Idealna niedoskonałość

Idealna niedoskonałość

czwartek, 25 lutego 2016

XXIV. Kamil Kwasowski musi dowiedziec sie prawdy.

Jeszcze tego samego dnia Gabriela pojawiła się  bielskiej hali. Zabrała z gabinetu dokumenty, które chciała uzupełnić w domu. Miała trochę zaległości, a nie chciała, by klub miał z tego powodu problemy. Kiedy opuściła swoje biuro minęła Kamila. Pierwszy raz od pamiętnego czasu szczerze się do niego uśmiechnęła. Kwasowski odwzajemnił gest i poprawiając torbę na ramieniu przywitał się z dziewczyną.
-Wracasz do domu? - zapytała.
-Tak, Stelmach nas wcześniej wypuścił.
-Co powiesz na kawę w So?
Kamil przystanął i popatrzył na Husko z zaciekawieniem. Kąciki jego ust lekko powędrowały do góry.
-Z przyjemnością.

Siedzieli w jeden z kawiarni w bielskiej Sferze. Ich stolik znajdował się zaraz przy dużym oknie, z którego mieli doskonały widok na zaśnieżoną ulicę Mostową. Kawa w białych filiżankach parowała. Gabriela zajadała szarlotkę, a Kamil przyglądał się jej z uwagą.
-Wiesz? - zaczął. - Podjąłem decyzję. Po meczu z Zaksą jadę do Wrocławia. Muszę w końcu poważnie z nią porozmawiać, a nie zachowywać się jak idiota.
-Wiedziałam ją wczoraj.
-Widziałaś ją?
-Byłam w Lubinie. Spotkałam ją na hali, ale nie rozmawiałyśmy. Widziałam ją tylko na trybunach. Zmieniła się...
-Co u Wojtka? - dało się wyczuć, że brakowało mu też Włodarczyka.
-U Wojtka wszystko w porządku, ale dobrze będzie jeśli ją odwiedzisz. Musicie w końcu porozmawiać.
-Pluszak mnie wczoraj wezwał do siebie. - powiedział poważnie.
-Coś się stało? O niczym nie wiem.
-Jest luty, a on chce przedłużyć ze mną kontrakt...
-To chyba dobrze!
-Niby tak, bo wiem, że nie zostanę bez roboty... Fajnie, że mnie tu chcą, ale co mam zrobić teraz z Tośką? Jeśli, daj Boże, uda mi się ją odzyskać... Ona nie przyjedzie ze mną do Bielska. Tego jestem pewny. A jeśli nie dostanę propozycji z innego klubu? Na Lubin nie mam co liczyć, żeby być bliżej Wrocławia... No chyba, że zdecydowałaby się wrócić do Katowic... Wtedy Będzin.
-Kamil, nie masz co myśleć, co będzie. Najpierw to musisz z nią pogadać. Potem będziesz myśleć. 

Spojrzała na wyświetlacz telefonu. Uśmiechnęła się na widok jej wspólnego zdjęcia z Wojtkiem. Przeciągnęła palcem po zielonej słuchawce, co równało się z odebraniem połączenia.
-Aż tak się stęskniłeś? - zaśmiała się na powitanie. - Widzieliśmy się przecież wczoraj.
-Zapomniałaś czegoś.
-Hm?
Wojtek zaśmiał się cwaniacko do telefonu. Kilkakrotnie obrócił w palcach kolorową bransoletkę, którą rano znalazł pod prysznicem.
-To coś jest czarne.
-Bez zgadywanek proszę.
-Lekkie... - nie dawał za wygraną.
-Wojtek...
-... i ma koronkę!
-No przecież majtek u ciebie nie zostawiłam!
-To bransoletka, kotku. Bransoletka.
Husko spojrzała na swój prawy nadgarstek. Rzeczywiście, na ręce brakowało jej biżuterii.
-Dobra, nie było tematu. I nie łap mnie za słówka! Jakie plany na dziś?
-Właśnie wychodzę z hali. Jadę do Wrocławia. Coś nie podoba mi się to zachowanie Tośki. Nie odzywała się od tygodnia i ta sytuacja po meczu.
-Jak coś będziesz wiedział, daj mi znać.
Ale tego, co się wydarzyło, nie spodziewałby się nigdy...

*

-Panie doktorze, co z nią? - zapytał wychodzącego z sali Antoniny mężczyznę w białym kitlu.
Przyjechał do Iwanownej kilka minut po południu. Chciał zapytać dlaczego wtedy na hali po prostu uciekła przed Gabrielą. Zastała go jednak niezbyt ciekawa sytuacja. Sąsiadka Kazanki poinformowała go, że słyszała na korytarzu przepychankę, a później znalazła dziewczynę całą we krwi i od razu zadzwoniła po pogotowie. 
-A pan...? - lekarz powoli zsunął okulary na czubek nosa.
-Ech... Wojciech Włodarczyk, jestem przyjacielem Tosi... Wiem, że informacji może udzielać pan tylko rodzinie, ale ona tu nikogo nie ma. Ojciec na stałe mieszka w Rosji, matka wyjechała. W Polsce jedynie ma babcię, ale to starsza, schorowana kobieta. W dodatku mieszka na drugim końcu kraju.
-Cóż... Kiedyś wyjątek w zawodzie musi nadejść. - lekarz zaśmiał się pod nosem, ale szybko spoważniał. - Pani Antonina upadła ze schodów. Doszło do uderzenia głową w jeden ze stopni, co spowodowało dosyć silny wstrząs mózgu. Obawiam się, że może nastąpić częściowa utrata pamięci. Jednak proszę się nie martwić, bo wcale nie musi. Jak na razie pacjentka wszystko doskonale pamięta, co jest dobrym prognostykiem.
-Boże...
-Jest jeszcze jedna sprawa. Zespół ratowników medycznych przekazał nam informacje, które zdobyli na miejscu wypadku. Sąsiadka pani Antoniny powiedziała, że słyszała kłótnię z jakimś mężczyzną.
-Tak, wiem. Rozmawiałem z nią jakieś pół godziny temu...
-Podejrzewam próbę gwałtu. Jeśli się to potwierdzi, będziemy zmuszeni zawiadomić policję... I... Niestety, ale pani Antonina poroniła. Przykro mi.
Wojtek zbladł. Przez jego głowę przetoczyły się miliony myśli. Przecież to nie było możliwe. W tym momencie obiecał sobie, że jeśli kiedykolwiek spotka Borysa, ten zapłaci swoją cenę.
-Panie doktorze... Czy mogę...? Mogę do niej na chwilę wejść?
-Proszę, ale nie za długo. Pacjentka potrzebuje ciszy i spokoju.

Przyjmujący niepewnie wszedł do małej sali. Biel pomieszczenia przytłaczała go. Nienawidził tak sterylnych miejsc jak to. Podszedł do łóżka, na którym pod jasną pościelą leżała Iwanowna. Złapał w dłoń jej drobną bladą rękę, ale ta szybko wyrwała ją i ułożyła w dawnym miejscu.
-Tosia... Tak mi przykro... - westchnął. - Wiem, że tu słowa nie pomogą, ale nie jestem w stanie nic zrobić. Gdybym tylko przyjechał wcześniej.
-Nie obwiniaj się. Skąd mogłeś wiedzieć... - rzuciła beznamiętnie. - Wiesz, nadal bolało mnie to, że to było dziecko Kamila... ale pokochałam je. Pokochałam je całym sercem.
-Jesteś świadoma, że mimo wszystko musisz mu powiedzieć, prawda?
-Nie. Niczego mu nie powiem. Wiem tylko ja, wiesz tylko ty, i wie tylko pani Maria.
Kazanka spojrzała na siatkarza. Jej wzrok jakby pytał Nie zawiedziesz mnie, prawda? Włodarczyk był rozdarty. Stał między młotem a kowadłem. Bo był jej przyjacielem. ale przecież nie ukryje tak ważnej informacji przed najlepszym kumplem!
-Tosia, ja nie mogę ci niczego obiecać. On też powinien wiedzieć. Postaw się w jego sytuacji za kilka lat. Jakbyś się poczuła na jego miejscu? - wyrzucił z siebie na jednym oddechu. Widząc jednak minę dziewczyny, zrezygnował. - Przywieść ci jakieś rzeczy? Na pewno potrzebujesz.
-Weź jeszcze proszę... Na stole leży biała koperta. Weź ją.

Na kilka minut przed czternastą Włodarczyk pojawił się w mieszkaniu Iwanownej. Z dużej szafy wyciągnął podróżną torbę niewielkich rozmiarów i wpakował do niej kilka ciuchów i inne najpotrzebniejsze rzeczy. Kiedy odstawiał torbę w przedpokoju i wracał do sypialni po ładowarkę do telefonu, usłyszał ciche pukanie, a następnie delikatny głos starszej pani.
-Wojtuś, to ty?
-Pani Marysia? - wychylił się zza drzwi sypialni. - Tak to ja, przyjechałem po rzeczy Tosi.
-Powiedz mi, co z nią? - starsza pani widocznie się zaniepokoiła. - Powiedz, że nic się nie stało dzieciątku...
-Niestety... Tosia poroniła.
-O Boże. - sąsiadka usiadła na kanapie i rozpłakała się. Włodarczyk podszedł do niej i lekko przytulił. - Jakie to nieszczęście... Jak złapią tylko tego drania, ja wszystko powiem, co słyszałam! Boże, dlaczego ja nie wyszłam na tę klatkę wcześniej...
-Proszę się nie obwiniać.
-Powiedz, proszę, Tosi - wstała z kanapy i udała się ku wyjściu. - że jutro ją odwiedzę.

Siatkarz odprowadził kobietę wzrokiem, a następnie jego wzrok przykuła leżąca na stoliku biała koperta. Przypomniał sobie o prośbie Kazanki i wcisnął ją do kieszeni kurtki. Zgarnął z przedpokoju torbę, przewiesił ją sobie przez ramię, a następnie zamykając drzwi, zeszedł na dół. W drodze postanowił jeszcze wziąć dziewczynie pocztę. Otworzył skrzynkę i wyciągnął z niej kilka listów. Kiedy zamykał, jeden upadł mu na ziemię. Podniósł go i zastygł w bezruchu. Od razu rozpoznał pismo Gabrieli.
-Co tu jest, cholera, grane? - rzucił pod nosem.
Szybko wyszedł z bloku i udał się do samochodu. Ciekawość zwyciężyła. Otworzył obie koperty - tę od Iwanownej dla Husko, a następie tę od Husko dla Iwanownej. Wyciągnął kartkę i spojrzawszy na pismo Kazanki przeczytał niemal słowo w słowo to, co powiedziała mu na wakacjach w Hiszpanii.

(...) Nie chciałam Cię stracić, Gabi, ale do pewnego czasu był dla mnie cholernie ważną osobą... Ja... ja się w nim zakochałam...Wszystko zmieniło się, kiedy pojawił się Kamil. Dzięki niemu zaczęłam na Wojtka patrzeć tylko jak na chłopaka przyjaciółki. Kamil jest dla mnie bardzo ważny, ale nie byłam tego wszystkiego pewna i po prostu nie okazywałam mu tych uczuć jak on. Wiem, że go to bolało, ale ja nie chciałam się po raz kolejny przejechać. Teraz, kiedy jestem ciąży... Tak, spodziewam się z Kamilem dziecka... Nie mam pojęcia, co zrobić. Jedno jest pewne: Kwasowski się nie dowie (...).

(...) Wojtek jest najważniejszym facetem w moim życiu. Nie chcę go stracić. Ta chwila.... Romans z Kamilem był chwilą słabości. Tym, że ciągle Wojtka nie ma. Jest milion kilometrów ode mnie, a telefony mi już nie starczają. Tak bardzo mi go brakuje. Nie chcę tłumaczyć Kamila, ale on też działał pod wpływem impulsu. Zrozum, że on Cię kocha. Na prawdę, bezwarunkowo kocha. I nigdy, ale przenigdy by Cię nie skrzywdził. Błagam Cię, nie rań go nadal. Daj mu odbudować to co, zepsuł. Mam nadzieję, że kiedyś i mi, i jemu wybaczysz (...).

 I już sam nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Jednego był tylko pewny: Kamil Kwasowski musi dowiedzieć się prawdy. 
-Tosia? Muszę pilnie jechać do Lubina, zadzwonili do mnie, że muszę się natychmiast stawić w klubie. Przywiozę ci wszystko wieczorem, dobrze? Przepraszam cię bardzo.
Obrał kierunek. Wyjechał z miasta i skierował się w stronę południa kraju.


***
Boom!
Kolejny rozdział pisany niemal na raz.
Coś się dzieje z moją weną. Coś dobrego, aż sama nie mogę uwierzyć.

Dziękuję za nominacje do Liebster Award. Wszystkie odpowiedzi na pytania znajdziecie w zakładce u góry :)

Pozdrawiam!
Em.

sobota, 20 lutego 2016

XXIII. Nie moge zyc bez ciebie...

Powoli kroczyli przez zasypany śniegiem lubiński park. Gabriela kurczowo trzymała wojtkową rękę ściskając ją co chwila. Nie ukrywała swojego strachu. Od dziecka nie lubiła wychodzić na zewnątrz po zmroku. Włodarczyk o tym wiedział, jednak pragnął zabrać dziewczynę w to miejsce. Chciał zobaczyć jej reakcję.
Po kilku minutach Gabriela zauważyła, że już za chwilę wyjdą z parku. Spojrzała na Wojtka ze zdziwieniem. Ten tylko lekko uśmiechnął się w jej kierunku i pociągnął za sobą. Nie minęła chwila, a oboje stali na skraju ogromnej skarpy, z której widok rozciągał się na cały Lubin, a w oddali można było dostrzec część Wrocławia.
-Jesteś szalony. - zaśmiała się.
-Szalony, bo cię kocham?
Na twarz Gabrieli wpłynął delikatny uśmiech, a zaraz potem rumieniec. Spojrzała nieśmiało na przyjmującego, który wpatrywał się w nią.
-Wierzę, że już niedługo...
Siatkarz stanął za dziewczyną i przytulił się do jej pleców. Oparł brodę na jej głowie i lekko kołysał się. Husko wpatrywała się w panoramę miasta. Uwielbiała takie widoki. Zawsze w pewien sposób ją zachwycały i uspokajały. W tamtej chwili czuła się taka szczęśliwa. Miała nadzieję, że już nic nie stanie na przeszkodzie ich związku.

Niecałą godzinę później oboje siedzieli na ogromnym dywanie w mieszkaniu lubińskiego siatkarza i popijali gorącą czekoladę. Gabriela myślała o Antoninie. Miała nawet już pytać Wojtka o możliwość odwiedzenia jej, ale w końcu zrezygnowała. Miała świadomość, że nadejdzie taki dzień, w którym będzie musiała stawić czoła problemowi i będzie musiała spotkać się z Kazanką. Włodarczyk zauważył jej przygaszony nastrój. Spojrzał na nią kątem.
-Ej, misiek, co jest?
-Myślę o Tośce...
-Gabi... - usiadł bliżej niej i przytulił do siebie. - Nie myśl o niej teraz. Kiedyś nadejdzie taka chwila, że usiądziecie i porozmawiacie na poważnie. Po prostu obie potrzebujecie czasu, aby ochłonąć. Ja z Kamilem mam tak samo.
-Dręczą mnie wyrzuty sumienia...
-Niby dlaczego?
-Wojtek... Bo to ja... - te słowa, mimo wyznania już prawdy, nie mogły przejść dziewczynie przez gardło. - To ja przespałam się z Kwasem.
Włodarczyka przeszedł dreszcz. Jego wszystkie mięśnie spięły się jak na zawołanie. Kubek z czekoladą zaczął parzyć w dłonie, mimo że ciecz była już letnia. Wybaczył jej, ale w pewnym stopniu nadal go to bolało.
-Gab. Rozmawialiśmy już o tym. Ja ci wybaczyłem, bo cię kocham. Jeśli ona nadal darzy cię przyjaźnią to w końcu dojrzeje do tego.
Czy on nie był wspaniały?

Obudziła się na kanapie w mieszkaniu Wojtka owinięta puchowym kocem. Czyli to nie był sen. Nadal nie mogła uwierzyć, że udaje jej się odbudować związek z Wojtkiem i, co najważniejsze, że odzyskuje jego zaufanie na nowo. Podniosła się na łokciu. Włodarczyk spał na drugim końcu kanapy okrywając się po sam nos bluzą. Uśmiechnęła się na widok loga Skry na materiale. Przysunęła się do Wojtka i oparła głowę na jego ramieniu. Szybko jednak wstała, chcąc przygotować przyjmującemu śniadanie. Niestety, ale już w południe musiała wyjeżdżać z Lubina, by jeszcze wieczorem stawić się na wieczornym treningu BBTSu. Zrobiła szybko kilka tostów, usmażyła jajecznicę, a do tego wycisnęła sok z pomarańczy i całość postawiła na stole. Powróciła do salonu i zauważyła, że siatkarz już nie śpi. Oparta o framugę drzwi przyglądała się nieświadomemu jej obecności chłopakowi. Zrobiło się jej ciepło na sercu, kiedy ujrzała jak bierze ich wspólne zdjęcie do ręki, delikatnie pociera i szepcze:
-Nie mogę żyć bez ciebie...


*


Kamil Kwasowski skierował się w stronę odpowiednich drzwi i głośno zastukał. Serce biło mu niemiłosiernie, a dusza spoczywała na ramieniu. Kiedy usłyszał niecierpliwie wyczekiwane proszę, powoli nacisnął klamkę drzwi i wychylił za nie głowę. Jego oczom ukazał się mężczyzna w średnim wieku siedzący za dużym biurkiem.
-Witam cię, Kamilu. - przywitał się. - Proszę, usiądź.
-Dzień dobry. Dzwonił pan do mnie. Mówił pan, że to bardzo ważne.
Prezes BBTSu wyciągnął z szuflady teczkę z nazwiskiem przyjmującego oraz numerem sezonu. Kwasowski ze zdezorientowaniem patrzył na włodarza klubu.
-Pewnie zastanawiasz się dlaczego cię wezwałem do siebie. Szczególnie w dniu, kiedy nie macie treningu... - uśmiechnął się życzliwie w jego stronę. - Długo tę teczkę trzymałem w biurku. Wiem, że może to jeszcze wcześnie na takie decyzje, ale proszę...
-Chce pan ze mną zerwać kontrakt, tak? - zapytał ze spokojem, wpatrując się w okno. - No tak, czego ja się mogłem spodziewać... Życie mi się wali, to i praca też...
-Nie, Kamilu! Źle mnie zrozumiałeś... Ja wcale nie chcę rozwiązać z tobą kontraktu. Wręcz przeciwnie... Chcę ci go przedłużyć.
Kwasowski siedział zszokowany. Czy właśnie przyznał się przed własnych szefem, że nie jest w najlepszej kondycji psychicznej? Było mu wstyd. Spojrzał niepewnie na prezesa.
-Ja.. - zaczął. - Przepraszam. Po prostu...
-Nie przepraszaj. Jeśli będziesz chciał porozmawiać, zawsze wiesz, gdzie mnie szukać. Chciałbym, żebyś przemyślał moją propozycję. Wiem, że jest wcześnie, ale proszę, zastanów się.

Antonina Iwanowna niepewnie przekręciła zamek w drzwiach. Zamroziło jej krew w żyłach na widok chłopaka. Miała nadzieję, że już nigdy w życiu nie będzie musiała oglądać jego twarzy, ale los spłatał jej figla. Przy niemal przymkniętych drzwiach zapytała czego chce. Od zamknięcia ich dzieliła ją tylko stopa mężczyzny.
-Jak to czego? Stęskniłem się za tobą, Iwa.
Wdarł się do mieszkania i niemal go sparaliżowało. Stanął jak wryty wpatrując się w Iwanownę. Zmieniła się od ostatniego razu w Katowicach, kiedy ją widział. Co najważniejsze: była w ciąży!
-Widzę, że spodziewacie się z tym twoim kochasiem dzidziusia. - parsknął. - A może to nie jego? Może puściłaś się z kolejnym, co?
-Wyjdź.
-Co, proszę? Chyba nie usłyszałem.
-Wyjdź! - wycedziła przez zęby i wskazała na drzwi.
-Wiesz... - Rosjanin podszedł do dziewczyny i dotknął delikatnie jej policzka. - Twoja matka jest całkiem niezła, ale mimo wszystko to zawsze ciebie wolałem. Dasza mnie tak zmanipulowała...
-Borys... Czego ty ode mnie chcesz? Po co znów przyjechałeś? Po co znów pieprzysz mi życie?
-Wie? - wskazał na brzuch.
-Nie powinno cię to obchodzić.
-Czyli nie. Ha!
Antonina podeszła do okna i szeroko rozstawiła na parapecie ręce. Westchnęła spuściwszy głowę. Bała się. Niemiłosiernie bała się o Saszę. Kolejne pojawienie się Marmieładowa w jej życiu nie wróżyło nic dobrego. Nie minęła minuta, a Rosjanin pojawił się obok Kazanki. Poczuła na swojej nodze jego okropną rękę. Już wiedziała po co przyszedł. Nie mogła się ruszyć. Nie potrafiła wykonać jakiegokolwiek ruchu. Zupełnie jakby poraził ją prąd. Tymczasem ręka Borysa sięgnęła już dalej. Po chwili znalazła się pod koszulką dziewczyny docierając do piersi. Mężczyzna widział przerażenie w oczach kobiety, ale to go jeszcze bardziej podniecało. Impuls. Iwanowna odepchnęła od siebie oprawcę.
-Ej! - zaprotestował. - Co to ma być?
-Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła.
-Iwa... Przecież może być fajnie...
Już nie był taki delikatny. Przyciągnął Iwanownę do siebie za ręce i dłonie ulokował na jej pośladkach. Ścisnął mocno. Znajdowali się na środku przedpokoju i Kazanka nie miała dostępu do czegokolwiek, czym mogłaby powalić oprawcę. Sama nawet nie wiedziała jak udało się jej dostać do drzwi i je otworzyć. Wyciągnęła Borysa na korytarz, chcąc szybko wrócić do mieszkania i się w nim zamknąć.
-Będziemy się kochać na środku klatki schodowej? Hm.. Nigdy nie próbowałem, ale trochę adrenaliny nam chyba nie zaszkodzi, co?
-Spierdalaj ode mnie! Rozumiesz! Ratunku!
I nagle straciła grunt pod nogami. Spadła z pierwszego, drugiego i kolejnych stopni schodów. Poczuła ogromny ból w podbrzuszu i lepką ciecz na skroni.
Ciemność.

***

Cześć!
Rozdział napisany w jeden dzień, co prawda w kilka godzin, ale i tak jestem z siebie dumna!
Gratki dla Jastrzębia za wygraną z LOTOSem :) I to za 3 punkty! Duma!
Mam nadzieję, że i Bydzia coś ugra z Resovią ;)

Pozdrawiam!
Em.

poniedziałek, 15 lutego 2016

XXII. Nie da sie ot tak naprawic zaufania, ktore zostalo zniszczone.

Podróż do Lubina zleciała Gabrieli nader szybko. W przyjemnej atmosferze pokonała ponad trzysta kilometrów wsłuchując się w piosenki Rasmentalism. Czuła, że jej pojawienie się w hali Cuprum jest jakimś znakiem. Że jest na dobrej drodze, by odzyskać zaufanie Wojtka. Od czasu, kiedy się rozstali, dziewczyna nadal na wyświetlaczu telefonu miała ich wspólne zdjęcie wykonane przez wakacje na Kocierzu. Przejechała palcem po szklanej szybce.
-Będę walczyć.

Równo na pół godziny zaparkowała samochód na parkingu Regionalnego Centrum Sportowego. Zanim wysiadła, rozejrzała się dookoła. Tłum ludzi kierował się do budynku. Delikatnie prószył śnieg. Kilka minut później Gabriela poczuła na swoich bladych policzkach lekki ziąb. Malutkie płatki lodu okapywały na jej ciemnych włosach. Kiedy zasiadła na plastikowym krzesełku od razu dostrzegła Włodarczyka. W skupieniu wykonywał wszystkie ćwiczenia na przedmeczowej rozgrzewce. Husko była z niego dumna. Wiedziała, że przechodząc do zespołu trenera Cretu, przyjmujący będzie miał większe szanse i zyska nowe umiejętności.
Po czterech wyrównanych setach górą byli gospodarze. Wojciech stał na środku parkietu i z uśmiechem wpatrywał się w Gabrielę. Czuła, że są już na ostatniej prostej. Kiwnął jej na znak, że szybko się rozciągnie i do niej dołączy. Po niespełna kwadransie przyjmujący dołączył do dziewczyny. Przytulił ją, nie zdając sobie sprawy, że kilka sektorów dalej jest Antonina.
-Cieszę się, że przyjechałaś. - wyznał z uśmiechem.
-Gratuluję wygranej! I statuetki oczywiście!
-Wezmę szybko prysznic i zabieram cię w pewno miejsce. W sumie to dwa miejsca.
-Co ty kombinujesz, Włodarczyk?
-Zobaczysz. - cmoknął szatynkę w policzek i zniknął.

W lubińskiej hali pozostało już niewiele ludzi. Większość z nich to były osoby ze sztabu. Gabriela zeszła na parkiet i usiadła na ławce koło boiska. Po chwili usłyszała kroki. Odwróciła się i szeroko uśmiechnęła się do Marcina. Możdżonek usiadł obok i szczerząc się jak głupi do sera przyznał, że czekał na moment, aż Husko i Włodarczyk znów się zejdą.
-Tyle, że Marcin... my nie wróciliśmy do siebie...
-Jak to nie?!
-... co nie zmienia faktu, że nie wrócimy. Potrzebujemy chwilę czasu. Chcemy odbudować zaufa... - nie dokończyła.
W sektorze naprzeciw niej ujrzała Iwanownę. Jej wszystkie mięśnie spięły się na zawołanie. Kazanka zmieniła się odkąd widziała ją ostatni raz. Troszkę przytyła, ale nadal była piękną kobietą. Jej twarz była smutna. Patrzyły się na siebie. Twarz Antoniny nie wyrażała żadnych emocji, a twarz Gabrieli zadawała nieme pytanie Co się z tobą dzieje?.
-Gab? - usłyszała zatroskany głos Wojciecha tuż obok swojego ucha.
-Emm.. Co?
-Co jest? Siedzę tu już dobrych kilka minut, a ty nie reagujesz.
-Widziałeś? - wskazała przed siebie, gdzie zaraz powędrował wzrok siatkarza. - Tośka...
-Gdzie?
-No tam. - Husko odwróciła głowę, ale Antoniny już nie było. Zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu.
-Może przyjechała. Nieważne. Chodź. Porywam cię.

Dochodziła dwudziesta. W radio leciały jakieś wolne piosenki. Lubin pokryty białym puchem, w dodatku oświetlony lampami wyglądał magicznie. Po około piętnastu minutach Wojciech zatrzymał się przed jakąś restauracją. Poprzez duże okna można było dostrzec jak wygląda wnętrze. Jasne stoliki z zawieszonymi nisko lampami w ogromnych drewnianych kloszach sprawiły, że Gabriela niemal od razu się zakochała. Wojtek złapał ją za rękę i poprowadził do środka. Usiedli przy małym stoliku w rogu sali. Po chwili pojawił się kelner z kartami. Nie minęło dziesięć minut i czekali już na zamówione dania.
-Cieszę się, że tu jesteś. - przyznał z uśmiechem.
-Ja również. Pragnę wszystko odbudować.-
-Ej. - złapał dłonie dziewczyny w swoje silne ręce. - Damy radę. Tyle już przeszliśmy, przejdziemy i to. Powiedz mi lepiej, co u Kamila. Bo w sumie w zaistniałej sytuacji, nawet nie wiem jak się ma...
-Kamil... Kamil jak to Kamil. Wiesz jaki jest. Obwinia się za całą sytuację i zastanawia się, co by było gdyby i czy uda mu się odzyskać Tośkę... zamiast wsiąść do samochodu i po prostu do niej pojechać. Wiesz... wolałabym już żeby było tak jak wtedy, kiedy się z nią ciągle kłóciłeś...
-Szczerze to nie wiem, co jest gorsze... Chciałbym tylko, żeby twój kontakt z Tośką się naprawił... bo bez niej jesteś inna... Taka bez życia. I to jest smutne.
-Nie da się ot tak naprawić zaufania, które zostało zniszczone... - wzięła łyk czerwonego wina. Wojciech z racji kierowania samochodem pił sok pomarańczowy. - Popatrz na nas. Potrzebujemy czasu, by do siebie wrócić, by załatać te wszystkie dziury.
-Ale wierzę, że się nam uda.
-Ja też wierzę.

Na kilka minut przed dwudziestą drugą Wojciech zabrał dziewczynę w jeszcze jedno miejsce. Zatrzymał się przy rozświetlonym lampami parku i zgasił silnik samochodu.
-Zapomnij, że ja w tym momencie wysiądę. Zapomnij.
-Oj no... Nie bój się, przecież jestem przy tobie. Jak już przejdziemy, nie będziesz żałować.
-Co tam jest?
-Zobaczysz.
-Nie. Nie idę.
-A jak cię ładnie poproszę? - Wojtek zbliżył się do Gabrieli i głęboko popatrzył w jej niebieskie
oczy. - Wtedy mi ulegniesz? - usta chłopaka delikatnie musnęły wargi szatynki. Pieścił je delikatnie, z pasją, z tęsknotą! Tak za nią tęsknił. Za nią całą. Za tymi oczami, w których za każdym razem widział iskierki szczęścia. Za śmiech, którym wybuchała. Za delikatne ruchy - niczym baletnica. - Tak bardzo cię kocham. Pójdziesz ze mną?
-Pójdę.

*

Wróciła do domu o późnej porze. Po meczu szybko wróciła do Wrocławia, ale nie mogąc znaleźć sobie miejsca i mając wrażenie, że siedzenie w domu będzie ją tylko przytłaczać, dosyć długo błąkała się po wrocławskim rynku. Wiedziała, że szkodzi sobie, ale co najważniejsze szkodzi Saszy. Bała się, że po urodzeniu chłopca nie da sobie rady... I to nie w ten sposób, że nikogo, prócz Wojtka koło niej nie będzie. Bała się, że nie da sobie rady psychicznie.

Był poniedziałkowy poranek. Antonina obudziła się z myślą, że tego dnia stanie się coś złego. Ciągle miała w głowie zachowanie Wojciecha. Przecież widział ją na hali, a nawet nie machnął ręką. Trochę ją to zabolało, nie ukrywała tego. Od tamtego czasu Włodarczyk nie odzywał się, jakby zapomniał o bożym świecie. Iwanowna miała świadomość, że związane jest to z Gabrielą i tym, że para wróciła do siebie. I cieszyła się z tego, bo mimo wszystko, mimo tego, co zaszło między nią a Husko, chciała dla niej jak najlepiej.

Zapatrzyła sobie herbaty, wyciągnęła gruby notes z notatkami. Egzamin, do którego się przygotowywała był ostatnim egzaminem. Idealnie zapisana strona po stronie leżały na jej nogach, a Kazanka była zaczytana w lekturze z socjologii. Po całym mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi. Pierwszą myślą był Włodarczyk, bo przecież kto inny by ją odwiedził? Na pewno nie Kwasowski. Jego ego nie pozwalało mu na przyjazd do stolicy Dolnego Śląska, więc Iwanowna nawet się go nie spodziewała, Było jej to na ręką. Pragnęła, by Kamil nie dowiedział się o dziecku, a tak zobaczyłby, że jest w ciąży, Przecież przyjmujący nie był idiotą.
Niepewnie przekręciła zamek w drzwiach i zamarła. To nie mógł być on...

Zasiadł za kierownicą. Czekała go męcząca podróż. Kwasowski nigdy nie lubił korków, a stan na drogach Bielska Białej o tej porze pozostawiał wiele do życzenia. Bardzo się denerwował. Nie wiedział, co może go spotkać, czego może się spodziewać. Zaparkował samochód na parkingu i niepewnie wszedł do środka budynku. Swoje kroki skierował w stronę odpowiednich drzwi i głośno zastukał. Serce biło mu niemiłosiernie, a dusza spoczywała na ramieniu...

***

Przepraszam, że Wojtek i Gab znów dłużsi, ale ja nie potrafię inaczej.
Jak myślicie, kto odwiedził Tośkę?
I gdzie jechał Kwasu?
Ciekawa jestem Waszych opcji ;)

Bum!
Skoro i tak większość z Was już znalazła, pojawiły się też pierwsze komentarze (mimo że nawet nic tam nie ma).
Nie siatkarsko, ale mam nadzieję, że się spodoba.
Kiedy start?
Jeśli uda mi się napisać coś w przód, będzie szybciej, jeśli nie, dopiero po zakończeniu Idealnych i rozpoczęciu Szalpuka i Śliwki.

EDIT: a! no i dziękuję za ponad 50k wyświetleń :) Jesteście wielcy!
Pozdrawiam,
Em!

sobota, 6 lutego 2016

XXI. Odbudujemy wszystko.

-Co się u ciebie działo przez ten czas? - zapytał Wojciech spacerując z Gabrielą po andrychowskim parku, który w dzień wigilii Bożego Narodzenia po zmroku, w dodatku cały biały wyglądał przepięknie. Na to pytanie szatynka westchnęła głośno.
-Tak szczerze mówiąc, nic się nie działo. Dosłownie. Krążyłam między halą a mieszkaniem. A u ciebie?
-Poza tym, że ciągle o tobie myślałem to całkowicie nic. Gabi. - zatrzymał się i złapał Husko
za rękę. - Tęskniłem za tobą.
-Ja tak bardzo tego wszystkiego żałuję.
-Odbudujemy wszystko. Nie bój się.

Jeszcze tego samego dnia Gabriela wróciła do Bielska. Jakie było jej zdziwienie, kiedy pod blokiem spostrzegła samochód Kamila. Spojrzała na samochodowy zegar - dwudziesta druga siedem. Po kilku minutach znajdowała się już na swoim piętrze i ujrzała siedzącego na schodach Kwasowskiego.
-Kamil? Co ty tu robisz?
-Chciałem ci złożyć życzenia. Wracasz od rodziców? - zapytał, kiedy znajdowali się już w mieszkaniu dziewczyny.
Gabriela zawahała się. Miała dwie opcje: przytaknąć albo powiedzieć prawdę. W końcu zdecydowała, że nie okłamie przyjmującego. Da mu do zrozumienia, że naprawia swój błąd.
-Nie do końca. Byłam w Andrychowie. - przyznała.
-W Andrychowie...? U Wojtka?
-Tak. - powiedziała, wstawiając wodę na herbatę.
-Wróciliście do siebie? - zapytał dosyć niepewnie.
-Nie. Dajemy sobie czas. Musimy znów na nowo sobie zaufać. - mówiła już słabym głosem. Z każdym wypowiedzianym słowem była bliższa załamania, bo to przecież przez Bielszczanina pokłóciła się z Włodarczykiem, czego skutkiem było rozstanie.
-Myślisz, że uda mi się odzyskać Tośkę?
-Nie wiem, Kamil. Nie wiem.

Odkąd Gabriela doszła z Wojciechem do porozumienia, przyjmujący lubińskiego zespołu starał się jak mógł. Dziewczyna z resztą też. Codzienne rozmowy przez telefon, smsy, póki przyjmujący nie opuścił Andrychowa liczne spotkania. Wszystko wracało na właściwe tory. Pani Dorota mogła wreszcie odetchnąć z ulgą, choć nie ukrywała, że do pełni szczęścia brakowało jej tego, by para znów się zeszła. Rozpoczął się nowy, dwa tysiące szesnasty rok. Ten, na który kibice siatkówki czekali z taką niecierpliwością. Rio. Styczeń minął nad wyraz intensywnie. Ciągle treningi BBTSu jak i Cuprum Lubin, stosy dokumentów w gabinecie Gabrieli. Brak jakiegokolwiek czasu prywatnego.
Był czwartkowy poranek, kiedy Wojciech zadzwonił do Gabrieli. Dziewczynie zajęło dobrych kilka sekund odnalezienie komórki wśród stosu kartek. Z uśmiechem na ustach powitała siatkarza i zapytała co słychać.
-Tak sobie myślę... Nie przyjechałabyś w sobotę na nasz mecz? Gramy z Będzinem, co?
-Hm... No nie wiem, panie Włodarczyk. Nie mogę zdradzać swojego klubu.
-Oj dla mnie zrobisz wyjątek, nie daj się prosić.
-Kiedy to?
-W sobotę, trzynastego.
-Będę.
-Wiedziałem, że się zgodzisz. - siatkarz nie krył zadowolenia.
-Wojtek... Powiedz mi... Co u Tośki? - Włodarczyk wiedział, że w końcu padnie to pytanie, a on będzie musiał podjąć decyzję, czy powiedzieć Gabrieli o ciąży Tośki czy też nie.
-Ee.. U Tośki..? U Tośki w porządku. - postanowił ominąć temat. - Czasem do niej wpadam zobaczyć czy wszystko okej. Zakuwa ciągle do egzaminów.
-To dobrze. Będę w sobotę, do zobaczenia.

