyna leniwie przetarła oczy i spojrzała na drugą stronę łóżka. Wojtek spał odwrócony twarzą ku niej, a na jego ustach malował się delikatny uśmiech. Kilkudniowy zarost dodawał mu uroku, a zbyt długie kosmyki włosów opadały na blade czoło. Gabriela pochyliła się i złożyła na policzku chłopaka delikatny pocałunek, a następnie zarzuciwszy na swoje ciało jego błękitną koszulę, opuściła sypialnię.
Kawa w ekspresie powoli się parzyła, a dziewczyna z uśmiechem na ustach przyglądała się zabieganym na ulicy ludziom. Już nie mogła się doczekać, aż każdego ranka będzie mogła tak witać nowy dzień. Jedyną barierą było teraz tylko złożenie wypowiedzenia w bielskim klubie. Odgoniła od siebie niechciane myśli i nalała do filiżanki czarnej kawy. Napój przyjemnie rozgrzewał jej ciało i drażnił nos. Po chwili poczuła na swojej szyi oddech.
-Chcę twoją skórę, twój język, chcę twój wzrok, twój zapach, twoje gesty... - Wojtek wyszeptał kawałek dobrze znanej im piosenki.
-Dzień dobry, jak się spało?
-Ktoś mi w tej czynności sprytnie przeszkadzał, ale nie narzekam, dziękuję.
Przyjmujący wziął Gabrieli z rąk naczynie i napił się kawy. Później odstawił je na blat i przytulił do siebie mocno szatynkę.
-Kocham cię, Gab.

Punkt godzina dwunasta para pojawiła się we wrocławskim szpitalu, skąd po odwiedzinach u Iwanownej, miała zabrać Kamila i we trójkę mieli jechać do Bielska. Trzymając się za rękę przemierzali długi korytarz budynku, aż w końcu trafili do odpowiedniej sali. Kamil obecny był już przy Kazance i próbował jej coś wytłumaczyć.
-Tosia. - zaczął jeszcze raz. - Uważam, że tak będzie lepiej. Ktoś będzie miał na ciebie oko, a i ty nie będziesz sama. Proszę cię, pozwól się zabrać do Bielska.
-Nie, Kamil. Zostaję we Wrocławiu.
-Pani Antonino... - w sali pojawił się lekarz. - Niestety, nie mam dla pani dobrych informacji. Wyniki badań nie wyszły najlepsze. Ma pani zbyt niski potas oraz kilka innych witamin, które będziemy musieli podać pani dożylnie. Jutrzejszy wypis ze szpitala jest niemożliwy. Pomęczymy się jeszcze kilka dni. - przekazał wiadomość z uśmiechem.
-Czy to konieczne?
-Niestety. Przyjdę do pani później. Widzę, że ma pani gości.
-Tosia.. - bielski przyjmujący złapał drobną dłoń blondynki, a ta ciepło się do niego uśmiechnęła. - Muszę jechać do Bielska. Muszę się pokazać na hali. Ale wrócę, obiecuję ci to, i zabiorę cię do siebie. Chcę się tobą zająć.
-Nie jestem dzieckiem, ale dziękuję. Moja wizyta na śląsku nie będzie konieczna.

Dochodziła siedemnasta, a Wojciech wykonywał ostatnie manewry swoim samochodem. Najpierw odwiózł Kamila do jego mieszkania, by ten wziął szybki prysznic, a następnie pojechał na wieczorny trening, a później skierował się na jedno z większych osiedli stolicy Podbeskidzia. Po dwudziestu minutach padł na kanapie w salonie Husko.
-Muszę wracać do Lubina... - rzucił bezsilnie.
-No na pewno. Nigdzie mi się dziś, kochanie, nie ruszasz. Pojedziesz rano. Zdążysz na trening.
Gabriela usiadła na kanapie i pozwoliła, by Wojciech ułożył głowę na jej kolanach. Siedzieli w ciszy. Napawali się swoją obecnością, bo wiedzieli, że za niedługo znów będą musieli się rozstać. Przymknięte powieki przyjmującego świadczyły o tym, że dotyk dziewczyny sprawia mu przyjemność. Po chwili jednak telefon siatkarza dał o sobie znać i rozdzwonił się w najmniej oczekiwanym momencie.
-Halo? Tak, Wojciech Włodarczyk. Coś się stało? Ale... Ale jak to jest możliwe? Dobrze, dziękuję za wiadomość. Do widzenia.
-Co się stało?
-Dzwonili ze szpitala... Tośka wypisała się na własne żądanie.
-Jak to?
-Nie wiem...

*

Szybki prysznic po wieczornym treningu i Kamil już podążał do swojego samochodu pozostawionego na parkingu. Czarną torbę z logo BBTS rzucił byle jak na tylne siedzenie i zasiadłszy za kierownicą zerknął jeszcze na wyświetlacz telefonu, gdzie czekały na niego trzy nieodebrane połączenia i jeden sms - wszystko od Wojtka. Otworzył kopertę i przeczytał szybko treść.
-Kurwa!

