Pogoda we Wrocławiu sprzyjała spacerowi. Zaraz po śniadaniu, na którym Gabriela i Wojciech nie zastali Kamila, udali się na wycieczkę po stolicy województwa dolnośląskiego, zwieńczoną wizytą w szpitalu. Przystanęli na moście Tumskim. Tym samym, gdzie kilka tygodni wcześniej Włodarczyk zastał Iwanowną szarpiącą się z metalową kłódką z wyrytymi nań imionami jej i bielskiego przyjmującego. Zawodnik Cuprum nie przyznał się szatynce, że w kieszeni zimowej kurtki ma niemal identyczną z ich imionami. Gabriela lekko oparła się o niebieską barierkę i wystawiła bladą twarz ku słońcu spoglądając na Wojciecha. Uśmiechnęła się do niego lekko. Miała sobie za złe sytuację z dnia poprzedniego, kiedy uciekła do łazienki. To był krok ku naprawie ich związku, a ona tak po prostu stchórzyła. Miała wyrzuty sumienia, ale nadal nie mogła pogodzić się z tym, co zrobiła siatkarzowi.
-Ej, misiek, co jest? - zapytał dostrzegając jej zmartwioną minę.
-Nic. Absolutnie nic. - powiedziała cicho, posyłając mu promienny uśmiech. Niemal taki jak słońce tego dnia.
-Wiesz... Po wczorajszym dniu, wiele myśli przetoczyło się przez moją głowę...
Zawahał się. Spojrzał gdzieś w dal, ale zaraz później podszedł bliżej dziewczyny i objął ją w pasie.
-Do sedna, Wojtuś.
-Chcę by było tak jak dawniej. Chcę znów budzić się i zasypać obok ciebie. Czuć się zawsze obok. Widzieć na każdym meczu. I móc codziennie sprawiać ci przyjemność.
Pochylił się nad Gabrielą i delikatnie musnął jej malinowe usta. Nadal używała tej samej pomadki. Oparł lekko swoje czoło o jej i spojrzał w oczy.
-Moja Gabrysia.
-Mój Wojtek.
-Ale... mam jeden warunek. - spojrzał w bok. Obawiał się jej reakcji. Po chwili jednak znów popatrzył jej w oczy. - Wyjedź ze mną do Lubina. Nie wytrzymam dłużej bez ciebie.
-Wyjadę.
Kilka minut po godzinie dwunastej para zjawiła się w szpitalu. Na korytarzu, tuż pod salą Antoniny siedział Kamil. Od razu domyślili się, że prosto po śniadaniu pojechał do Iwanownej. Jednak widok Kwasowskiego na korytarzu, a nie w sali, był co najmniej dziwny. Kiedy Bielszczanin spostrzegł swoich przyjaciół, spuścił tylko wzrok i cicho westchnął. Zerknął na zegarek i podniósł się z plastikowego krzesełka. Kiedy zauważył ich zdziwioną miny, poinformował jedynie o tym, że godzinę wcześniej w szpitalu pojawili się policjanci oraz, że Tośka nie chce go znać.
-Czy ty jesteś w stanie to pojąć? Ten gnój chciał ją zgwałcić! - powiedział, chowając twarz w dłonie, kiedy Gabriela udała się do sali Kazanki.
-Kamil, uspokój się. Policja się już tym zajęła, a Borys trafi za kratki. O to możesz być spokojny.
-A Tosia... Ona nie chce mnie znać.
-Chodź do niej.
Kwasowski niepewnie przekroczył próg sali dziewczyny. Trochę jakby chowając się za plecami Włodarczyka, obawiał się kolejnej konfrontacji z Iwanowną. Rozczulił go widok Gabrieli siedzącej przy łóżku Kazanki. Szatynka trzymała ją za rękę. Cieszył się, że obie wyjaśniły sobie wszystko i znów było tak jak kiedyś. Chciał tylko, żeby i jego relacja z Antoniną wróciła do normy.
-Kamil... Przepraszam cię. Wczoraj... Powiedziałeś tyle, że nie byłam w stanie racjonalnie myśleć. Z resztą po tym, co chciałam zrobić... Musiałam sobie to i owo przemyśleć. Przepraszam. Mamy czystą kartę. Zapomnijmy o wszystkim.
-Nawet nie wiesz, jak się cieszę!
-A teraz coś do was wszystkich. Jedźcie do domów. Lekarz powiedział, że najprawdopodobniej jutro wyjdę. Wy macie pracę, a ja dam radę. Gab, są telefony. - powiedziała, widząc minę szatynki. - Będę dzwonić codziennie. Wracaj do Bielska, masz pracę. Kamil, Wojtek, wy wracajcie do treningów. Kończy się sezon. Nie możecie odpuścić.
Wszystkim zrobiło się o wiele lepiej, widząc delikatny uśmiech Iwanownej. Mimo że Kazanka bardzo cierpiała, chciała zacząć wszystko od nowa, bo zrozumiała. Zrozumiała, jak wszyscy bali się o nią w ostatnim czasie i jak pragnęli, by się ułożyło. Zamknęła stary rozdział i otworzyła nową księgę.
Kamil Kwasowski wyszedł ze szpitala uśmiechnięty. Pierwszy raz od dawna był w takim nastroju. Wiedział, że rana nie zagoi się od razu i pewnie do końca życia będzie rozdrapywał sprawę z dzieckiem, ale pragnął walczyć o Antoninę i razem z nią się wyleczyć.
-To jak robimy? - zapytał Wojtek, kiedy czekali na Gabrielę.
-Jedźcie do Lubina. Spędźcie trochę czasu razem, a ja wrócę do hotelu. Jutro wezmę stąd Tosię.
-Wiesz.. Wróciliśmy do siebie.
-Cieszę się, stary. Serio. - odparł z uśmiechem i poklepał przyjaciela po plecach. - Wiedziałem, że się uda. I jeszcze raz przepraszam za wszystko. - był świadomy, że Wojciech ma do niego żal, ale wiedział też, że mu przebaczył.
-A kiedy wracasz do Bielska?
-Na dniach. Kiedyś w końcu muszę wrócić. Stelmach mi żyć nie da jak się pojawię na hali. Tak pomyślałem sobie, że może... może zabrałbym ją do siebie. Wiesz, żeby się nią zaopiekować. Nie może być teraz sama... Szczególnie, że ten pacan w każdej chwili może wrócić.
Wojciech spojrzał na przyjaciela. Czuł, że teraz już wszystko będzie dobrze.
*
Splecione dłonie Gabrieli i Wojciecha sprawiały, że na ich twarzach widniał ciągle ogromny uśmiech. Znów znaleźli się na moście Tumskim, na którym jeszcze kilka godzin wcześniej stali. Obojgu najwidoczniej ulżyło. Kamień spadł z serca. Gabriela wystawiła twarz ku słońcu i grzała się w jego promieniach. Wojtek skradł jej szybkiego buziaka, a następnie zatrzymał się na środku chodnika. Pociągnął Gab za rękę i przyciągnął ku sobie.
-Mam coś. - powiedział cicho i wyciągnął z kieszeni kolorową kłódkę razem z białym korektorem.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Wzięła do ręki oba przedmioty, a następnie przyjrzała się mu uważnie. Spojrzała na siatkarza, ale ten tylko ponaglił ją, by napisała na metalu ich imiona. Gabriela szybko wykonała polecenie, a potem razem zaczepili kłódkę na poręczy mostu.
-Kocham cię. - szepnął.
-Ja ciebie bardziej.
Po siedemnastej przekroczyli granicę Lubina. Powoli się ściemniało. Była połowa marca i z dnia na dzień słońce świeciło coraz dłużej. Nie minęło dwadzieścia minut, a znajdowali się już pod mieszkaniem siatkarza. Włodarczyk zgasił silnik i ułożył prawą dłoń na nodze szatynki.
-Już niedługo zamieszkamy tu razem. - uśmiechnął się do Gabrieli.
-I będzie ci za dobrze.
-Niby dlaczego?
-Bo będę ci gotować, sprzątać, prać i gotować. Nie wystarczy?
-Jesteś cudowna. A teraz chodź, idziemy na górę.
Kilka minut później znajdowali się już w kuchni lubińskiego mieszkania. Wojciech zalewał kubki z malinową herbatą, a Gabriela siedziała na parapecie zaraz obok niedużego kwiatka. Dziwny widok. Kwiaty w domu faceta. Dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie i odebrała od siatkarza naczynie w napojem. Zrezygnowali z kolacji. Jedli na mieście, a przy okazji byli zmęczeni. Zasiedli na kanapie i włączyli jakiś nudny program.
Przytulona do klatki piersiowej chłopaka, myślała jak teraz będzie. Co do tego, czy to był dobry krok, nie miała wątpliwości. Bała się jedynie, że przez byle błahostkę znów może go stracić. A tego by nie chciała. Podniosła głowę i spojrzała na niego. Zbliżył twarz do jej twarzy i delikatnie musnął jej wargi. Oddała pocałunek z jeszcze większym zaangażowaniem. Po chwili podniosła się i usiadła na jego kolanach. Namiętnie całowała go i pragnęła jeszcze więcej. Sięgnęła do guzików koszuli Wojtka i rozpięła pierwszy od góry.
-Tak bardzo za tobą tęskniłam... - szepnęła.
-Gab... Dajmy sobie czas z... no wiesz.
-Od kiedy jest z ciebie taka cnotka, co?
-Nawet nie wyobrażasz sobie jak cię pragnę. Po prostu... Nie chcę już na samym początku zapeszać. Zmykaj do sypialni, ja idę do łazienki. Zaraz przyjdę.
Zszokował ją. Jeszcze dzień wcześniej to on liczył na coś z jej strony, a teraz tak po prostu mówi jej, że mają czas. Nie poznawała tego nowego Wojciecha. Ale podobał się jej. Po chwili Gab usłyszała szum wody dobiegający spod prysznica. W tym momencie w jej głowie stworzył się misterny plan. Po cichu zakradła się do łazienki. Nie mogła przecież ot tak odpuścić! Bezszelestnie zamknęła za sobą drzwi. Szybko pozbyła się ubrań i stanęła przed kabiną. Nie minęła minuta i szum wody ustał. Wtem drzwi rozsunęły się, a siatkarz po omacku szukał białego ręcznika. Przetarł nim twarz i otworzył oczy.Widok nagiej Gabrieli zaskoczył go, ale zaraz na twarzy zagościł cwany uśmiech, ten łobuzerski, taki jaki lubiła najbardziej.
-Zawsze dostajesz tego, czego chcesz?
-Chyba mnie już dobrze znasz.
Jeden ruch i Gabriela porwana została w objęcia chłopaka. Całował ją z pasją, zachłannością i tęsknotą. Jego ręce, znajdujące się na niewielkich piersiach szatynki, ściskały je delikatnie. Dla Gabrieli był to najlepszy masaż. Już dawno sztywne sutki, twardniały jeszcze bardziej pod wpływem dotyku siatkarza. Zaraz potem jego silne ręce znalazły się na pośladkach dziewczyny mocno je ściskając, a ta głośno jęknęła. Podniósł drobne ciało i plecy szatynki dotknęły zimnych kafelków ściany. Nie mogła już wytrzymać. Pragnęła go. Ich języki toczyły walkę, a malutkie dłonie dziewczyny badały umięśniony tors sportowca. Po chwili poczuła go w sobie. Oddychała płytko. Czas się zatrzymał. Tkwiła w idealnym świecie. W końcu było coś idealnego, a nie tylko idealnie niedoskonałego. Wygięła się w łuk, a Wojciech tworzył na jej szyi i dekolcie malinki. Kilka razy jeszcze pchnął i przytulił do siebie mocno dziewczynę. Ucałował jej blade czoło.
-Z nikim nigdy nie było mi tak dobrze jak z tobą...
***
Dobry wieczór!
Niespecjalnie podoba mi się dzisiejszy rozdział, ale no.. cóż.
Nie potrafię inaczej go napisać.
Chyba jest lepiej, nie?
Wybaczcie, co do aktualnych wydarzeń w siatkówce (czytaj: Liga Mistrzów) i dram po szczerym wywiadzie z Facu Conte, odwoływać się nie będę. Tak lepiej i dla mnie, i dla Was ;D
Na dniach odpowiem na kolejną nominację, tym razem od rudap. Dziękuję bardzo z całego serduszka! ;)
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę wesołych świąt! ;)
Em,