Gabriela powoli odłożyła torby z zakupami na kuchenny blat. Właśnie wróciła z przedświątecznych zakupów. Wigilię i Boże Narodzenie planowała spędzić razem z Włodarczykiem i jego rodziną w Andrychowie, jednak teraz nie wiedziała jak to będzie. Rozpoczął się grudzień. W Bielsku pogoda była taka jaka miała być w święta - delikatnie prószył śnieg. Dziewczyna zajęła się rozpakowywaniem toreb, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Była niemalże pewna, że to Kwasowski albo któryś z zawodników BBTSu, z którymi bardzo się zżyła. Zostawiła siatki i udała się do przedpokoju. Jakie było jej zdziwienie, kiedy na korytarzu ujrzała opierającego się o ścianę swojego chłopaka.
-Wojtek? - zapytała przestraszona. - Co ty tu robisz...? - obawiała się najgorszego. Obawiała się, że to właśnie tego dnia przyjmujący z nią zerwie.
-Cześć, kochanie. Jak to co? - przytulił ją do siebie. - Przyjechałem cię odwiedzić. Nie mów, że się nie cieszysz..
-Znaczy... Pewnie, że się cieszę. Wchodź.
Ledwo Husko zdążyła zamknąć drzwi za siatkarzem, a ten już buszował w reklamówkach pozostawionych na ladzie. Dziewczyna, gdy to zauważyła, szybko podbiegła do chłopaka i delikatnie uderzyła go po dłoniach.
-Ej! Bo nie będzie niespodzianki!
-Niespodzianki?
-A jak myślisz? Co w tych siatkach jest innego jak prezenty na święta? - spojrzała na chłopaka siadającego na krześle. - Tak w ogóle... To co ty tu robisz? Dlaczego nie zdzwoniłeś? Stało się coś?
-Nie.. W sumie nie.. Chociaż - Gabriela mocno zacisnęła powieki, czekając aż Włodarczyk zacznie oskarżać ją o zdradę. - tak, stało się. - pierwsza łza wypłynęła na blady policzek dziewczyny. - Co się stało z Tośką i Kamilem?
-A co się miało stać...? - udała, że o niczym nie wie.
-Nie słyszałaś? Kamil ci nie mówił? Rozeszli się...
Husko spojrzała na Włodarczyka udając, że o niczym nie wie. Gra aktorska wychodziła jej niemalże idealnie. Pytała o przyczyny, próbowała z chłopaka wyciągnąć jak najwięcej informacji, żeby tylko nie zrzucać podejrzeń na swoją osobę. Kiedy przygotowywała kawę po raz kolejny zadzwonił dzwonek do drzwi. Bez najmniejszych chęci udała się do przedpokoju i zajrzała kto tak się dobijał do jej mieszkania. Po kilku sekundach próg domu przekroczył Kwasowski. Chciał na powitanie pocałować szatynkę, ale ta odsunęła się od niego, patrząc wymownie na siatkarza i wskazując ruchem głowy na stojące koło szafki sportowe buty Wojtka.
-Włodi? - zdziwił się bielszczanin. Dziewczyna tylko przytaknęła i przyłożyła wskazujący palec do ust na znak, żeby przyjmujący przypadkiem się nie wygadał.
-Chyba o niczym nie wie... Także bądź cicho.
Kwasowski spokojnie wszedł do małej kuchni. Zachowywał się jakby nigdy się nic nie stało. Przywitał się z przyjacielem, zapytał, co u niego słychać, pogratulował ostatniej wygranej. Nie poruszał tematu Iwanownej. I tak już stąpał po cienkim lodzie, nie chciał pogorszyć swojej i Gabrieli sytuacji. Z opresji wybawiła go Husko pytając Włodarczyka o święta.
-No i właśnie moja mama zapraszała też ciebie - spojrzał na Kamila. - z Tośką.. Ale w tej sytuacji nie wiem jak to będzie.
Przyjmujący bielskiej drużyny głęboko westchnął, głowę oparł o zimne kafelki na ścianie, a oczy przymknął.
-Wojtek...
-Kamil, ja nie chcę naciskać, ale ona jest w tragicznym stanie. Całymi dniami przesiaduje w mieszkaniu, nic nie je. Nie chodzi na wykłady... Co się między wami stało?
-Nic się nie stało.
-Kamil, kurwa!
W tym momencie dziewczyna ledwo powstrzymując łzy wyszła z pomieszczenia. Nie miała siły okłamywać swojego chłopaka. Chłopaka, którego nadal kochała. Usiadła na parapecie wpatrując się w panoramę Bielska. Postanowiła poczekać, aż mężczyźni porozmawiają.
-Wojtek, ja nie miałem siły walczyć z wiatrakami. To serio nie miało sensu.
-Nie miało sensu?! Chłopie, czy ty siebie słyszysz?! Skoro nie miało sensu, Tośka nie siedziałaby teraz we Wrocławiu w takim stanie!
-Co z nią jest?
-Jak to się na depresji nie skończy... będzie dobrze.
Trzy godziny później Kwasowski opuścił mieszkanie szatynki. Zbliżała się osiemnasta. Gabriela wzięła się za przygotowywanie kolacji, kiedy do małej kuchni wszedł Wojtek. Przytulił się do dziewczyny i ułożył głowę na jej ramieniu. Tęsknił za nią. Szczerze za nią tęsknił. Chciał ją mieć przy sobie. Każdego ranka budzić się obok niej i obok niej zasypiać. Wiedział jednak, że w obecnym trybie to niemożliwe. Sam miał ważny kontrakt z Cuprum, zaś Gab miała stałą pracę w Bielsku.
-Wojtek.. nie. - westchnęła, kiedy usta chłopaka znalazły swoje miejsce na jej szyi, a prawa ręka błądziła pod jasną koszulką.
-Co się dzieje?
-Nie czuję się ostatnio najlepiej.
Czuła do siebie odrazę, obrzydzenie spowodowane tym, że najpierw sypia ze swoim facetem, a potem idzie do łóżka z jego najlepszym kumplem. Noc z Kamilem spędzała jej sen z powiek. Nie spała, piła jedną kawę za drugą, nie czuła się najlepiej: i fizycznie, i psychicznie. Usłyszała ciche westchnięcie szatyna. Przymknęła oczy, by kolejna tego dnia łza nie ujrzała światła dziennego. Po chwili Wojtek opuścił kuchnię i zabrawszy z salonu swoje rzeczy, udał się do przedpokoju. Gabriela oparła się o futrynę drzwi. Ze smutkiem patrzyła na ubierającego się Włodarczyka. Siatkarz szybko poprawił kaptur i rzucając dziewczynie beznamiętne spojrzenie, powiedział krótkie Odezwij się jak ci przejdzie, a następnie wyszedł z mieszkania. Szatynka podeszła do drzwi i przesuwając dłonią do ciemnym drewnie zacisnęła rękę w pięść. Nie tak to miało wyglądać, Gabrielo...
***
Para unosiła się znad kubka z czarną jak smoła cieczą. W mieszkaniu panowała głucha cisza. Biała koszulka bielskiego klubu z nazwiskiem Kwasowski wisiała na Antoninie jak na wieszaku. Od tego pamiętnego incydentu Kazanka niknęła w oczach. Nieprzespane noce, ciągły płacz, kawa za kawą nie pomagały jej w zwalczeniu uporczywych myśli.
Siedząc już kolejną godzinę na parapecie okna i przyglądając się mostowi Tumskiemu usłyszała szczęk kluczy w zamku. Leniwie odwróciła głowę w stronę drzwi wejściowych i ujrzała zatroskaną minę Wojtka. Dochodziła dwudziesta druga.
-Miałeś być w Bielsku... - zauważyła.
-Byłem. - podszedł do blondynki i przytulił ją do siebie. - Jak się czujesz?
-Tak jak dwa dni temu. Tak jak wczoraj i tak jak dzisiaj rano. Nic się nie zmieniło.
-Tośka. Może mi w końcu powiesz, co się stało?
-Kamilowi się po prostu znudziło.
-Kurwa, to jest niemożliwe! Znam go tyle lat! On by czegoś takiego nie zrobił. A po drugie jemu cholernie na tobie zależało.
-Zależało. Czas przeszły, Wojciechu.
Zeskoczyła z parapetu i złapawszy kubek udała się do kuchni. Włodarczyk pomaszerował za nią.
-Tośka, nie wierzę ci. Coś się musiało stać.
-Wojtek... - westchnęła. - Daj żyć. Błagam. Coś się kończy, coś się zaczyna. Bywa. Tak musiało być. Ja jeszcze trochę się pomęczę i też mi przejdzie... A teraz, wybacz, idę spać. Najlepiej byłoby jakbyś też pojechał. Rano masz trening.
Włodarczyk obrał kierunek Lubin. Tak bardzo pragnął znaleźć się już w swoim mieszkaniu, wziąć prysznic i zakopać się w ciepłej pościeli. Chciał zapomnieć o wszystkim. Marzył o chwili spokoju. Bał się o związek Kamila i Antoniny. Choć tak naprawdę już chyba nie mógł nazywać tego związkiem. Na dwadzieścia minut przed północą zapalił światło w lubińskim mieszkaniu. Kilka minut zajęła mu wieczorna toaleta, kolację sobie odpuścił i udał się do sypialni. Położył się na łóżku, a jego wzrok utkwił w białym suficie. Bolała go cała ta sytuacja. Wiercił się z boku na bok aż w końcu jego wzrok przykuła leżąca na stoliku przy łóżku bransoletka. Należała do Gab. Sięgnął po nią i obracał w palcach. Zapomniała jej ostatnim razem zabrać. Po chwili wyciągnął rękę po telefon i wybrał skrzynkę wiadomości. Odnalazł smsy z Husko i wystukał parę literek.
Przepraszam za moje zachowanie. Ta cała sytuacja już mnie przerasta. Nie może być tak jak dawniej? Przepraszam jeszcze raz za dziś. Kocham Cię. W.
-Kamil, musimy coś zrobić. Chyba nie chcesz, żeby Wojtek się dowiedział. - Gab nie wytrzymała i już następnego dnia rano poprosiła Kwasowskiego, by ją odwiedził.
-Nie było by tak lepiej? Kochanie, ja naprawdę mam dość humorków Tośki. Może lepiej by było, że Włodi się dowiedział? I my mieliśmy spokój, i on nie traciłby niepotrzebnie czasu.
-Nie traciłby niepotrzebnie czasu?! - wybuchnęła. - Kamil, ja go kocham!
-A co czujesz do mnie? - zapytał patrząc prosto w oczy szatynki, w których powoli gromadziły się łzy.
I była rozdarta. Stanęła między młotem a kowadłem. Bo z jednej strony cholernie kochała Wojtka i to z nim chciała założyć w przyszłości rodzinę, za to z drugiej darzyła uczuciem bielskiego przyjmującego.
-Ja... Ja nie mogę mu tego zrobić.
Przyjmujący spojrzał na dziewczynę z żalem. Sięgnął po leżącą obok bluzę. Zarzucił ją szybko na siebie i zbierając swoje rzeczy udał się do wyjścia.
-Kamil! Nie zrozum mnie źle. Po prostu on zawsze będzie tym pierwszym.
Chłopak wrócił się. Stanął przed Gabrielą i założywszy zbłąkany kosmyk włosów za jej lewe ucho szepnął:
-Nie wiem co w nim takiego jest... Wiem, że tylko na boisku mogę z nim wygrać... Ale wiedz, że nie odpuszczę. Jedyne, co mogę dla ciebie teraz zrobić to wybrać się do Wrocławia i pogadać z nią, żeby mu nic nie powiedziała. Choć i na to może być już za późno.
***
PRZECZYTAJ NOTKĘ DO KOŃCA.
Żyję.
Niezmiernie cieszę się, że w końcu udało mi się ten rozdział napisać.. i nawet jak dla mnie nie jest najgorszy. Victoria!
I przepraszam. Miałam mega dużo na głowie i tak, jak pisałam w komentarzu pod ostatnim rozdziałem, pisanie to, niestety, ostatnia rzecz, o której myślę.
Ale!
Żeby wynagrodzić Wam to czekanie 27 dni! ;oo w następnym rozdziale niespodzianka!
Nie zgadniecie jaka. Huhuhu :D
A tak serio - kto zgadnie, jest moim mistrzem.
Win, nie waż się brać udziału w konkursie!
Mały apel to Was: wiem, że niektóre pewnie chciałyby, żeby nowy rozdział pojawiał się codziennie. Wiem, że z niecierpliwością czekacie na dalsze części tej historii. Ale proszę Was, nie naciskajcie, bo to nie na tym polega.
Napisanie rozdziału, kiedy nie ma się za grosz weny naprawdę nie jest łatwe, a komentarze "kiedy nowy?" wcale nie pomagają. Stwarzają tylko coraz większą presję. A pisanie ma być przyjemnością, czyż nie? Dajcie mi czas na ogarnięcie prywatnych spraw, które ostatnio nieco się posypały...
Dziękuję :)
Mały apel to Was: wiem, że niektóre pewnie chciałyby, żeby nowy rozdział pojawiał się codziennie. Wiem, że z niecierpliwością czekacie na dalsze części tej historii. Ale proszę Was, nie naciskajcie, bo to nie na tym polega.
Napisanie rozdziału, kiedy nie ma się za grosz weny naprawdę nie jest łatwe, a komentarze "kiedy nowy?" wcale nie pomagają. Stwarzają tylko coraz większą presję. A pisanie ma być przyjemnością, czyż nie? Dajcie mi czas na ogarnięcie prywatnych spraw, które ostatnio nieco się posypały...
Dziękuję :)
Pozdrawiam cieplutkoo!
Em.