Nie minęło piętnaście minut, a Kwasowski stał pod drzwiami mieszkania Gabrieli. Czekał krótko. Otworzył mu Włodarczyk i gestem ręki zaprosił do środka.
-Jadę do Wrocławia. - rzucił Bielszczanin.
-To my jedziemy z tobą.
-Nie... Zostańcie, to nie ma sensu. Jak będziemy tak wszyscy wokół niej skakać, przyzwyczai się i będzie już tak zawsze. Jedno pstryknięcie palcem i Tosia owija sobie wszystkich wokół niego. Pojadę pogadam z nią tak, jak powinienem był zrobić to już dawno. Będę dzwonił.
I tyle po nim było...
W stolicy Dolnego Śląska mężczyzna pojawił się grubo po godzinie dwudziestej trzeciej. W mieszkaniu Iwanownej świeciło się światło, więc przyjmujący miał pewność co do obecność Kazanki. Wbiegł szybko na odpowiednie piętro kamienicy i zapukał do drzwi. Niczego nieświadoma Antonina otwarła je i zdziwiła się na widok siatkarza.
-Co ty tu robisz? - zapytała.
-Musimy pogadać. Teraz już na poważnie.

Wino powoli znikało z kieliszka Kazanki. Pozwoliła sobie tylko na jedną lampkę, Kamil natomiast popijał gorącą herbatę. Siedzieli w ciszy. Mała lampa stojąca w rogu salonu tworzyła półmrok w pomieszczeniu, a oni na puchowym dywanie zbierali się do tego, by zacząć. Kamil chciał jej tyle powiedzieć, a nie potrafił. Antonina natomiast nie wiedziała jak wytłumaczyć swoje dziecinne zachowanie.
-Czy ty serio nie widzisz, że mi na tobie zależy? - zapytał w końcu.
-To nie takie proste.
-Co nie jest proste? Byłem przy tobie w każdym momencie, kiedy mnie potrzebowałaś. Znosiłem twoje humorki. Jestem przy tobie teraz, a ty nadal taka jesteś.
-Jakby nie było, zdradziłeś mnie. Nie jest mi łatwo znów ci zaufać. - spuściła głowę. Nie mogła spojrzeć mu w oczy.
-Jedno potknięcie...
-Kamil, to, że powiedziałam, że mamy czystą kartę, nie oznacza, że od razu wpadnę ci w ramiona i będzie tak, jak wtedy, kiedy się poznaliśmy. Jestem osobą dosyć zamkniętą w sobie. Musisz też popatrzeć na moje potrzeby.
-Po naszej rozmowie w szpitalu myślałem, że się coś zmieniło, ale jak widać, myliłem się. - wstał w paneli i udał się ku wyjściu. - Daj znać jak się namyślisz.

W Bielsku pojawił się około czwartej nad ranem. Powieki już same opadały, ale dzielnie trzymał się za kierownicą. Dokładnie dwanaście minut po pełnej godzinie położył się do łóżka. Czuł się to koniec. Mimo ogromnego zmęczenia, gdy tylko ułożył swoje ciało na pustym materacu, nie mógł zasnąć. Miliony myśli zalały jego głowę i za nic nie chciały odpuścić. Obwiniał się. Bo to była jego wina - przynajmniej tak sądził. Gdyby nie ta jedna jedyna noc... Pewnie spałby teraz w najlepsze z Antoniną u boku, przytulając się do jej pleców i trzymając dłoń na jej brzuchu. Rano wstałby, wypił kawę, a następnie pojechałby na trening. A tak? Wszystko zupełnie się posypało. Nie tak miało być, Kamilu...

***

Przepraszam za tak długą przerwę.
Nie wiem, co jest.

Dzisiejszy dzień... Pokazał jak niesprawiedliwe jest... wszystko!
Więcej zwycięstw - nie, nie wchodzisz do finału.
Cóż, głowa do góry, walczymy o brąz! ;)

Kawałek, który Wojtek zaśpiewał Gab, pochodzi z piosenki Z Nią, z Tobą zespołu The Pryzmats.
Jeśli kiedyś będziecie mieli okazję wybrać się na koncert tych Wariatów, polecam!
Wybrałam się na koncert Zeusa, gdzie chłopaki robi support... takiego ognia nie widziałam nigdy!
Pokochałam ich całym serduchem!
I uwierzcie - to, co wrzucają na YT nie oddaje tego, co wyprawiają te Świry na scenie :D

Pozdrawiam!
Em.

The Pryzmats

ZEUS

*Przepraszam za jakość. To tylko snapchat w moim telefonie + jakość Bloggera*
*Na dniach będę miała lepsze video to może w następnym poście wrzucę ;)*

5 komentarzy:

  1. No nawet nie wiem jak to skomentować . Za mało Wojtka i Gabi ♥ A Tosia chyba dąży do tego aby każdy nad nią nadskakiwał , ale też zachowuje sie samolubnie. Jakoś za Tosią nie przepadam.

    Całuje i zapraszam do mnie :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wrażenie, że Tośka po prostu boi się zaufać. Boi się zaufać sobie, swoim uczuciom i innym ludziom. Odgradza się, żeby nikt jej nie zranił, ale przez to ona rani i jest raniona. Ja bym chciała, żeby im się ułożyło. Tak jak Gab i Wojtkowi.
    Czekam na więcej. :)
    Pozdrawiam i jeśli masz ochotę, zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Generalnie uwielbiam :) i najgorsze jest czekanie na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odnoszę wrażenie, że Tosia buduje wokół siebie mur. Odsuwa się od ludzi, którzy starają się jej pomóc.
    To opowiadanie jest mega!
    Czekam na kolejny rozdział.
    Zapraszam. http://ty-jedna-na-milion.blogspot.com/
    http://bez-ciebie-nawet-truskawki-sa-glupie.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że skomentujesz :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń