Samolot wylądował na płycie warszawskiego lotniska. Piętnaście minut zajęło Gabrieli i Wojtkowi wyjście z samolotu, a kolejne pół godziny przechodzili przez terminal. Odebrali walizki i udali się w stronę hotelu, w którym mieli rezerwację. Piątek mieli spędzić w stolicy, natomiast w sobotę w południe mieli zamiar wyruszyć na Dolny Śląsk. Po zameldowaniu się w hotelu i odebraniu klucza do pokoju, ruszyli na ósme piętro budynku, skąd mieli doskonały widok na panoramę Warszawy.
-Padam na ryj. - westchnął siatkarz, odkładając walizkę po szafę, a później kładąc się na ogromnym łóżku.
-Zdrzemnij się, ja idę pod prysznic.
-Pod prysznic? - Włodarczyk ożywiony podniósł się szybko na łokciach.
-No tak, co w tym dziwnego?
Wojtek spojrzał na dziewczynę z chytrym uśmieszkiem. Husko już wiedziała, co krąży po głowie przyjmującego. Zwinęła szybko koszulkę siatkarza i czystą bieliznę i skierowała się do łazienki. Włodarczyk ruszył w pogoń za nią, ale szatynka zdążyła zamknąć się w pomieszczeniu.
-Ej! - zawołał waląc pięścią w drzwi.
-Też cię kocham!
Nie minęło pięć minut, a telefon siatkarza zaczął wibrować. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Kamila i już po chwili połączenie zostało nawiązane. Wojtek przyłożył komórkę do ucha i przyłożył głowę do białej poduszki.
-Siema, siema! Już w kraju?
-Ja... Jesteśmy już w hotelu.
-Jak było? Opowiadaj! - Kwasowski zaśmiał się do telefonu.
-Serio zajebiście! Stary, następnym razem jedziesz z nami.
-Długo zostajecie w Warszawie?
-Niee, do jutra. W poniedziałek na dziewięćdziesiąt procent będziemy w Andrychowie.
-To widzimy się?
-Innej opcji nie ma. Kwasu, odezwę się później, okej?
Trasa Warszawa-Wrocław ciągnęła się niemiłosiernie. Mimo szczerej chęci spotkania się z Kazanką, Gabriela nie miała ochoty na jakiekolwiek imprezy, w tym wypadku koncert. Wojtkowi natomiast wszystko było obojętne, ale mimo to nie ukrywał, że chce już jechać do Andrychowa i wyłożyć się na leżaku w ogrodzie rodziców. Spojrzał na Gabierlę. Cieszył się z jej obecności przy swoim boku. Zmienił szybko bieg, a następnie ułożył prawą dłoń na odkrytym udzie szatynki i delikatnie potarł kciukiem opaloną skórę. Przez ciało Husko przeszedł prąd. Od kiedy między dwójką wszystko się ułożyło, kiedy tylko Wojtek zbliżał się do dziewczyny, ta natychmiast reagowała - a dokładniej jej ciało reagowało. Spojrzała nieznacznie na Wojtka tak, by się nie zorientował, ale nie wyszła jej ta sztuka. Wojtek zarejestrował uwagę Gabrieli i przesunął dłoń wyżej.
-Weź.
-Hm?
-Błagam.
-O co?
-Dobrze wiesz. - mówiła już przez zaciśnięte zęby.
Nagle Wojtek wycofał dłoń i z powrotem ulokował ją na kierownicy. Spojrzał na dziewczynę i próbował powstrzymywać śmiech. Zsunął na nos okulary przeciwsłoneczne i wcisnął pedał gazu.
-W poniedziałek będziemy już w domu.
Przed dziewiętnastą parkowali pod wrocławskim klubem, w którym miał odbyć się koncert Taco Hemingwaya. Iwanowna poinformowała ich, że przyprowadzi swojego znajomego, ale nie chciała zdradzić kogo konkretnie. Garbiela obawiała się lekko, że nowy kolega może mieć negatywny wpływ na relacje Kazanki z Kwasowskim. Jakie było zdziwienie pary, kiedy przed wejściem do klubu ujrzeli Antoninę w towarzystwie osoby, którą tak dobrze znali...
*
Cisza w salonie Kazanka stawała się coraz bardziej irytująca, a gęsta atmosfera w powietrzu wcale nie poprawiała sytuacji. Ba! Nawet ją pogarszała. Z łazienki dobiegał szum suszarki do włosów i Kwasowski modlił się, by Iwanowna jak najszybciej dołączyła do nich. Odkąd poznał Malinowskiego, nigdy nie pałał do niego sympatią. Zawsze wydawał mu się cwaniaczkiem, który myśli, że może wszystko.
-Długo znacie się z Iwą? - zapytał atakujący.
-Przeszło rok.
-To naprawdę świetna dziewczyna. Mamy sporo wspólnego.
Gdybyś tylko wiedział kim jestem, spieprzyłbyś stąd w ciągu minuty. - pomyślał Bielszczanin, ale zanim cokolwiek powiedział, mocno ugryzł się w język.
Po chwili dla Kwasa przyszło zbawienie - Kazanka opuściła łazienkę i była gotowa do wyjścia z domu. Malinowski udał się do przedpokoju, by założyć buty, a Kamil zaciągnął dziewczynę do kuchni.
-Powiedz mi, co jest grane? - zapytał cicho.
-Ja, Mateusz, Gab i Wojtek idziemy na koncert Taco. A że przyjechałeś, idziesz z nami, wejściówki jeszcze są.
-Toś... Jestem o niego zazdrosny...
-Głuptas!
Kazanka już chciała opuścić kuchnię i dołączyć do stojącego na klatce schodowej Malinowskiego, ale Kwasowski złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Spojrzał Iwanownej głęboko w oczy.
-Powiedz mi, że nic was nie łączy.
Blondynka głośno westchnęła, ale uśmiechnęła się lekko i ułożyła prawą dłoń na policzku siatkarza.
-Nic mnie nie łączy z Mateuszem.
Punkt dwudziesta na scenie wrocławskiego klubu Alibi rozbrzmiała muzyka. Za DJką bawił się młody chłopak, a po chwili przed mikrofon wskoczył on - tak uwielbiany przez Antoninę Taco Hemingway. To paradoks. Jeszcze nie tak dawno, kiedy Kwas razem z Wojtkiem i Gabrielą wybierali się na koncert Rasmentalism, mówiła, że nie lubi takiej muzyki, a sama teraz idzie na takowy.
Kamil był widocznie zdenerwowany. To głupie. Przecież jechał do Antoniny z taką radością. Miał zamiar spotkać się z dziewczyną i spędzić z nią kilka dni. A tymczasem wokół Kazanki zaczął kręcić się Malinowski! Kwasowskiego rozsadzało od środka, kiedy po koncercie, w małej wrocławskiej knajpce, Mateusz prawił Iwanownej komplementy, a ta słała do niego raz po raz perlisty uśmiech.
-Ej, stary, wyluzuj. - rzucił Wojtek w stronę Bielszczanina, kiedy dziewczyny wyszły do toalety, a Malinowski do samochodu po telefon.
-Serio? Powiedz mi jak mam wyluzować jak on zaraz na moich oczach ją przeleci!
-Znam go trochę, graliśmy w jednym klubie i jestem pewny, że nie tknąłby zajętej laski.
-Tośka nie jest zajęta. - powiedział poważnie Kwasowski.
-Czyli...
-Nie. Nie wróciliśmy do siebie.
-Gdzie Mateusz? - zapytała Gabiela po powrocie.
-Wyszedł do samochodu.
-Szczerze to nie sądziłam, że taki fajny z niego facet. Serio.
Wojciech zmierzył swoją dziewczyną wzrokiem.
-Teraz, Włodi, chyba mnie rozumiesz nie?
Dochodziła północ, a Kwasowski... a Kwasowski zatapiał swoje smutki przy barze. Włodarczyk dzielnie wspierał przyjaciela, ale za każdym razem, kiedy tylko zerknął w stronę parkietu i widział swoją dziewczynę wraz z Iwanowną w towarzystwie Malinowskiego, szanse na pocieszenie Kamila były coraz to marniejsze.
-Włodi, kurwwwa.. - zabełkotał. A skoro Kamil Kwasowski zalał się w trzy dupy, znaczyło, że było źle. - Ona mnie nie kocha. I tyle. Wale to. Wracam do Bielska.
-Chyba cię pojebało. Siadaj. Idę po kluczyki i odwiozę cię do mieszkania Tośki.
Wyświetlacz telefonu wskazywał czwartą dziesięć. Szybka kuracja wytrzeźwiająca Wojtka pomogła. Kwasowski siedział na balkonie czwartego piętra i czekał. Czekał na co? Na Antoninę? Na całkowite wytrzeźwienie? Na jakikolwiek pomysł? Jego głowa była pusta. Nie krążyły w niej nawet żadne myśli. Podmuch chłodnego wiatru przypomniał mu, że musi wziąć się w garść. Ujrzał pod klatką Tośkę. Wpisała szybko kod i weszła do bloku. Po chwili dziewczyna znajdowała się już na balkonie.
-Przepraszam. - szepnęła.
-Za co?
Usiadła tuż obok przyjmującego i oparła głowę na jego ramieniu.
-Ta cała akcja z Mateuszem... Mogła dziwnie wyglądać z boku... Po prostu chyba sobie coś ubzdurał i próbuje mnie poderwać. Na jego nieszczęście, bez powodzenia. Nie bądź na mnie zły. Każda kobieta lubi być w centrum zainteresowania faceta, ale nie mam zamiaru mieć nic z nim wspólnego. - siatkarz lekko pociągnął nosem i wyprostował nogi. - Kamil...
-Nie mów nic. - spojrzał na nią. - Po prostu bądź.
Kazanka była zaskoczona. Szukała na twarzy Kwasowskiego jakiejkolwiek odpowiedzi, ale na daremno. Przyjmujący splótł ich palce i złożył na dłoni dziewczyny delikatny pocałunek.
-Szybko wytrzeźwiałeś.
-Włodi ma dobre sposoby.
Przepadła. Pozwoliła, by Kamil zbliżył się do niej i lekko musnął kącik jej ust. Odwzajemniła. Jej dłoń powędrowała w kierunku kołnierzyka koszuli Kamila. Rozpięła najwyżej położony guzik, a po chwili poczuła jak siatkarz uśmiecha się w pocałunku.
-Może wejdziemy do środka?
-Boisz się, że ktoś zobaczy nas na balkonie? - zaśmiał się wodząc nosem po długiej szyi blondynki.
-Nie, po prostu jest trochę chłodno.
Kwasowski nie czekał dłużej. Podniósł Iwanowną, a ta oplotła jego pas nogami. Wszedł do mieszkania i zatrzasnął nogą drzwi balkonowe. Pocałunki pary stawały się coraz gorętsze. Długie palce chłopaka sunęły po nagich już plecach Kazanki.
-Toś. Jesteś wszystkim.
Promienie słońca wdzierały się do sypialni Kazanki. Dziewczyna zerknęła w lewo i po drugiej stronie łóżka ujrzała przyglądającego się jej Kamila. Uśmiechał się, a po chwili wyciągnął rękę i delikatnie pogłaskał policzek dziewczyny.
-Dziękuję.
-Toś.. Wiem, że to nie był żaden krok w naszych relacjach, ale... Określisz się? Chcę wiedzieć na czym stoję.
Wpatrywał się w nią. Czekał na odpowiedź. Bo albo ją pokocha całym sercem, albo całym sercem ją znienawidzi. Cholera! Co on sobie myślał! Przecież nawet jeśli mu odmówi to on i tak będzie za nią szalał. Kazanka nie odpowiadała. Jej wyraz twarzy nic nie mówił. Mina Kwasowskiego zmieniła się diametralnie.
-Wiedziałem.
Szybko poniósł się z łóżka i założył leżące obok bokserki, a następnie wyszedł z sypialni klnąc pod nosem. Po drodze, mimo że na codzień nie palił, zabrał paczkę papierosów, które poprzedniej nocy zostawił na salonowym stoliku i wyszedł na balkon. Odpalił fajkę i oparł się łokciami o metalową barierkę. Po chwili usłyszał zgrzyt drzwi. Zaraz za nim pojawiła się owinięta białą kołdrą Antonina. Nie spojrzał na nią. Zagryzł wargę. Antonina lekko przytuliła się do jego pleców, opierając się bladym policzkiem.
-Kamil.. - Kwasowski nie odezwał się. - Kocham cię.
***
N I E U M I E M J U Ż P I S A Ć .
Przepraszam za opóźnienia, nie wiem kiedy kolejny.
W niedzielę wyjeżdżam na drugi koniec Polski. Wybaczcie jeśli nie będę aktywna u Was.
Pozdrowię Bałtyk od najlepszych czytelników, obiecuję!
Na Hipotermii pojawił się prolog 1. Lato.
Zapraszam serdecznie, bo to coś innego.
Na Hipotermii pojawił się prolog 1. Lato.
Zapraszam serdecznie, bo to coś innego.
Pozdrawiam serdecznie
Em!