*
Antonina leżała na zimnych panelach swojego wrocławskiego mieszkania. Obok niej na podłodze znajdowało się wykonane kilka godzin wcześniej zdjęcie USG. Kazanka trzymała ręce na widocznym już od miesiąca brzuchu, a po jej policzkach spływały pojedyncze łzy. Ostatnimi dniami cały czas myślała o bielskim przyjmującym. Bała się, że Wojciech nie dotrzyma słowa i powie o wszystkim Kamilowi. Nie chciała by był z nią z litości – nie chciała dla swojego dziecka życia jakie ona miała między dwójką niekochających się rodziców. Chociaż.. jej ojciec zawsze kochał matkę, to ona nie kochała jego. Antonina nie chciała, by najważniejsza na świecie dla niej osoba musiała widzieć cierpienia matki każdego dnia. To było pewne. Antonina Iwanowna kochała. Pierwszy raz w życiu nie bała się tego uczucia i gdyby tylko mogła cofnąć czas – powiedziałaby mu o tym.

-Powinien wiedzieć. - usłyszała zaraz po tym, jak Włodarczyk zastał ją leżącą na ziemi. -Nie. Nie chcę. -Wiesz... Ja i Gabriela... -Wiem. I cieszy mnie to. Nie zmienia to jednak faktu, że ja wychowam Saszę sama. - powiedziała dobitnie, głaszcząc delikatnie odstający brzuch. - Chodź, daj rękę. - dodała. - Czujesz? - zapytała z uśmiechem na ustach. Włodarczyk przyłożył głowę do brzucha dziewczyny. -Cześć Kacek! -To nie jest Kacek! -Dla mnie będzie Kacek. - dodał Włodarczyk. - Tu wujek Wojtek. Wiesz.. zajmę się wami, a potem jak będziesz starszy, zajmiemy się razem twoją mamą, która jest niereformowalna. Nie bój się mały. Nie dam was skrzywdzić.


Kiedy Wojciech w końcu, bo jakże pragnęła tej chwili, opuścił jej mieszkanie, sięgnęła po granatową teczkę znajdującą się w małej szufladzie. Wzięła do ręki długopis i postawiła na białej kartce pochyloną literę G, która miała rozpoczynać słowo Gabrielo. Przelała na papier wszystkie myśli, które dręczyły ją od początku ich historii, tej zwariowanej przygody. Opowiedziała o jej pocałunku z Wojciechem, początkowym uczuciu do Kamila i o tym, że bała się zaufać. Przeprosiła ją za to, że to przez nią zaczął się ten bój.  Co do Kamila, jednego była pewna - nie chciała obarczać go. Nie chciała jego litości. Nie chciała jakiegokolwiek kontaktu z nim, bo wiedziała, że wtedy na siłę próbowałby z nią być. Nie chciała nawet, by dowiedział się o dziecku... Zakleiła białą kopertę i położyła na jasnej komodzie. Dochodziła dwudziesta trzecia. Następnego dnia Cuprum miało rozegrać u siebie mecz z MKSem Będzin. Szybko włączyła laptopa i weszła na stronę klubu. Zostało kilka wejściówek. Zarezerwowała jedną w najlepszym miejscu, jakie było dostępne i zrobiła przelew.
-Ty się mną zajmujesz. Ja cię będę wspierać.

Zasiadła na jednym z kolorowych krzesełek lubińskiej hali. Poprawiła luźną koszulę tak, by nie było widać jej zaokrąglonego brzucha. Nie chciała spotkać kogokolwiek znajomego, a tym bardziej nie chciała, by dowiedział się o jej ciąży. Choć... i tak prawda wyjdzie na jaw. Pragnęła jednak jak najdłużej ją ukrywać. Oba zespoły grały na równym poziomie, ale to gospodarze okazali się lepsi. Kiedy zawodnicy rozciągali się po meczu, Antonina czekała, aż Wojtek podejdzie do niej, bo jeszcze przed spotkaniem zauważył jej obecność na hali. Tak się jednak nie stało. Podniósł z parkietu statuetkę dla najbardziej wartościowego zawodnika meczu i udał się w drugą stronę trybun. Iwanowna spojrzała na siedzących tam ludzi i dostrzegła.. ją. 


***

Cześć!
Witajcie po... ponad dwutygodniowej przerwie.
Chciałam, żeby był wcześniej, ale nie wyszło z powodu:
a) szkoły
b) braku jakiegokolwiek czasu wolnego
c) braku weny
d) przygotowań do zawodów powiatowych

Co do zawodów... Rozdział miał się pojawić już wczoraj, ale po przegranym meczu finałowym, wróciłam do domu, położyłam się do łóżka i nie miałam siły ani ochoty na cokolwiek.
Mimo zostania wicemistrzem powiatu, mimo zdobytego srebrnego krążka.. nie cieszę się.
Przegrałyśmy głową, a nie ciałem...

Mam nadzieję, że następny już niedługo. Jeszcze tydzień i zaczynam ferie, więc... ;)

Szybka akcja: przeczytałybyście coś niesiatkarskiego ode mnie? ;p
Szybka akcja 2: zróbcie tu hałas dla Dark! Wszystkiego najlepszego, kochana, z okazji wczorajszych urodzin! :*

Pozdrawiam!
Notka dłuższa niż rozdział.
Like always.
Em.